Zawiązka Nowego Początku

Comenzar desde el principio
                                    

- Lan Zhan! Lan Zhan! Ładnie wyglądam? - roześmiany głos WuXiana rozbrzmiał wkoło.

- Mn. - mruknął, jednak dalej z uśmiechem, WangJi.

W tej też chwili ujrzeli w oddali zbliżających się Sizhuiego i JingYiego. Obaj żywo o czymś rozmawiali i, co było bardzo dziwne, JingYi robił to w miarę po cichu. Owszem, jego głos nadal był zbyt mocno słyszalny z daleka, jednak w porównaniu z wcześniejszymi spotkaniami, dało się dostrzec różnicę. Młodzi uczniowie podeszli do już stojącego małżeństwa i ukłonili się w powitaniu. Starsi skinęli im głowami.

- Co was sprowadza dzieciaki? - zapytał Wei opierając się ręką na ramieniu WangJiego.

Sizhui jako pierwszy postanowił zabrać głos.

- Przyszliśmy zapytać się czy możemy iść razem z paniczem Jin Lingiem na nocne łowy.

JingYi energicznie kiwał głową po każdym słowie przyjaciela.

- Przyszedł nawet osobiście, żeby nas zaprosić. HanGuang-Jun, starszy Wei, możemy pójść?

Oboje patrzyli na nich błagalnym wzrokiem. Wei WuXian spojrzał na Lan Zhana, mimo że miał zamiar dać im zgodę. Wyższy mężczyzna jeszcze chwilę badał ich wzrokiem.

- Możecie iść.

Chłopcy szczęśliwi podziękowali i już mieli odchodzić, gdy złapał ich w objęcia Wei Ying, tym samym zatrzymując w miejscu.

- Możecie iść, ale wysyłam z wami Wen Ninga. Skoro na łowach będzie Jin Ling to Jiang Cheng na pewno też tam będzie. Jak on może mieć ochronę, to wy też. Nie możecie być gorsi. No, teraz możecie wracać.

Wei puścił ich i podparł się rękami o biodra. Chłopcy jeszcze raz mu podziękowali i odeszli, rozmawiając jeszcze energiczniej niż zanim przyszli. Kiedy zniknęli, schodząc po kamiennych schodach, zwrócił się do Lan WangJi. Wyglądał jakby wcześniejszy dobry nastrój nieco w nim ostygł, jak gdyby coś go trapiło. Lan WangJi zbliżył się, badając uważnie każdy jego ruch.

- Coś nie tak? - spytał z nutą troski w głosie.

Wei WuXian uśmiechnął się smutno.

- Od rana mam dziwne przeczucie. Jakby coś miało się zaraz stać. Nie wiem czy to coś dobrego, czy nie, ale nie daje mi spokoju.

HanGuang-Jun objął go i złożył na jego ustach krótki pocałunek.

- Wszystko będzie dobrze. - powiedział, poprawiając przekrzywiony wianek na głowie partnera. - Musi. - dodał szeptem.

Nagle, tę wspaniałą chwilę przerwał krzyk Lan QiRena dobiegający, co prawda, z daleka jednak zapewne doskonale słyszalny w całym Zaciszu. Nie trzeba się długo domyślać, czyje imię przeklinał w tym momencie. Jego właściciel zaśmiał się szczerze.

- Czemu wuj na ciebie krzyczy?

Złote tęczówki przewiercały posiadacza tych stalowych na wylot jakby chcąc znaleźć odpowiedź w jego myślach. Wei otarł niewidzialną łzę.

- Powiedzmy, że trochę odświeżyłem wygląd jego brody.


*

Dziedzic Yiling Donde viven las historias. Descúbrelo ahora