Rozdział 25

50 10 0
                                    

Łowca z drwiącym uśmiechem przyglądał się swojemu "znamieniu" w kształcie księżyca, będącego jedynym i najbardziej obiecującym potwierdzeniem jego domniemanego pochodzenia. W najmniejszych marzeniach nie wyobrażał sobie, że tak łatwo było oszukać Radę i gatunek zmiennokształtnych. Bawiło go jak szybko zniknęły wątpliwości Lucyfera. Po prostu rozpłynęły się w powietrzu, gdy pokazał bliznę. Zdobył ją, kiedy został zaatakowany przez skrytobójcę. Jego przeszłość nie była kolorowa, tylko naszpikowana mnóstwem nielegalnych uczynków, wyroków, od których jak do tej pory efektownie uciekał oraz mnóstwem nieprawdziwych imion, nazwisk i przezwisk Gdyby Łowca ponownie odwiedził wszystkie miejsca, w których do tej pory miał okazję być, nawet nie wiedziałby jak się tam przedstawiał. Zapewne też byłby martwy. Nie potrafił nawet zliczyć, ilu wrogów się dorobił, ale wiedział jakie miasta unikać, żeby ich nie spotkać.

- Witaj Łowco- powiedziała uprzejmie Jassmine, ale kiedy tylko drzwi się za nią zamknęły, jej wyraz twarzy i ton uległy zmianie.- Przesadziłeś.

- Może nie tak ostro, skarbie?- zapytał spokojnie.- Też się cieszę, że cię widzę.

- Szantaż Cassandry był grubą przesadą, już nie mówiąc o zostaniu liderem zmiennokształtnych, ale bajka o rzekomym kazirodczym związku?! Postradałeś zmysły?!

- Jassmine, skarbie, wiesz że musiałem to zrobić. Inaczej zaczęliby coś podejrzewać i badać całą tę sprawę. Nie denerwuj się.

- Jak mam się nie denerwować? Przecież mój narzeczony właśnie pakuje się w straszne bagno, z którego już nie wyjdzie żywy. Unikałeś wyroków i konsekwencji przez długi czas, ale tym razem ci się to nie uda. 

- Przecież Rada je mi z ręki. Wierzą we wszystko, co powiem.

- Mogą tylko udawać, a w rzeczywistości prowadzić własne śledztwo na twój temat. Rada nie składa się z głupców z jakimi do tej pory miałeś do czynienia. To są potężne, stare istoty, które zdobyły swoją pozycję głównie przez morderstwa i okropne czyny. Nie mówię, że ty jesteś lepszy. Masz na rękach krew i już jej nie wymarzesz.

- Wszyscy mają krew na rękach. Nikt nie jest święty- stwierdził Łowca.- Mam wszystko pod kontrolą. Nawet według nich nadaję się do zasiadania w Radzie lepiej niż alfa wilkołaków, Harron.

- Powiedzieli ci to wprost?- spytała ostro.

- Nie, ale przesłali myśl. Harron w ogóle tego nie słyszy i według nich również ja. Uznałem, że mogę dowiedzieć się ciekawych rzeczy, jeśli nie dołączę do tej rozmowy i miałem rację. Lyskian i Lucyfer wyrażają się pogardliwie o wilkołaku, a szczególnie ten drugi. Eliela broni Harrona i zachowuje się uprzejmie w stosunku do Lucyfera, ale w jej głosie brzmi sarkazm lub ukryta groźba. Nie sądzisz, że są to bardzo ciekawe informacje, skarbie?

- Nie powiem, że są one bezużyteczne, ale nie są warte ryzykowania własnego życia. Wiesz, że to kazirodztwo mogło rzucić cień dla twoich wrogów również na ciebie? W końcu podobno jesteście z Cassandrą rodziną. Co jeśli ktoś zacznie szukać o tobie informacji?

- Nie musisz się o to martwić, skarbie. Przygotowałem się na taką okazję, przedstawiając się jako Łowca. To był dobry i uczciwy człowiek, dopóki go nie zabiłem. 

- A jeśli ktoś z jego przeszłości zjawi się u ciebie? Zapewne nie jesteś do niego ani odrobinę podobny. Trzeba było wymyślić coś innego niż kazirodztwo. W końcu niektórzy mogą nasz związek również tak nazwać.

- Nie jesteś nawet moją przyrodnią siostrą. Nie mamy też wspólnego rodzica- zaoponował Łowca. Jassmine poznał, kiedy jego matka przedstawiła mu swojego nowego faceta. Od razu mu się spodobała i myślał tylko o jednym, ale powstrzymał się.Niedługo potem ich rodzice się rozstali. Wtedy już przestał się hamować, a z krótkiej, bardzo przyjemnej przygody na kilka nocy zrodziła się miłość. Nie łączyły ich żadne więzy krwi.

Podziemie: sieć spiskówWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu