Rozdział 7

4.2K 185 48
                                    

Trzy dni później





- I jak tam twoje głębokie przemyślenia? - zapytał tata, gdy przyjechałam na koniu z polany.

- Takie same jak wczoraj i przedwczoraj, i przed-przedwczoraj..

- Dobra, zrozumiałem. - machnął ręką. - Powiesz mi kto to jest?

- Na razie wolalabym nie.. - rzekłam niemrawo. - Ale obiecuję, że jeśli coś z tego będzie, to Ci powiem. - dopowiedziałam.

- Dobrze.. Kiedy tak w ogóle chcesz wracać?

- Powinnam już dzisiaj. - odpowiedziałam. - Odrobiłam już trochę zaległości, ale nadal mi tam jakieś zostały.

- Rozumiem. W takim razie powinniśmy się powoli zbierać.

- Jasne, pójdę się spakować.

Weszłam po schodach do mojego, obecnego pokoju i wzięłam plecak do ręki. Zaczęłam powoli pakować swoje rzeczy. Gdy już prawie kończyłam zadzwonił mój telefon.

- Halo? - odebrałam, bez patrzenia kto to.

- Słyszałem, że wyjechałaś do ojca. - od razu rozpoznałam głos przyjaciela.

- Tobie też "cześć" Matt. - zaśmiałam się.

- Cześć, więc to prawda? - dalej dopytywał.

- Tak, ale dzisiaj już wracam. Już jutro muszę iść od szkoły. - powiedziałam, od niechcenia, na co ciemnowłosy się zaśmiał.

- Nooo jasne.. - dalej się śmiał. - A tak inną drogą. - spoważniał nagle. - McColin się o ciebie pytała.

- Serio? - poderwałam się z łóżka, słysząc słowa przyjaciela.

Powiem szczerze, że spodziewałam się nienawiści do mojej osoby po ostatniej akcji.

- Serio, serio. Pytała o powód dlaczego cię nie ma.

- I co jej odpowiedziałeś? - zapytałam ciekawa.

- Że prawdopodobnie wyjechałaś. - odpowiedział. - I się nie myliłem. Zawsze jeździsz na polane, by trochę pomyśleć. I założę się, że tym razem też tak było.

- Tak, tak masz rację. - przytaknęłam.

- Roksana! - usłyszałam krzyk mojego taty.

- Muszę kończyć. Widzimy się jutro w szkole. - powiedziałam. - Do jutra.

- Do jutra. - zakończył połączenie, a ja wzięłam plecak zeszłam na dół.

- Już jestem. - poinformowałam go, gdy znalazłam się w korytarzu.

Założyłam buty oraz skórzaną kurtkę i udałam się do samochodu. Wrzuciłam plecak do bagażnika i usiadłam na miejscu pasażera.

- Gotowa?

- Niestety tak.. Wolałabym jeszcze zostać. - odpowiedziałam.

- Zaczną się wakacje, to przyjedziesz do mnie na dłużej.

Przytaknęłam tylko i wyjrzałam przez okno. Pola oraz łąki były praktycznie wszędzie. Niedaleko też płynęła mała rzeczka.

Jechaliśmy niecałą godzinę. Gdy byliśmy na podjeździe, pożegnałam się z tatą, zabrałam swoje rzeczy i weszłam do domu.

- Hej, już jestem! - krzyknęłam, by moja rodzicielka mogła mnie usłyszeć.

- Cześć. - wyszła z salonu. - Dobrze, że jesteś. Mamy gościa. - uśmiechnęła się do mnie lekko.

- Kogo? - poszłam za kobietą i wyjrzałam zza ściany.

Powiem szczerze.... Nie spodziewałam się tej osoby u mnie w domu.

- Pani McColin.. - szepnęłam.

- Dzień dobry, Roksana. - wstała i podeszła do nas.

- Roksi, gdzie twoje maniery? - moja mama szturchnęła mnie w ramię. Pokręciłam szybko głową i spojrzałam w te niezwykłe, niebieskie tęczówki.

- Dzień dobry. - powiedziałam ledwie, po czym odwróciłam się w stronę mamy. - Nie rozumiem.... - szepnęłam bardzo cicho, w nadziei, żeby nie usłyszała mnie nauczycielka.

- Pani przyszła, by powiedzieć co masz zadane i tak dalej. Podała też terminy testów, które się nagromadziły w tym tygodniu. - powiedziała. - Ale że już jesteś, to resztę poda tobie.

- Mamo, ale jestem tak strasznie zmęcz... - zaczęłam pierwszą, lepszą wymowkę, ale mi przerwano.

- To będzie chwila. - weszła mi w zdanie. - Kilka informacji zostało. - uśmiechnęła się do mnie pokrzepująco.

- No dobrze... - westchnęłam. - Zapraszam do mnie. - machnęłam ręką i zaczęłam kierować do w stronę schodów.

Gdy byłyśmy przy moim pokoju, przepuściłam w drzwiach blondwłosą, po czym sama weszłam i zamknęłam drzwi. Podeszłam do biurka i wzięłam z niego pierwszą kartkę, która na nim leżała oraz długopis. Kątem oka widziałam jak nauczycielka usiadła na moim łóżku, dlatego po chwili siedziałam obok niej. Oczywiście... Zachowując odpowiedni odstęp. Nie wiem co może mi odwalić, po ostatnim razie.

- Więc.. - odchrząknęłam. - Więc co jeszcze zostało?

Niebieskooka patrzyła na mnie przez chwilę i skanowała moją twarz wzrokiem.

- Coś nie tak? - zapytałam, całkowicie przekręcając się w jej stronę.

- Zastanawiam się nad czymś? - odparła w końcu.

- Nad czym? - odłożyłam rzeczy obok siebie i skupiłam całą uwagę na niej.

- Po tym co powiedziałaś w klasie... Nagle wyjechałaś. - powiedziała cicho. - Dlaczego?

- By trochę pomyśleć. - wzruszyłam ramionami. - Musiałam poukładać w głowie kilka trudnych dla mnie rzeczy. - dopowiedziałam.

- Yhym.. - spojrzała na chwilę na moje usta, ale szybko wzrokiem powróciła do oczu. - Więc tak...

Zaczęła mówić co muszę odrobić, jaki projekt wykonać i na jakie testy się przygotować. Tak jak sądziłam, że tego będzie mało, bo to tylko "trzy" dni, tak jest tego od wała.

- Ile mam czasu, by to wszytko odrobić? - zapytałam i zerknęłam na nią.

- Tydzień.

- Mało... - mruknęłam.

- Zdolna jesteś, więc dasz sobie radę. - uśmiechnęła się szeroko. - No dobrze... Muszę się już zbierać.

Wstała z mojego łóżka i podeszła do drzwi. Zrobiłam to samo co ona i chwyciłam za klamkę. Gdy chciałam otworzyć drzwi, te ani drgnęły.

- Co jest? - wymamrotałam i złapałam drugą ręką za klamkę, po czym zaczęłam ciągnąć. - Zacieły się. - spojrzałam na nią.

- I co teraz?

- Napiszę do mamy, żeby nam otworzyła z drugiej strony. - wzięłam telefon do ręki. - Szlag..

- Co się stało? - podeszła do mnie.

- Mama pojechała na zakupy. - opadłam, zrezygnowana na łóżko.

- Trochę sobie tu posiedzimy. - blondwłosa usiadła obok mnie.














——————————————————
Ja bym się cieszyła z takiego obrotu spraw w moim prywatnym życiu😶😅

Do następnego😁

I shouldn't love YouUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum