- Kopę lat! - powiedział jakiś męski głos.

Wytężyłam słuch.

- Czego chcesz? - burknął Finstock.

Wokół domu dało się słyszeć odgłosy skrzypiącego śniegu. Wychyliłam się lekko zza blatu i spojrzałam przez okno. Stała tam grupka mężczyzn, na której czele przemawiał wysoki, potężny facet.

- Nie zaprosisz nas do środka? - rzekł spokojnym głosem rosły mężczyzna.

- Po tym jak twoja zgraja wybiła mi okno? - prychnął z pogardą.

- Oj no przecież wiesz, że chłopaki potrzebują trochę rozrywki - pociągnął nosem i spojrzał w moim kierunku. Natychmiast wycofałam się za blat - Wyczuliśmy tutaj pewien... osobliwy zapach.

- Mieliśmy umowę - Finstock przyjął maskę obojętności.

- Oczywiście mój bracie, aczkolwiek coś, co chowasz w domu nie należy do naszej umowy - wyczułam nutkę rozbawienia w jego głosie.

- Odejdźcie stąd, dobrze wam radzę - warknął po chwili - Wyrównaliśmy już porachunki.

- Oczywiście, jestem Ci dozgonnie wdzięczny za zlikwidowanie tych bezdomnych Omeg - rzekł.

- Więc wynoście się stąd natychmiast - w jego głosie było coraz więcej irytacji.

Delikatnie wychyliłam głowę zza blatu.

- Oczywiście, jak tylko sprawdzimy co się tam smakowitego chowa - facet ruszył wprost do drzwi, ale w tym momencie Finstock go z całej siły odepchnął i zaryczał tak, że mnie uszy zabolały. Kilka chłopaków się cofnęło, a sam ich lider również zaryczał i zabłysnął czerwonymi oczami. W tej chwili wiedziałam, że bez walki się nie obejdzie. Finstock wyjął pazury, a inne Bety zaczęły przekształcać się w wilkołacze formy. Jedynie ich lider ciągle pozostawał w ludzkiej.

- Nie chcemy z Tobą walczyć Nataniel'u - jakby gdyby nigdy nic podał mu rękę, której Finstock nie przyjął.

Tego już było za wiele. Zachowywali się jakby byli u siebie. Przerwali nam wieczór i wybili szybę. Aż się we mnie zagotowało. Wzięłam dwa noże kuchenne i wróciłam się na piętro najszybciej jak umiałam. Otworzyłam drzwi balkonowe i przeszłam przez balustradę. Zeskoczyłam na dół i wzdłuż muru szłam powoli ku drzwiom wejściowym.

- Macie ostatnią szansę - syknął już prawie transformowany Finstock.

- No skoro wybierasz taką drogę - z jego palców wyrosły długie brązowe pazury. 

Wtem rzuciłam nożami prosto w tętnice dwóch chłopaków. Zostało czterech. Padli na bezwiednie na śnieg, a grupa mężczyzn spojrzała momentalnie w moją stronę. Finstock korzystając z okazji przejechał pazurami po otwartej szyi Alfy. Ten zasyczał i z obłędem w oczach rzucił się na niego. Wysunęłam pazury i rzuciłam się do ataku. Poczułam coś wyrastającego na grzbiecie. Zielony, wijący się ogon wypuścił z końca 3 ciekłe pociski, które poleciały na napastników. Zaświeciłam czerwonymi oczami i ryknęłam.

- To tego cukiereczka chowałeś przed nami? - spytał zniekształconym głosem, zadając cios w ramię Finstock'a.

Schyliłam się i podcięłam ogonem dwóch z nich. Wreszcie byłam w swoim żywiole. Wbiłam leżącemu na śniegu rękę w brzuch, na co ten zaryczał z bólu. Kolejny biegł na mnie i lekko drasnął z prawą nogę. Zasyczałam z bólu i chwyciłam go za gardło podnosząc z ziemi. Popatrzyłam się w jego żółte oczy i cisnęłam w drzewo. Ogon wbił się w bok kolejnego napastnika rozpuszczając mu wewnętrzne narządy. Został ostatni. Nie wiedział co robić, czy uciekać, czy zostać. Przechyliłam lekko głowę w bok i rzuciłam się na niego z furią. Wpiłam zęby w jego szyję i wygryzłam kawałek mięsa. Całą twarz jak i ręce miałam we krwi. Kątem oka spostrzegłam Finstock'a leżącego pod ciężarem Alfy. Miał całą zakrwawioną twarz i ledwo co kontaktował. Spojrzał na mnie i zacisnął oczy. Ryknął i odrzucił napastnika na kilka metrów w powietrze. Podbiegłam do Finstock'a i klęknęłam.

Czarna Krew - TOM IIIWhere stories live. Discover now