Rozdział drugi - Nieznane.

Start from the beginning
                                    




Stopnie zdawały się dłuższe pod wpływem chylącego się ku zachodowi słońca, złociście okrywającego wszystkich i wszystko. Każdy centymetr Ziemi lśnił jakby teraz w tej jednej godzinie i można by rzecz, że nie da się znaleźć bardziej romantycznej godziny w ciągu dnia, a zarazem tak dostojnej i dramatycznej w swych barwach i wyrazistości. Emilia również dała się opleść blaskowi, i choć humor jej nie dopisywał, postanowiła wchłonąć jak najwięcej ciepłej i dobrej atmosfery tak pięknego otoczenia.

Nie spieszyła się, wręcz przeciwnie - miała w końcu wolne popołudnie. Wolnym i rozmiękłym od światła krokiem sunęła po pozornie pomarańczowej posadzce. Płynęła wraz z jesiennymi promieniami, przedostającymi się przez okno na korytarz, który nagle wydawał się być tak ciepły w porównaniu do poranku - choć był teraz zupełnie pusty. Jej myśli rozpłynęły się w parnym powietrzu, udekorowanym świecącymi jak brokat drobinkami kurzu.


Tak też dotarła do szatni, wyglądającej teraz jak opuszczony magazyn rowerów z dawnych lat. Przez typowe boksy z krat prześlizgiwało się światło i grzało odzienia wierzchnie. Dozorca z daleka zauważył dziewczynę, machając teraz do niej leniwe i ociągale, ale także serdecznie. Emilia udekorowała tylko w odpowiedzi piegi uśmiechem i poszła w stronę swojego płaszcza.

Błogi nastrój dziewczyny przerwał widok, który spotkał ją po otworzeniu bramki; lśniące teraz jak zboże w lato, ale kręcone i rozwiane loki szamoczące się w wojnie z kurtką. Nie zdziwiła jej sama obecność drugiej osoby w jej szatni - zdziwiła ją niewyraźna znajomość tajemniczej sylwetki. Kuliła się jeszcze przez chwilę, by potem odwrócić się na pięcie i niemalże potrącić skamieniałą na tę chwilę dziewczynę.

 - Ach! - wyrwało się w tym samym momencie zaskoczonej dwójce, których prawie spotkało zderzenie.

Spotkały się także ich oczy - jej szare, płowe i lśniące jak srebro i jego - czekoladowe, z pełnym i rudawym teraz połyskiem. Jedno i drugie nie wiedziało co powiedzieć i tak też to niespodziewane spotkanie zakończyło się rozejściem bez słowa - każdy w swoją początkową stronę.


Dudniące kroki lakierków zatrzymały się i słychać było zardzewiałe narzekanie bramki, a gdy miały się wznowić i zniknąć w dali, nastała krótka cisza. Emilia sięgnęła po płaszcz i ignorując obecność chłopaka, postanowiła założyć szal i zadzwonić do taty. Nagłe szurnięcie butów przerwało jednak jej zamiar i zwróciło jej uwagę. Czekoladowe oczy "nieznajomego" wpatrywały się w nią pod zgiętymi brwiami.

 - Przepraszam, wiem że to może być dziwne - powiedział nagle zmieszany ale i w pewien sposób zdeterminowany chłopak. - Ale my się znamy. O ile... Można to tak nazwać.

Dziewczyna stała skonfundowana, ściskając w dłoniach szal. Słońce wyglądało zza jego wysokiej sylwetki, oślepiając ją lekko i dezorientując jeszcze bardziej. Wiedziała jednak, co ma na myśli. Czuła właściwie dokładnie to samo, chociaż jej zabrakło odwagi, by wyznać to na głos. Nawet teraz, utwierdzona w swoim przekonaniu, wahała się cokolwiek z siebie wykrztusić.

 - Rok temu siedzieliśmy razem na matmie. - ciągnął dalej, sięgając jakby w głąb pamięci i wracając w jej stronę, zsuwając lekko z siebie płaszcz. - Może mnie nie pamiętasz. Przeniosłem się do innej klasy niedawno i.. cóż, zawsze wychodziłaś wcześniej. Na turnieje, co nie?

Lekki strach i podekscytowanie na raz uderzyło gdzieś wewnątrz niej. Widziała migoczące w pamięci obrazy poprzedniego roku, zamazane rozmowy i twarze... Wszystko mieszało się w niejasne wspomnienia i pozornie nic jej nie dały.


- Staś - powiedziała niepewnie po chwili, niemalże szepcząc. - Staś. Tak masz na imię?

Chłopak tylko rozszerzył oczy i bez słowa stał jak wryty.

 - Przepraszam! - wybuchnęła nagle. - Jestem beznadziejna, jeśli chodzi o imiona i ..

- Ta - uśmiechnął się nagle i wyszczerzył, znów podchodząc bliżej. - Tak mam na imię. Nie sądziłem, że ty byś pamiętała. W końcu, niespecjalnie chciałaś gadać.

- Wiem - powiedziała nagle stanowczo. - Przepraszam. Staram się wszystko naprawić. Przepraszam.

Staś uśmiechnął się tylko jakby pobłażliwie i powiedział jakby niewzruszony:

- Co powiesz na mały spacer?


Tak też zaczęła się jej podróż w nieznane.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 18, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Turniej wschodzącego słońca.Where stories live. Discover now