Rozdział 1.

776 39 0
                                    

Alex POV

Szef już po raz kolejny w tym tygodniu wezwał nas do swojego gabinetu. Jeśli Martin znowu coś nabroił, to nie ręczę za siebie. Nie chcę tracić przez mojego durnego młodszego brata całkiem dobrze płatnej pracy.

- Pewnie zastanawiacie się po co was tutaj wezwałem - odezwał się po chwili ciszy Szef. Może nie będzie aż tak źle?

Spojrzałam na równie zdezorientowanego jak ja Martina. Siedział jak na szpilkach, czyli coś znowu nabroił.

- Spokojnie, moi kochani. Nic się złego nie stało. Chcę was przydzielić do ochrony innych osób - pochylił się nad biurkiem i wstrzymał oddech. Zlustrował nas uważnie wzrokiem. - Dzwonił do mnie manager pewnego australijskiego zespołu. Potrzebują najlepszej ochrony, jaką tylko mamy. WY jesteście najlepsi - spojrzał hardo w moje oczy, próbując doszukać się jakichkolwiek emocji. Po chwili jednak zrezygnował. - Wylatujecie jutro rano do Sydney - wygłosił. Martin'owi delikatnie mówiąc opadła szczęka.

- Australia? Naprawdę? - zszokowany gapił się na Szefa.

- Przecież słyszałeś. To australijski zespół, więc się nie dziw - prychnęłam, odgarniając czarne włosy z twarzy. - Kogo dokładnie mamy chronić? - skupiłam całą swojej uwagę na Szefie.

- Jest ich czworo. Najstarszy to perkusista, Ashton Irwin. O rok młodszy jest gitarzysta Michael Clifford. Potem mamy osiemnastoletniego basistę Caluma Hood'a i wokalistę Lucas'a Hemmings'a w tym samym wieku. - po kolei Szef przekazywał mi ich akta. - razem tworzą zespół...

- 5 Seconds of Summer - mruknęłam, oglądając teczki z nazwiskami. - Będziemy chronić moich idoli, dobrze zrozumiałam? - uniosłam brwi, spoglądając na Szefa.

- Na początku chcieliśmy przydzielić im Smith'a i Jones'a, ale Caitlin powiedziała, że szalejesz za nimi, więc dasz z siebie wszystko, żeby ich chronić, mam rację? - uśmiechnął się do mnie. Jak zwykle miał rację.

- Halo? Ja też tutaj jestem! Czy ktokolwiek tutaj dba o moje potrzeby?! - Martin przypomniał nam o swoim istnieniu. Matko, jaki on ma piskliwy głos, gdy się denerwuje...

- Niestety, Taylor Swift już ma opiekę - Szef spojrzał na niego przepraszajaco. Martin wywrócił oczami i sięgnął po teczkę Hood'a.

- Kurde, całkiem uroczy jest - zaśmiał się, przyglądając się Calum'owi na zdjęciu. - Chyba już wiem dlaczego Alex tak za nimi szaleje.

- Bardzo śmieszne - spiorunowałam go wzrokiem. - Jakieś szczegóły? Wytyczne od managera? - zapytałam, wymieniając teczkę Ashton'a na Luke'a.

- Wystarczy, że zapoznacie się z naszymi informacjami, tak jak zawsze zresztą i dacie sobie radę.

- To wszystko? - zapytałam, wstajac z miejsca.

- Tak. Miłego wieczoru, dzieci - Szef zaśmiał się i pomachał nam.

Siedemnastolatka i piętnastolatek mają chronić starszych od siebie mężczyzn. Co za ironia.

- Alex, nie cieszysz się? - zagadnął Martin, patrząc to na mnie, to na akta w moich rękach.

- Sama nie wiem - mruknęłam, skręcając w korytarz po lewej stronie. Mieszkaliśmy w centrum Masters International, firmie o dwóch twarzach - tej, którą znał cały świat, czyli wielkiej korporacji zajmującej się nano-technologią, oraz tej mroczej strony, która chroniła ludzi, mieszkających w każdej części globu. Pracowaliśmy dla każdego, zaczynając od prezydentów, premierów i ministrów, przez gwiazdy estrady, na pospolitym Kowalskim kończąc. Secret Service? Hah, nie ma czegoś takiego. Jesteśmy tylko my, chociaż właściwie nas nie ma. Skomplikowane, nie ma co.

Security I part 1 // l. h.Where stories live. Discover now