GASTRO ŚWIĘTA

16 1 0
                                    

Razem z @xSadisticWriterx  i LaurieJanuary oraz naszymi kochanymi zabójcami życzymy wszystkim wesołych świąt! <3 

Zbliżały się święta. Ulice były wypełnione po brzegi ludźmi, którzy spieszyli się z kupnem ostatnich prezentów. Kawiarnie oblegali ci, którzy chcieli zwieńczyć ciężki, zakupowy dzień filiżanką dobrej, piernikowej kawy. Wszystkie sklepy były ozdobione różnokolorowymi lampkami, bałwanami, wesołymi, podrygującymi Mikołajami i śpiewającymi skrzatami. Dookoła rozbrzmiewały świąteczne hity, które pomimo upływu lat wciąż były pamiętane. W małym, czarnym golfie, w którym podróżowała czwórka przebranych osób, również nie brakowało wszystkich tych wrażeń, po prostu przestrzeń była ograniczona.

Za kółkiem siedział renifer z dużym, czerwonym, świecącym nosem i rogami. Opaska z tychże rogów, czarna jak włosy mężczyzny, zlewała się z nimi, wyglądał więc, jakby naprawdę był hybrydą człowieka i renifera, co ani trochę mu nie przeszkadzało. Tuż obok niego przebrany za Mikołaja chłopak, spod którego czapki wystawały kosmyki różowych włosów. Właśnie poprawiał sztuczną, długą brodę, pieczętując tym samym swoje ostatnie przygotowania. Dodatkowo, jako oryginalna część stroju dziadka rozdającego prezenty, obwieszony był różowymi, jaskrawymi lampkami, które pasowały do jego włosów. Z tyłu siedziały dwie osoby – śnieżynka w błękitnej, falbaniastej sukience, z rozpuszczonymi włosami posypanymi brokatem i elf, w żadnym wypadku nieprzypominający drobnych pomocników Mikołaja, choć w zielonym swet rze i czapce. Miał nawet sztuczne elfie uszy. Ich stroje idealnie wpisywały się w klimat świąt. Saren stwierdził, że jedyne, czego brakuje w aucie, to głośno dudniącej z głośników muzyki, która wprowadziłaby członków Gastro Killersów w odpowiedni nastrój. To dlatego pochylił się ku radiu i przygłośnił jeden ze znanych hitów, którego wykonawczynią była Mariah Carey. Bez słowa zapowiedzi zaczął wymachiwać swoim dzwoneczkiem, próbując trafić w rytm piosenki, a potem fałszującym, donośnym głosem o zbyt wysokiej tonacji, zaczął wyśpiewywać:

I just want you for my own! More than you could ever know! Make my wish come trueeee! All I want for Christmas is you! Uuuu, bejbe! Spojrzał na swojego towarzysza, który był kierowcą i skierował na niego dzwoneczek. – Teraz ty, Arató!


I don't want a lot for Christmas – mrocznie niski głos kierowcy wybijał się pod niewielki sufit samochodu, którego był właścicielem, i ulatywał przez uchylone okna. – There is just one thing I need, and I... – Choć chciał, to jednak nie umiał zaśpiewać dalszej części, bo właśnie jakiś starszy pan zajechał mu drogę i zmusił do nagłego hamowania. – Kurwa. Pieprzony dziad. Spadaj do grobu! – zawołał przez otwarte po swojej stronie okno i użył klaksonu, by dać wyraz swojemu niezadowoleniu.

Strasznie nie lubił, kiedy ktoś mu przeszkadzał w misjach, wówczas gotów był dokonać dodatkowego mordu. Zazwyczaj jednak tego nie okazywał, zachowując chłód, ale dzisiaj, kiedy zmierzali na ważne wydarzenie, nie panował nad sobą i dał temu wyraz.

Saren otworzył w tym czasie okno, wychylił się przez nie, niemal wyciągając całe swoje ciało na zewnątrz i zadzwonił głośno dzwoneczkiem, machając środkowym palcem oburzonemu starszemu panu. Potem wrócił na swoje miejsce, poklepał Arató po ramieniu i powiedział:

– Nie masz się czym denerwować, stary. Ale jakby co, to mogę go rzucić granatem. Mam kilka ze sobą. – Uśmiechnął się szeroko.
Brunet zerknął w stronę szefa, przez jego twarz przebiegł skurcz, który miał imitować uśmiech.
– Dzięki, ale nie. Będę o tym pamiętał na przyszłość. – Zamyślił się nad czymś. – A nie masz może karabinu? Chętnie odstrzeliłbym jedną głowę albo dwie.
– To ty masz takie bronie zawsze ze sobą. – Saren zmarszczył czoło, po czym zorientował się, że w radiu leci już ostatnia zwrotka piosenki. Zapomniał o całej akcji, a potem obrócił się do Nico i wskazał na niego dzwoneczkiem. – Teraz ty, Nico! Dajesz!

GASTRO KILLERSWhere stories live. Discover now