Prolog

19 2 1
                                    

Tamtego dnia wszystko było inne. Każdy centymetr mojego pokoju wydawał się być mi obcy, jakby już do mnie nie należał. Stałam pomiędzy porozrzucanymi walizkami, z których wysypywały się moje ubrania. Były wrzucane, jakby ktoś nie dbał o to, czy przetrwają podróż. Co chwilę zbierało mi się na płacz, ale nie potrafiłam uwolnić słonych łez. Nic do mnie nie docierało. Ani odgłosy deszczu uderzającego o okno, ani tykanie zegara znajdującego się pośrodku jednej ze ścian pomalowanych na niebiesko. Patrzyłam na moje rzeczy. Ubrania, zabawki, ulubione kredki i dwa misie, które równo wleciały do szarej walizki na kółkach. Mój pokój wyglądał, jakby przeszło w nim tornado, ale nikogo to nie obchodziło. W tamtym momencie nie liczył się bałagan, czy źle złożone ciuchy.

Spojrzałam w stronę uchylonych drzwi, a później niepewnie podeszłam do pluszaka, który leżał na podłodze, a ja bardzo chciałam by jechał ze mną. W ostatniej chwili dorzuciłam go do reszty, a później ostatni raz rozejrzałam się po pokoju. Widząc otaczający mnie chaos, poczułam pustkę i zapłakałam cicho. Zasłoniłam twarz rękoma, by nie pokazywać, że płaczę, ale dłoń, która delikatnie pogłaskała mnie po głowie, dodała mi trochę otuchy. To jednak nie oznaczało, że nie było mi przykro... Było mi bardzo przykro, lecz wszystkie gwiazdy na niebie powiedziały, że muszę już iść. Że nie mogę tutaj zostać. Właśnie wtedy zrozumiałam, że już nigdy nie wrócę do swojego pokoju, zostawionych zabawek i rodziców, którzy próbowali nas zatrzymać. Tęskne spojrzenie mojej zrozpaczonej mamy i zrozpaczonego taty oraz wściekłe Liama. Tyle pamiętam. A później wsiadłam z bratem do samochodu, dobrze wiedząc, że tak będzie dla nas wszystkich lepiej.

Kiedyś zacznę kochaćWhere stories live. Discover now