let it snow

622 103 10
                                    

Na Pelionie zawitała zima. Podczas lat spędzonych w królestwie mojego ojca trudno było o niej mówić, ponieważ każda pora roku wydawała się podobna a temperatura utrzymywała się na relatywnie stałym poziomie. Uroki gorącego, suchego klimatu jak mniemam. Tutaj, w górach, było jednak zupełnie inaczej. Nie wiem czego się spodziewałem słysząc od Chirona, że nadchodzi zima, ale na pewno nie byłem przygotowany na to, co ujrzałem pewnego poranka.

Obudził mnie chłodny wiatr wypełniający wnętrze naszej jaskini. Moim pierwszym odruchem było okrycie się ciaśniej derką, którą dostaliśmy od Chirona, lecz napotkałem przeszkodę w postaci Achillesa, który owinął się nią tak, że widoczne były tylko jego złote włosy. Zaśmiałem się cicho. Wyglądał jak naleśnik.

- Hej, mi też jest zimno.- jęknąłem z wyrzutem jedną ręką sięgając po okrycie, zaś drugą czochrając go po głowie.

Burrito w postaci Achillesa wydało dźwięk podobny do „Mhmm" nie poruszając się ani o milimetr. Świetnie. I tak nie chciało mi się już spać. Zacząłem zastanawiać się gdzie podziewa się Chiron gdy zobaczyłem coś tuż przy wejściu do groty. Zmrużyłem oczy by zobaczyć szczegóły w słońcu i ujrzałem dużą, białą zaspę.
O Zeusie. Śnieg.

Zerwałem się z naszego łóżka chcąc podejść bliżej lecz wtedy złapał mnie za rękę.

-Patroklos. Gdzie idziesz?- spytał zaspany.

Pa-tro-klos. Moje imię w jego ustach zawsze brzmiało szlachetnie, wypowiadał je jak modlitwę. Za każdym razem trochę brakowało mi powietrza w płucach.

-Spadł śnieg!- powiedziałem podekscytowany ignorując jego ciąganie.

-Wielka mi rzecz. Zimne to i nieprzyjemne. Zostań ze mną, proszę.- skierował w moją stronę swoje najbardziej przekonywujące spojrzenie.

Zazwyczaj poddawałem się jego zielonym oczom w mniej niż sekundę, ale tym razem byłem zbyt zdeterminowany. Ścisnąłem jego palce, po czym wypuściłem jego dłoń i skierowałem się do wyjścia.

-Ubierz się chociaż trochę cieplej!- zawołał podnosząc się na posłaniu.

-Czekam na zewnątrz!- krzyknąłem wychodząc po tym jak zarzuciłem na siebie przypadkowe okrycie.

Szczerze mówiąc doznałem szoku. Nigdy nie widziałem niczego podobnego. Cała polana i szczyty pobliskich przełęczy górskich były pokryte bielą, tak idealną i jasną, że odbijające się światło raziło w oczy. Stałem tak zachwycony nie mogąc oderwać wzroku gdy Achilles pojawił się obok mnie. Krajobraz zapierał dech w piersiach, a on wlepił swoje spojrzenie we mnie.

-Jest pięknie.- powiedziałem cicho nie chcąc zmącić tego nienaturalnego spokoju.

-Jest.- odpowiedział nadal patrząc na mnie. Trochę mnie to sfrustrowało. Czy naprawdę nie był wrażliwy na to, co nas otaczało?

-Coś się stało?- spojrzałem na niego unosząc brwi.

-Zachowujesz się jakbyś zobaczył conajmniej Afrodytę.- zaśmiał się- albo jakbyś pierwszy raz w życiu widział śnieg.

-Bo tak jest.- odparłem cicho sięgając ku naszym stopom by wziąć go trochę do ręki.

Achilles miał rację, jak zawsze zresztą. W dotyku śnieg był zimny i nieprzyjemny, szybko rozpuszczał się na ciepłym wierzchu dłoni.
Prychnął rozbawiony, a gdy nie zareagowałem złapał mnie za rękę.

-Zaczekaj. Nie żartujesz?- spytał unosząc lewy kącik ust.- Naprawdę nigdy nie widziałeś śniegu?

-Nie za zbytnio miałem okazję.- odpowiedziałem nieśmiało. Nie chciałem sprawić mu zawodu. Ani nie chciałem być w jego oczach nudnym, tym, który urodził się wczoraj.

