- Przez chwilę byłam, ale nie odpowiedziałeś na moje pytania. Co zrobisz, jeśli ktoś cię rozpozna? Masz wielu wrogów.

Więcej niż myślisz, pomyślał, ale nie powiedział tego głośno. Nie chciał jej martwić.

- Każdy człowiek ma swoją cenę.

- Ty również i to przeraźliwie wysoką na liście gończym, a masz ich trzy, prawda?- zapytała Jassmine, a Łowca przytaknął, chociaż wiedział, iż ma cztery.- Za twoją głowę można byłoby żyć spokojnie do końca życia, nie martwiąc się o pieniądze.

- Zamiast mi o tym przypominać mogłabyś mi pomóc, moja słodka. Jutro obrady, a ja muszę wybrać kandydatów do specjalnej grupy, która zajmie się znalezieniem władcy Dzieci Światła.

- Pytałeś się kogoś stąd? Nie znam tu zbyt wielu osób i nie wiem, kto mógłby się nadać.

- Nie. Jestem liderem i to ja powinienem znać zaufanych ludzi. Liderowi nie przystoi pytać o takie rzeczy podwładnych. Pojawiłem się znikąd i przejąłem władzę. Nie ufają mi z wzajemnością.

- Zaufanie w takiej sytuacji byłoby głupotą. Proponuję Sorena, mojego dalekiego kuzyna, ale kontakt mam z nim bardzo dobry. Jest dyskretny, co cenię w nim chyba najbardziej. Na pewno słyszał o Dzieciach Światła, bo fascynuje go historia. Do tego jest dobrym wojownikiem oraz ma bardzo interesującą broń, którą zobaczysz, jak go poznasz. Masz szczęście, bo akurat jest w mieście.

- Myślę, że się do tego nada- zgodził się Łowca.- Masz jeszcze jakieś propozycje?

- Znam tu tylko garstkę osób. Poza tym myślę, że Rada zdziwiłaby się, gdybyś przyprowadził tylko ludzi z zewnątrz. Przy okazji zmiennokształtni będą ci bardziej ufać, jeśli wybierzesz lokalnych wielkich wojowników i bohaterów.

Problem był w tym, że o żadnym lokalnym wielkim bohaterze i wojowniku nie słyszał, jak do tej pory. Musiał poprosić kogoś o radę, chociaż wolał tego uniknąć, ale Jassmine miała rację. Po południu zaprosił do swojej komnaty Berosa Riversa, który pełnił funkcję stratega, chociaż w ostatnim czasie nie był potrzebny. Łowca chciał go bliżej poznać. Może go wybierze, a może kogoś, kogo poleci. Mężczyzna zjawił się punktualnie i skłonił się lekko na powitanie. Wyglądał na czterdzieści, może niewiele mniej lat. Miał twarde spojrzenie i krótkie, gęste rude włosy. Jego oczy miały barwę zwykłego, szarego kamienia.

- Witaj liderze. Wzywałeś mnie- odparł Beros, który od razu przeszedł do sedna.

- Witaj Berosie. Czy zechcesz napić się ze mną trochę wina?

Mężczyznę wyraźnie zdziwiła ta propozycja. Pewnie spodziewał się, że lider chce rady lub po prostu wyda mu jakiś rozkaz.

- Jeśli tego sobie życzysz, liderze.

- Mów mi Łowca- poprosił i wezwał służącego, który napełnił wcześniej przygotowane szklane puchary. Łowca specjalnie dobrał sobie służących, a z tego był najbardziej zadowolony. Mężczyzna nie posiadał języka. Był po prostu sługą idealnym. Chociaż mógł usłyszeć różne strzępki rozmów i połączyć je w całość, nie mógł o tym opowiedzieć.- Długo już pełnisz funkcję stratega?

- Od piętnastu lat, Łowco.

- Czy dowodziłeś kiedyś w bitwie?

- Nie. Ale byłem kiedyś przy stłumieniu buntu, którym dowodził mój ojciec. Byłem wtedy małym chłopcem, ale ojciec mówił, że już wtedy dawałem mu dobre rady. Od tamtej pory szkolił mnie na stratega- powiedział ze zdenerwowaniem, które można było bez trudu wyczytać z jego głosu. On się nie nadawał. Był tylko prostym człowiekiem, ale wydawało się, że również uczciwym.

Podziemie: sieć spiskówWhere stories live. Discover now