Rozdział 35 | Piekło nie różni się za bardzo od Ziemi

Zacznij od początku
                                    

– Szefie... – wymamrotała Izzy, gdy Anthony był już w połowie zakładania wyjściowego płaszcza. – To skrajnie nierozważne, to co zamierzasz teraz zrobić – dodała, przyglądając mu się zza lady. Była świadoma tego, że nie uda jej się go powstrzymać, lecz i tak chciała spróbować. – Pójście prosto w ramiona czarnej magii zabije cię, dziecię aniołów.

– Dawno mnie tak nie nazywałaś. – Czarodziej w końcu się odezwał. – Odkąd skończyłem piętnasty rok życia i zacząłem naukę magii, nie słyszałem tego określenia.

Mężczyzna chwilę temu zamknął kawiarnię, więc nie musiał się martwić, że ktoś niepożądany usłyszy ich rozmowę.

– Szefie... – wymamrotała, opuszczając nisko ramiona. Wyglądała jak przestraszone dziecko, które żegna się z ojcem wyjeżdżającym na wojnę.

– Skoro się martwisz, to idź ze mną. – Anthony założył kapelusz. – Czarna magia cię stworzyła.

– Wiesz doskonale, że nie mogę czarować! – Izzy krzyknęła. – Będę ci tylko przeszkadzać!

– Zostań więc w kawiarnii. – Wywrócił oczami.

– Zostań ze mną, szefie. Nie musisz pchać się prosto w czyjąś wojnę. – Kobieta spuściła wzrok. – Nie wiemy nawet, kto jest w to wszystko zamieszany! Nie warto ryzykować życia dla obcych osób!

– Masz rację. – Mężczyzna przytaknął. – Ale coś mi mówi, że muszę iść za tym zapachem śmierci.

– Szefie... – Izzy jęknęła.

– Pilnuj kawiarnii.

Anthony wyszedł, trzaskając drzwiami.

***

Caitlyn stanęła przed wejściem do szpitalnego pokoju, w którym leżał Matthew. Nie było ono strzeżone przez policję, gdyż nikt nie przypuszczał, że ktoś będzie chciał go zabić. Każdy myślał, że stracił przytomność w wyniku szoku.

Łowczyni nie mogła wyciągnąć z pochwy swojej katany, z uwagi na wszechobecne kamery, ale użycie pistoletów wydawało się jej jeszcze głupszym pomysłem. Jednak nie mogła pozwolić, by ci zabili Matthewa, nawet jeśli miało to być w szczytnym celu.

Kobieta wiedziała, że się zbliżają, chociaż nikt ich nie zauważał. Sunęli jak cienie, jak ponurzy żniwiarze, szpitalnymi korytarzami.

Są coraz bliżej, coraz bliżej.

Caitlyn praktycznie mogła wyczuć ich oddechy.

Są coraz bliżej, coraz bliżej.

Nagle kobieta poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu.

***

Natalie wywróciła oczami na kolejne rewelacje Shikiego. Nie chciała go już dłużej słuchać, ale demon jak na złość nie chciał się zamknąć. Cały czas uważał, że nastolatka powinna udać się do jakiejś kawiarni, bo jakiś czarodziej ją ochroni. Nat nie rozumiała za bardzo, przed czym ma być chroniona i dlaczego Shikiemu tak na niej zależy, ale nie drążyła tematu, licząc, że dzięki temu szybciej się przymknie.

– Dobra, ale teraz stul japę – syknęła przez zaciśnięte zęby. – Mam teraz historię i jak znowu przez ciebie będę miała do napisania kolejne wypracowanie, to zobaczysz, że wcisnę ci je w odbyt.

– Nie kuś. – Demon uśmiechnął się, ale zamilknął.

Nagle dziewczyna, jak i reszta osób, z którymi miała teraz zajęcia, zobaczyła zbliżającego się do nich Sherwooda (nauczyciela historii) z tą samą obojętnością wymalowaną na twarzy i niosącego plik kartek. Szykowała się chyba niezapowiedziana kartkówka.

Pamiętaj o śmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz