Rozdział 4

20 1 0
                                    

-Szefie ta dziewczyna, ona - mówił mężczyzna w czerwono-czarnym stroju stojąc w wielkim pół owalnym pomieszczeniu, wszystko było tutaj ciemne z delikatnymi zdobieniami w kolorze krwistej czerwieni. Z sufitu zwisały czerwone flagi z czarną czaszką, z której wyłaniały się obślizgłe macki ośmiornicy.

-Dokończysz czy mam ci pomóc - zagroził jego szef stojący dalej plecami do niego.

-Ona prawdopodobnie posiada zdolności podobne do tych, którymi dysponuje Kapitan Ameryka - powiedział szybko lecz dokładnie spoglądając na plecy mężczyzny, który oglądał rekiny właśnie posiłkujące się ludzkim ciałem tuż za ogromnym oknem.

-Możesz mi wytłumaczyć jak to możliwe? - jego szef odwrócił się gwałtownie, odkrył on swoją twarz, na której nie było nawet grama ludzkiej skóry. Sama czaszka, czerwona jak krew.

-Najprawdopodobniej jest ona córką twojego wroga - wytłumaczył starając się unikać wzroku swojego szefa.

-Tylko wytłumacz mi jedno? -spojrzał srogim wzrokiem na mężczyznę, z którego leciał pot po całej jego twarzy ze strachu - Jak to do cholery jest możliwe? - dodał nie ukrywając wściekłości. 

-Możliwe, że Doris jej matka, była kiedyś w związku z Kapitanem... - wytłumaczył prosto.

-Hahaha-roześmiał się złowrogi mężczyzna - Mamy kartę przetargową, ale czekaj...czekaj potrzebujemy Kapitana aby stworzyć poprawnie działające serum? - dodał równie podekscytowany.

-No tak jest - odpowiedział bez wahania.

-A jeśli w tej dziewczynie płynie serum. Czy to oznacza, że możemy wytworzyć serum bez użycia Kapitana? - mówił podekscytiwany.

-Niestety to jest niemożliwe, w tym przypadku serum jest tak zmieszane z krwią tej dziewczyny, że nie damy rade wydostać go z niej w odpowiednich ilościach - powiedział cofając się o krok.

-To znaczy, że mieliśmy kochankę Kapitana pod nosem i nic z tym nie zrobiliśmy! - zorientował się po chwili co tak naprawdę się działo tuż pod nosem jego służb.

-Niestety jej dane były naprawdę dobrze utajnione, ale mam plan co do tej dziewczyny - odrzekł spoglądając z pewnością prosto w oczy szefa.

-Masz ostatnią szansę - mężczyzna odrzekł lekko uspakajając się.

-Możemy reaktywować projekt zimowy żołnierz, podamy jej jedną dawkę naszego serum usuniemy pamięć, wyszkolimy ją, a kiedy przyjdzie odpowiedni czas zaatakujemy Avengers - mówił podekscytowany.

-Zezwalam ci na to - powiedział po krótkim namyśle.

-Dziękuje Czaszko.

-Ale pamiętaj, jeśli coś nie wypali, te rekiny za mną z wielką chęcią cię skonsumują - zagroził mu - A teraz wypierdalaj robić swoje, jutro chce mieć dziewczynę gotową do usunięcia pamięci - dodał nie spuszczając swojego wzroku z naukowca.

-Tak jest! - zasalutował, po czym udał się powoli do wyjścia z pomieszczenia.

Mężczyzna z czaszką skupiał się na rekinach pływających na szklaną ścianą.

-Pomyśleć, że miał to być przechwyt broni... - powiedział cicho sam do siebie - a teraz w swojej armi będę miał kogoś kto jest młody, silny i w dodatku ta jebana drużyna pseudo bohaterów jej nie skrzywdzi. Teraz tylko czekać - dodał kontynuując monolog do swojej osoby.

Tymczasem jego podwładny, naukowiec znalazł się pod celą, w której znajduje się May.

-przygotujcie wkłucie, napewno nie da nam się od tak. Będzie walczyć - powiedział spokojnie, ale stanowczo mężczyzna w białym kitlu.

Ciężkie, białe drzwi otworzyły się z wielkim trudem odkrywając przerażoną May skuloną w rogu śnieżnobiałego pomieszczenia.

-Spokojnie, poboli i przestanie, nawet nie będziesz pamiętać - zaśmiał się pod nosem - przywiążcie ją do łóżka - wydał rozkaz do stojących za nim żołnierzy.

Mężczyzni podeszli do przerażonej dziewczyny, nie walczyła, była sparaliżowana strachem.
Doktorek patrzył w jej zrozpaczone pełne przerażenia, jasne oczy. W ciągu chwili May leżała już przywiązania do łóżka. Doktor nie ukrywał zdziwienia, że osoba posiadająca w genach waleczność Kapiatna może się tak łatwo poddać.

-Niby córka prawdziwego wojownika, a jednak się tak łatwo poddaje - dziewczyna tylko na niego spojrzała.

Mężczyzna w kitlu do niej podszedł, zdezynfekował miejsce wkłucia po czym wbił się w jej rękę jednym ruchem. Dziewczyna zasyczała z bólu.

-To tyle na dziś, reszte zabawy na jutro - powiedział doktorek opuszczając cele i pozostawiając bezradną dziewczynę samą.

Chwilę po wyjściu mężczyzn, May zaczęła się czuć bardzo źle. Świat zaczął wirować, a powieki stawały się coraz cięższe. Nie trzeba było czekać długo na stracenie przytomności...

Second ShieldWhere stories live. Discover now