- Już skończyłeś? - mężczyzna wyglądał na zdziwionego.
Siedział na fotelu do masażu bez koszuli oraz butów, nie mówiąc już o skarpetkach. Mingi z trudem powstrzymał grymas obrzydzenia.
- Skończyłem. Jeśli nie ma pan dla mnie żadnych zadań - przełożony mu przerwał.
- Mam całą masę! - Song zaklął w myślach. - Jest dużo spraw, którymi muszę się zająć, ale nie mogę wszystkiego robić sam...
- No tak...
- Prezes dał mi kilka ważnych zadań w terenie - wyciągnął z szuflady lekko zakurzone teczki. - Jesteś naszym asem, Mingi. Tylko tobie można powierzyć tak ważne zadania - mówiąc to wręczył pracownikowi dokumenty. - Mam nadzieję, że sobie z tym poradzisz.
Poklepał go po ramieniu wracając na fotel. Mingi dygnął zostawiając szefa w spokoju. Liczył na to, że uda mu się szybciej wrócić do domu. Chciał po drodze do domu wpaść do herbaciarni pani Jung. Sortując zioła przeczytał o nich kilka ciekawych rzeczy i miał parę pytań.
Odłożył papiery na biurko. Opadł z nich kurz. Przełożył prezent od kobiety na bok. Wziął pierwszą teczkę. Firma, w której pracował zajmowała się ubezpieczeniami. Często podpisywali kontrakty z większymi firmami by zyskać ich dofinansowanie lub sami byli o nie proszeni. Mingi pracował w dziale, który zajmował się właśnie takimi umowami. Musiał pilnować by nie doszło do żadnego przekrętu lub niedopatrzenia. Gdy w grę wchodziła praca w terenie, najczęściej musiał jechać do konkretnej firmy by rozmówić się na temat takiej umowy. Szczerze tego nienawidził.
Zabrał swoją torbę oraz płaszcz. Powiedział współpracownikom, że idzie w teren i nie wie kiedy wróci, po czym wyszedł.
***
Kiedy wrócił było już ciemno, a budynek był niemal całkowicie pusty. Zapalił lampkę i otworzył pudełko z jedzeniem. Niczego nie zjadł przez cały dzień, był przeraźliwie głodny. Posiłek nie był zły.
Skończywszy jeść, umył pudełko w ubikacji by zwrócić je później właścicielce. Przepakował swoją aktówkę, ubrał się i mógł nareszcie wracać do domu. Zbiegał po kilka stopni. Wychodząc spojrzał na swój zegarek - za piętnaście dziesiąta.
- Cześć Mingi! - poderwał wzrok.
Jakie było jego zdziwienie, gdy zobaczył przed sobą Yunho z siatką w dłoni, czerwonym dresie i lizakiem w ustach. Chłopak uśmiechnął się do niego szeroko.
- Cześć... Yunho.
- Jak ci minął dzień? Wyglądasz na zmęczonego - podszedł do niego, wciskając mu do ręki puszkę piwa. - Rozluźnij się, to nic nie kosztuje.
Delikatnie zmarszczył brwi. Spojrzał na studenta - czuł się nieco niezręcznie. Westchnął i jak gdyby nigdy nic ruszył dalej.
- Zaczekaj na mnie! - zawołał za nim. Mingi próbował udawać zirytowanego pojawianiem się chłopaka, choć w środku bardzo się z tego cieszył.
- Zostań tu, złapię taksówkę - odkrzyknął wychodząc na chodnik.
Przez kilka minut pojazdy mijały go zostawiając po sobie jedynie odór spalin. Jedno z aut się zatrzymało, a Song zawołał Junga.
![](https://img.wattpad.com/cover/193557223-288-k977097.jpg)
YOU ARE READING
Trolley [ateez, yungi]
Fanfictionyunho boi się tramwajów. mingiego nie stać na samochód. yungi; strangers to lovers au
《αттємρт ησ.7》
Start from the beginning