14. Dramat uczniowsko-nauczycielski

Start from the beginning
                                    

- Iris... - Położyłem dłoń na jej ramieniu, ponownie patrząc w stronę drzwi.

- Ona chce mnie udupić. Ona ewidentnie chce mnie udupić, a ty o tym wiesz. Doskonale o tym wiesz... Ale nic z tym nie zrobisz, bo pewnie chcesz ją przelecieć. – Wyrwała kartkę z mojej ręki.

- Hej, uspokój się – to powiedziałem zdecydowanie ostrzej, wstając z ławki.

Nawet jeśli znacząco przerastałem nastolatkę, ona wciąż była nieugięta, wkurzona i gdyby mogła, pogryzłaby mnie.

- No co? A powiesz mi, że tak nie jest? Widzisz jej cycki i mówisz, że nie możesz mi pomóc, bo nie chcesz wejść z nią na ścieżkę wojenną, by nie stracić okazji do łatwego seksu.

Zacisnąłem szczękę, zaczęła wyprowadzać mnie z równowagi.

- Nie przesadzasz czasami? – Uniosłem jedną brew. – Opanuj się, nie jestem twoim kolegą, ani twoim popychadłem, to już chyba ustaliliśmy...

Iris zamilkła na moment. Uchyliła lekko usta, zgniotła swój sprawdzian, spojrzała mi w oczy, po czym uśmiechnęła się sztucznie bez cienia radości. Miałem wrażenie, albo jej oczy niemal nie błysnęły łzami, więc znów wymusiła pozytywy grymas.

- Ma pan rację, przepraszam. – Obróciła się na pięcie, kierując się w stronę drzwi.

- Iris...

- Nie...

- Możesz mnie posłuchać? Nie dałaś mi dojść do słowa, wyrzygałaś się, wyprowadziłaś mnie z równowagi, a teraz...

- Więc za to przepraszam, ma pan rację, nie jesteśmy kolegami. – Wyszła z klasy, zamykając za sobą drzwi.

Stałem tak przez moment, zastanawiając się co dalej. Skoro wtopiła się w tłum uczniów, nie mogłem jej zaczepić i krzyczeć, by mnie wysłuchała. Zapewne wszystkie wiadomości, które bym jej napisał, usunęłaby... Więc musiałem sprowokować nastolatkę do nieprzymuszonej konwersacji. Tylko jak?

Przygryzłem wargę, zerknąłem na pustą salę. Nawet nie zastopowałem odcinka. Będę tego żałował, będę żałował, że zależało mi na tej relacji i palnąłem głupotę, ale cholera, ona zmieszała mnie z błotem, znów, tak naprawdę za nic!

Nie bardzo wiedziałem jak się zachować. 

Właściwie to kim my dla siebie byliśmy? Jeśli nie kolegami?

Głupia decyzja, ale wybiegłem z sali, próbując dogonić Iris. Przy okazji przepychałem się przez grupy ludzi, rotujących po budynku szkoły. Miałem długie nogi, a ona była roztrzęsiona, więc szła powoli, tym samym złapałem ją na schodach.

- Panno Martin, musimy porozmawiać – oznajmiłem twardo, by zaciągnąć ją znów do bezpiecznej przestrzeni, bez gapiów, którzy już i tak się zainteresowali.

- Przepraszam, ale niedługo kończy się przerwa obiadowa, a ja jeszcze nie zdążyłam zjeść, dlatego proszę wybrać sobie inny termin. – Nawet się nie obróciła, podczas gdy ja, niczym ostatni baran szedłem za nią stopniami w stronę stołówki.

Rzadko tam przebywałem. Nie czułem takiej potrzeby, zresztą i tak cieszyłem się, że nie muszę pełnić dyżurów, bo podczas tej półgodzinnej dziury między zajęciami, tam właśnie odbywały się największe, uczniowskie dramaty.

Cóż, tym razem miał odbyć się również dramat uczniowsko–nauczycielski.

Iris wzięła tackę, ale póki co sięgnęła tylko po sok w szklance, podczas gdy ja stałem nad nią z rękoma założonymi na piersiach. Zrobiło się spore zamieszanie, czułem na sobie wzrok każdego nastolatka i każdego opiekuna na miejscu. W tym Emmy Smith, która ze dezorientowaniem zaczęła podchodzić w naszym kierunku.

american novel {hemmings} ✓Where stories live. Discover now