Milczeliśmy, ponieważ nie wiedzieliśmy od czego zacząć i na czym skończyć. Mój przyjaciel wydawał się tym wcale nie przejmować - jego twarz jak rzeźba wystawiona na ekspozycji w muzeum pozostawała identyczna, od kiedy pierwszy raz na niego dziś spojrzałem.

Wiedziałem, że ciszą nic nie zdziałamy. Nie byłem pewien na czym stoję i tym bardziej, kto zawinił, ale jako człowiek szczery i nienawidzący kwasów w relacjach, postanowiłem przełknąć gulę w moim gardle:

- Jimin... Co się dzieje? - obróciłem głowę w stronę mojego rozmówcy, który nie wykazywał żadnej reakcji - wiem i widzę, że coś jest nie tak... powiedz coś, proszę.

Cisza.

Jakże wspaniała i wyzwalająca, nieprawdaż?

Nie.

Nie teraz.

- Jeżeli zabolało cię, że nie powiedziałem o tych zaręczynach wcześniej to przepraszam. Nie chciałem, ale wszystko działo się szybko i po prostu poszedłem za impulsem...i tak wyszło.

Znowu nic.

- Cholera Jimin. Twoje milczenie nie jest dobre w tym momencie. Chciałem z tobą wszystko wyjaśnić, a ty nie chcesz współpracować. Czy naprawdę, aż tak boli Cię moje szczęście?

Prowadzenie takiej rozmowy przypominało bardziej monolog niż dialog, co komplikowało całą sytuację.

- Nie wiem... zazdrościsz mi? Myślałem, że jako przyjaciele mówimy sobie o wszystkim tymczasem od osób trzecich dowiaduję się o twoich napadach płaczu w randomowych momentach... i o tym jak wypłakujesz się Taehyungowi i Jungkookowi. Co się z Tobą dzieję? Chciałbym Ci pomóc - twoje szczęście jest moim.

Westchnąłem, gdy spuścił wzrok na palce.

- Eh po prostu... czuję, że Cię tracę.

Wreszcie uraczył mnie krótkim, przelotnym spojrzeniem, a jego karmelowe oczy błysnęły rubinem.

- Albo płakał albo nie spał - pomyślałem.

- Trochę się gubię w tym... w tych wszystkich przygotowaniach i powinnościach. Musisz zrozumieć, że bardzo cię teraz potrzebuję.

Widziałem, że moje słowa go trafiły. Zmarszczył brwi, jakby analizując, co przed chwilą powiedziałem i wreszcie spojrzał na mnie.

Ale jego oczy zmieniły wyraz.

Jakby smutek i pustka rozpłynęły się wraz z powiewem lodowatego wiatru.

Nie potrafiłem go rozszyfrować.

Myślałem, że będziemy trwać tak jeszcze długi czas, ale on zbliżył się.

Pogładził mój policzek kciukiem i popatrzył z wielką czułością, jakby chciał przeprosić za swoją ucieczkę.

Jakby chciał zaleczyć wszystkie siniaki i przetarcia na moim ciele.

Jakby chciał mi coś przekazać.

Po czym dotknął swoimi wargami tych moich.

Paraliż. Tak mógłbym określić stan, kiedy zdałem sobie sprawę, że właśnie się całowaliśmy.

Trwało to zaledwie parę sekund, a sam pocałunek porównałbym do machnięcia skrzydeł motyla.

Zacisnąłem oczy i odepchnąłem go.

Przecież to było niewłaściwe.

- Jimin, co ty...

- Ja tak dłużej nie mogę. - powiedział nie odwracając swych tęczówek od moich – Wiem, że to najgorszy moment na to wszystko... ale myślałem, że wiesz...

- Że wiem?

- Że cię kocham.

Odwróciłem wzrok i przełknąłem ślinę. Serce dudniło w mojej piersi, jakby próbowało wystukać rytm odpowiadający szybkości zdarzeń, które właśnie się działy.

- I nie tak jak ty mnie... t-tak jak ty kochasz muzykę i każdy wieczór spędzony pod gwizdami w stogach siana i-i...

- Dlaczego teraz? Dlaczego chwilę przed moim ślubem z... z moją ukochaną?

- Yoongi - oczy Jimina zaczęły się szklić.

- Nie! Nie Yoongi. Boli mnie to, że nigdy mi o tym nie powiedziałeś wcześniej... Że znamy się tyle, a ja naiwny myślałem, że nie mamy przed sobą żadnych tajemni-

- Ale ja przepraszam.

- Nie przerywaj mi choć teraz, okej?! Przez ten cały cholerny czas czułem się jak najgorszy śmieć, bo po prostu zamilkłeś z dnia na dzień bez żadnych powodów!

Z jego gardła wydobył się szloch, a pojedyncze kryształki spływały po pucołowatych policzkach.

- To niczego nie zmienia. Niedługo będę mieć ślub z osobą, którą kocham, wnoszącą wielkie szczęście do mojego życia. - westchnąłem - Nie wiem... czy oczekiwałeś, że momentalnie zrezygnuję z wszystkich moich planów o jakich doskonale wiedziałeś, ponieważ ciągle byłem z tobą szczery? Ponieważ, zawsze Ci ufałem i zawsze chciałem dla ciebie, najlepiej?

- Yoongi...

- Zapomnę... zapomnę o tym co się tu wydarzyło i tobie też to radzę.

Powoli zszedłem z 'naszego' stogu siana.

- Mam nadzieję, że przełkniesz swoją dumę. Przykro mi, że tak wyszło.

I uciekłem.

Uciekałem między kolbami kukurydzy, obraz powoli zamazywał się od łez.

Uciekałem przed wszystkimi konsekwencjami, które były pewne.

Uciekałem przed jego smutną twarzą, zamrażającą moje serce w lód.

Uciekałem przed poczuciem winy, rozrywającym mnie od środka na małe kawałeczki.

Uciekałem przed jego łzami zalewającymi całe okoliczne pola.

Moje słowa były samoobroną.

Ostrzami, które bezlitośnie przebiły serce Park Jimina.

Park Jimina, który jeszcze długo chował twarz w dłoniach, a jego lament odbijał się od starego dębu z rozwianymi liśćmi.

Ale ja już tego nie wiedziałem...

... ponieważ zapomniałem.

... ponieważ burza trwała.

***

Yeah, mały maratonik...

Miłego jedzonka (bo właśnie po nie idę)^^ 


Your Sunny Smile | YoonminМесто, где живут истории. Откройте их для себя