Rozdział 30. Początki porwania

Start from the beginning
                                    

Po ostatnich słowach powtórnie uśmiechnął się złowieszczo i zostawił Anastazję samą. Ta zaś przerażona myślała o tym, co właśnie dane jej było usłyszeć.

Po chwili wszedł do chaty człowiek z kawałkiem chleba i bukłakiem wody. Anastazja bezwiednie przyjęła jadło i usiadłszy na sienniku poczęła jeść. W innych okolicznościach zapewne spróbowałby podejść porywaczy, udając, że chce się zagłodzić, teraz zaś nie miała zamiaru tego zrobić, wiedziała bowiem, że nie tylko swoje życie ma teraz we własnych rękach.

Mimo że bardzo chciała jeść, jadło, gdy tylko trafiało do żołądka od razu się cofało, i działo się tak przez dwa dni, od kiedy się ocknęła. Już wcześniej Anastazja doświadczyła torsji, które były oznaką rosnącego w niej nowego życia, teraz jednak nasiliły się one straszliwe, zapewne na skutek sytuacji, w której się znalazła. Owa niemoc przerażała jej porywaczy, myśleli oni bowiem, że musi ona zapewne być bardzo chora, Sulimie zależało na tym, by żyła. Trzeciego dnia jej pobytu w szałasie, powiedział więc do jednego ze swych ludzi:

— Pójdź, no, po zielarkę, bo nam dziewka sczeźnie i nie będzie z niej żadnego pożytku.

Po kilku godzinach pod szałas wraz z leczniczym węzełkiem trafiła zielarka. Sulima niespodziewanie przytknął jej nóż do gardła i wyszeptał:

— Ani słowa, babo, kogo tam zobaczysz.

Niemłoda już kobieta zlękła się znacznie i weszła do małego szałasu. Światła było tu niewiele, ale i na tyle dobrze, by mogła ujrzeć skuloną na sienniku młodą kobietę w prostej, acz dostatniej szacie. Ta zlękła się najpierw ujrzawszy, że ktoś wszedł do szałasu, złagodniała w obliczu widząc, iż stoi przed nią niewiasta, niewątpliwie będąca zielarką. Poniosła się z posłania i usiadła. Wiedźma podeszła do niej bacznie się przypatrując. Coś dziwnego było w jej zielonych jak mech oczach, zaskoczona dotknęła twarzy dziewczyny, jakby dotykała ducha, a w kącikach jej oczu pojawiły się łzy. Gładząc policzek Anastazji, zapytała szeptem:

— Imię ojca?

Anastazję zdziwiło owo dziwne pytanie, jednak odpowiedziała ledwie słyszalnie:

— Było mu Jarema.

Wiedźma przywarła do młodej kobiety w dziwnym uścisku i szepnęła jej do ucha:

 — Dziecko, jakaś ty do niej podobna, Nie martw się, jutro po wuja syna poślę, jak tylko uda, że na targ jedzie. Czemuś ty tutaj, ja nie wiem, ale długo się nie ostaniesz. Nie ryzykuj zbytnio, ale jakby ci przyszło uciekać, to pierwsza sadyba jest pięć stajań na północ stąd.

Oderwała się po tych słowach od młodej kobiety i przyjrzała się jej badawczo, po czym rzekła:

— Wiem ja, co ci jest i dam ci zioła na mdłości, ale temu tam na zewnątrz powiem, żeś zaraźliwie chora.

Kobieta podniosła się i podała Anastazji woreczek z proszkiem oraz mały nożyk, który pospiesznie obie schowały w jej odzieży. Nie chcąc wzbudzać podejrzeń pożegnała się z dziewką, która rozpoznała już w niej znaną z opowieści wuja, jego starą znajomą Bognę.

Anastazja nie wiedziała, jak szybko jej bliscy dowiedzieli się o jej zaginięciu, jednak na jej szczęście w nieszczęściu stało się to dość szybko

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Anastazja nie wiedziała, jak szybko jej bliscy dowiedzieli się o jej zaginięciu, jednak na jej szczęście w nieszczęściu stało się to dość szybko. Oto bowiem dzięki boskiej opatrzności postrzał starego Eliaszeńki nie był śmiertelny, kula zahaczyła jedynie o jego skroń. Rana krwawiła strasznie, lecz starca udało się odratować. Znaleźli go dwaj chłopi wracający z targu i znalazłszy starca na koźle, czym prędzej opatrzyli i ułożywszy na swym wozie zawiedli do domu. Ten ocknął się, gdy zmieniano mu opatrunek na coś bardziej nadającego się do opatrywania ran i, w straszliwym szoku osłabły, szeptał niczym pacierze:

 — Nieszczęście, moja pani nieszczęście, pułkownika wołać, pułkownika, do Krzywonosów pojechać, nieszczęście.

Jako że chłopi znali rodzinę Krzywonosów, w mgnieniu oka połączyli ze sobą fakty. Już późnym wieczorem tego samego dnia, gdy tylko straszliwa wieść dosięgła chutoru Iwana Krzywonosa, młody Daniło wyruszył szukać Bohuna.

Znalazł go po dniach pięciu, wpadając nań na trakcie na spienionym koniu, sam będący w straszliwym nieładzie. Od razu, gdy tylko chłopak rzucił się doń z konia, ten z przerażeniem, rozpoznając w nim kuzyna swej żony, dopadł go pytać, co też się też stało.

Młodzieniec zdyszany zdołał jedynie wykrztusić:

— Eliaszeńko postrzelon, Anastazja porwana, Sulima nie wiadomo skąd.

Najdłużej służący u boku Bohuna ludzie nie pamiętali, czy kiedykolwiek widzieli go w takim gniewie jak teraz. Z ogniem w oczach rzucił jasne rozkazy swym ludziom i sam pognał do Krzywonosów, aby obaczyć swego starego sługę i dokładnie wywiedzieć się co zaszło.

Gdy dojechał na miejsce konie i jego ludzi były tak zjechane, że dawać by się mogło, iż za chwile padną wszystkie razem. W chutorze znalazł tylko Olgę z synową i młodszymi dziećmi, które opiekowały się przywiezionym do nich Eliaszeńką. Bohun naprędce wypytał swego słabego, tonącego w rozpaczy sługę, o to, co zaszło. Pocieszył biedaka, że to nie jego wina, że wzięli ich z zaskoczenia, co też zapewne było prawdą. Rozmówił się z domownikami i otrzymawszy świeżego konia, wskoczył bez spoczynku na jego grzbiet. Prędko też do jego kulbaki podeszła pogrążona w rozpaczy Olga i rzekła:

— Spiesz się, mój drogi, tu nie o nią jedną tylko chodzi.

Pułkownik w mgnieniu oka pojął ciężar słów kobiety i nie bacząc na nic, spiął konia i ruszył w drogę zostawiając za sobą kurz i żegnającą go znakiem krzyża matkę.

*Igulec- rzeka na Ukrainie, co mi podpasywała geograficznie na potrzeby wątku z przeprawą.


Bohun sadly ever after?Where stories live. Discover now