Prawda otwiera oczy || Miniaturka

2.7K 90 18
                                    

Huk zamykanych drzwi przerwał ciszę jaka panowała w domu. Westchnęła i przymknęła oczy ukrywając twarz w dłoniach. Coraz częściej zdarzało się, że mama wracała w kiepskim humorze, zamykała się wtedy w pokoju i nie chciała nikogo do niego wpuścić. Dziewczyna już dawno odpuściła sobie jakiekolwiek próby dowiedzenia się co spowodowało obecny stan matki. Po mimo usilnych starań milczała ona jak grób, ledwo ukrywając łzy jakie wtedy pojawiały się w jej oczach. Czuła się wtedy taka bezsilna, raz nawet poszła do ojca jednak ten zbył ją machnięciem ręki, mówiąc, że matce przejdzie i żeby się niczym nie przejmowała.

Jednak taki stan rzeczy utrzymywał się już od dłuższego czasu.

Spojrzała przez okno przypominając sobie wszystkie te szczęśliwe chwile jakie z nimi spędziła, zanim coś ewidentnie zaczęło się psuć. Mogli ją zbywać lecz wiedziała swoje, coś się działo, a oni nie mieli zamiaru jej powiedzieć co.

Zacisnęła usta.

Spróbuje.

Ten jeden, ostatni raz.

Może tym razem otrzyma odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Wstała z łóżka i skierowała się w stronę schodów prowadzących do salonu.

Przeszła obok lustra i zatrzymała się w pół kroku. Wypuściła cicho powietrze i spojrzała na swoje odbicie. Na to, co za każdym razem widzi rano w lustrze też nigdy nie dostała odpowiedzi. Pytając się dlaczego ich nie przypomina zbyli ją byle czym, jednak dla niej stanowiło to jedną wielką zagadkę. Jej długie falowane blond loki w niczym nie przypominały tych prostych rudych włosów mamy czy kruczoczarnych taty. Nawet jej młodsze rodzeństwo było wypisz wymaluj kopią, któregoś z rodziców. Jednak ona odstawała od reszty.

Przyjrzała się uważniej. To co ją zawsze najbardziej fascynowało to jej oczy. Takie różne od oczu rodziców, a zarazem takie niespotykane. Obramowanie miały ciemno brązowe, a do źrenicy przechodziły w jasny niebieski.

Stała by dalej zamyślona gdyby nie hałas jaki dobiegł ją z salonu. Cicho tak jak tylko umiała zeszła po schodach i usiadła na ostatnim stopniu.

- Jak tak możesz! - usłyszała krzyk swojej matki, zmarszczyła brwi. Nie pamiętała kiedy ostatni raz krzyczała czy choćby podniosła głos, jakby nie patrzeć ostatnio praktycznie w ogóle się nie odzywała. - Nie wierzę po prostu nie wierzę!

- O co ci znowu chodzi? - odpowiedział spokojnym, wręcz zmęczonym głosem jej ojciec.

- O co? O co?! Ty dobrze wiesz o co! - warczała. - Jesteś tchórzem! Pieprzonym tchórzem!

Harry wstał z fotela i stanął na przeciwko swojej żony.

- Nie, nie mam bladego pojęcia co sobie tym razem ubzdurałaś. - I on zaczął podnosić głos. Emily siedząca w tym czasie na schodach nie mogła wyjść ze zdziwienia, jej rodzice nigdy się nie kłócili. A teraz wręcz skakali sobie do gardeł.

- Co sobie ubzdurałam?! Co?! Zgadnij wielki panie Potterze jeśli się nie domyślasz gdzie dziś byłam. Hmmm? Jakieś pomysły czy może też nie wiesz? - Jawnie z niego drwiła, w tej chwili Ginny Potter straciła ostatnie resztki swojej cierpliwości do męża i jego wręcz dziecinnego zachowania.

Chłopak zacisnął dłonie i posłał żonie ostrzegawcze spojrzenie.

- Nie zaczynaj znowu tego...

- Tego czego!? Co? Mam już do jasnej cholery dość tego jak się zachowujesz. Jak rozkapryszony dzieciak bez sumienia. Jakbyś był tchórzem, zwykłym marnym tchórzem, który boi się nawet własnego cienia...

- Ginny...

- No co Ginny? No co?! Mówię to co widzę! Minęło już 14 lat... 14 lat Harry... - jej głos trochę przycichł, by znów powrócić z mocą. - Ale nie, nie odwiedziłeś jej ani razu! Ani jeden jedyny pieprzony raz! Ona by tak nie zrobiła. Pamiętałaby o tobie wiesz? Nie byłoby dnia by do ciebie nie przyszła. A ty... a ty nie zdobyłeś się na to ani razu, zostawiłeś swoją najlepszą przyjaciółkę na pastwę losu. Myślałam, że potrzebujesz czasu... Jednak myliłam się. Tak łatwo było ci o niej zapomnieć co?

Miniaturki Dramione by Ruby RosierWhere stories live. Discover now