Nie zawierałem głębszych znajomości, uznając to za lekkie marnotrastwo wolnego czasu. Po liceum i tak każdy idzie w swoją stronę, a kontakty się urywają, dlatego wszelkie głębsze relacje uważałem za trwalsze na studiach i dopiero tam planowałem znaleźć sobie przyjaciół. O kimś na stałe nawet nie miałem zamiaru myśleć, bo takie coś zwyczajnie nigdy nie było mi w smak, a ja wolałem być raczej tym samotnym wilkiem, który, no cóż, lubi sobie poużywać od czasu do czasu.

Jedyną osoba, której mogłem przypisać jakiekolwiek miano mojego kolegi był Min Yoongi i to nie dlatego, że go lubiłem, ale dlatego, że był szczery. Znaliśmy się już w podstawówce, ale dopiero w liceum zaczęliśmy jakkolwiek gadać, kiedy okazało się, że właściwie obaj jesteśmy dość samotni. Nie przeszkadzało mi to, ale czasem faktycznie w porządku było komuś ponarzekać, czy cokolwiek. Nie wychodziliśmy razem, nie widywaliśmy się po szkole, nie łączyło nas nic więcej niż nuda i to, że jego starzy mieli do niego podobne podejście co moi do mnie. Mieli w niego zwyczajnie wyjebane, balując sobie na Karaibach, czy innej Bali.

Ale szczerze? Krzyżyk im na drogę, bo mieszkanie samemu ma swoje plusy i to duże. A na pewno nikt ci nie mówi co masz robić.


#Jungkook

- Jungkook, przynieś proszę wino z piwnicy i rozstaw sztućce. - głos taty przerwał mi ostatnie poprawki, będące teraz wycieraniem świeżo umytych talerzy, prezentujących się już dumnie na bordowym obrusie, okrywających stół.

- Tak, tato. - odpowiedziałem szybko, przy czym od razu właściwie odłożyłem szmatkę, żeby tylko zastosować się do poleconego mi zadania.

W piwnicy znalazłem się bardzo szybko, zapalając światło i kierując się do pomieszczenia, w którym na ozdobnych stoiskach ustawione były kolejne butelki starych, pochodzących z najdalszych zakamarków świata trunków. Mój tato od zawsze lubił wino, szczególnie że uważał je za taki dostojny i poważny alkohol, godny tylko tych ludzi z najwyższych sfer społecznych.

Ojciec pracował jako wykładowca na jednej z lepszych uczelni w Stanach, ucząc tamtejszych studentów prawa rzymskiego i historii prawa Stanów Zjednoczonych Ameryki. Z tym że podchodził on do swojej pracy nie tylko jako do obowiązku, ale i pasji, a samych współpracowników traktował jako swoich prawdziwych przyjaciół, z którymi spędzanie czasu było dla niego przyjemnością.

Często, bo conajmniej raz w miesiącu, organizował przy tym kolacje w naszym domu, którym towarzyszyły godzinne rozmowy na tematy takie jak polityka, prawo oczywiście, sport, który miał być moją przyszłością i inne rzeczy, które mniej lub bardziej zapadały mi w pamięć.

Na każdym takim spotkaniu pojawiał się także jeden ze studentów ojca, który jego zdaniem zasłużył sobie na taki zaszczyt, aby móc usiąść przy jednym stole wraz z kadrą doktorów, czy profesorów wykładających na uniwerku. I tak samo było też dzisiaj. Zanim zdążyłem wybrać wino usłyszałem już odgłos otwieranych drzwi, dlatego nie kręcąc się po piwnicy dłużej złapałem pierwszą lepszą butelkę i udałem się z powrotem na górę, pierwsze co zahaczając o kuchnię, gdzie odstawiłem napój.

Ojciec zawsze naciskał na kulturę, od której mogłem odpocząć jedynie w szkole tak naprawdę, gdzie dopiero zaczynałem żyć i to tam spełniałem się jeśli chodzi o swobodę i komfort zachowania. W domu jednak wymaganym było, żeby chodzić jak w zegarku, dlatego przechodząc przez salon przejrzałem się w lustrze, poprawiając koszulę i udałem się już do przedpokoju, gdzie rodzice wciąż witali pierwszego gościa.

Zazwyczaj pierwszy przychodził kolega z pracy taty, doktor Waller, ale ku mojemu zdziwieniu to nie on stał wtedy przy drzwiach. Zamiast tych dobrze mi znanych, siwiejących włosów dostrzegłem blond kosmyki, ozdobione ciemnym odrostem. Mężczyzna zdejmował właśnie płaszcz, śmiejąc się z czegoś z moim ojcem, kiedy mama stała obok i uśmiechała się wesoło, a dopiero po chwili spojrzał na mnie.

mac 'n' cheese                                        [kth x pjm]Where stories live. Discover now