Achilles wyglądał jednak jakby doznał olśnienia od bogów. Jego oczy błyszczały.

-Więc to twój pierwszy raz. Ze mną.- był zachwycony, rozejrzał się po polanie.- Jak ci się podoba?

-Przecież mówię, że jest pięknie.- szturchnąłem go śmiejąc się.- Tylko zimno.

-Poczekaj tu, przyniosę coś cieplejszego.- pogładził mnie po policzku i pobiegł do groty. Najszybszy chłopiec Grecji. Świata. Wróci w mgnieniu oka.

Odwróciłem się by podziwiać dalej, lecz nagle poczułem zimne i mokre uderzenie w kark. Uświadomiłem sobie, że rzucił we mnie garścią śniegu.

-Twoja pierwsza śnieżka.- zaśmiał się okrywając mnie dodatkową, ocieplaną tuniką podczas gdy stałem osłupiały.

-Nieprawda. Ta była twoja.- powiedziałem powoli sięgając po śnieg i lepiąc z niego kulkę. Gdy zrozumiał na co się zanosi, odsunął się nieznacznie, ale było za późno. Trafiłem go w środek czoła, mocząc jego złote loki.- Ta jest pierwsza.

Otworzył usta zaskoczony strzepując śnieg z twarzy.-Lepiej uciekaj.

Parsknąłem śmiechem rzucając się do ucieczki, próbując jednocześnie robić uniki. Na próżno. On nie chybiał. Trafił dwa razy w środek moich pleców, a gdy zniknąłem za drzewami, pobiegł za mną. Nie minęło parę chwil, a dogonił mnie i obaj znaleźliśmy się w śniegu.
Siłowaliśmy się tak, tarzając po ziemi, aż od śmiechu rozbolały nas brzuchy. Zmęczyłem się trochę i pozwoliłem by przycisnął mnie plecami do gleby, górując nade mną.

-Chyba wygrałem.- wydyszał ucieszony. Do jego włosów przylepiły się śnieżynki. Był tak blisko, że byłem w stanie policzyć jego mokre rzęsy.

-Wygrałeś. Jak zwykle.- odparłem bez cienia zarzutu czy zazdrości. Nie obchodziło mnie, że był we wszystkim lepszy. W końcu był półbogiem, Aristos Achaion, Najlepszym z Greków. Lecz w tamtym momencie był jedynie młodym nastolatkiem, cieszącym się ze zwykłego, zimowego dnia. Szczerzył się jak głupi, patrząc na mnie. Nigdy w życiu nie widziałem piękniejszego widoku, a miałem szczęście doświadczać go codziennie. Był idealny, nieskazitelny. Ale nie to było najlepsze. Najlepsze było to, że był mój.

Nie mogąc się oprzeć, pocałowałem go. Robiłem to już tysiące razy, ale za każdym razem czułem jakbym się unosił. On odwzajemnił pocałunek, przyciągając mnie bliżej, jego ręce spoczywały na moich biodrach.
Nie wiem ile czasu tak spędziliśmy, nie czułem zimna. Przerwał nam dopiero głos Chirona.

-Przeziębicie się.- powiedział karcąco, ale widziałem kątem oka, że się uśmiecha.- Przygotowałem coś ciepłego żebyście się rozgrzali.

Dopiero gdy Achilles się odsunął, zadygotałem z zimna. Mimo, że zima była piękna, to nie dało się dłużej zostać na zewnątrz. Achilles uśmiechnął się. Obie nasze twarze były czerwone od mrozu. A może od czegoś innego? Pomógł mi wstać, po czym ruszyliśmy za Chironem do naszej groty.

Pod koniec dnia, gdy leżałem w objęciach Achillesa na naszym posłaniu, a na zewnątrz było już ciemno, stwierdziłem, że nie lubię śniegu. Oznajmiłem mu o tym fakcie.

-Mówiłem, że to nic wielkiego.- zaśmiał się cicho.- Niemniej jednak podobało mi się to, że byłeś w pierwszej chwili taki oczarowany.

Gdyby grota nie była zatopiona w mroku, zobaczyłby, że się rumienię. Niedługo potem zasnęliśmy.

let it snowWhere stories live. Discover now