W świecie, w którym czarodziejów uważa się za nędzny wybryk natury i spycha się ich na margines społeczeństwa, życie młodego maga nie może być proste. Pośród prześladowań i nienawiści, w miasteczku, o którym ludzie wielkiego świata zdążyli zapomnieć...
Przybywam do Was z pierwszym okazyjnym spin-offem do CBW, no bo przecież Wszystkich Świętych/Dziady/Halloween zobowiązuje ;) I mam żarcik o nekromantach! Tylko zaczniemy od słabszego, bo jak walnę z grubej rury, to potem nie będę mogła dowalić lepszym :')
1# żart o nekromantach (źródło: upjoke.com/necromancer-jokes)
"Can't spell necromancer without "romance""
BADUMTSSS.
Nie przełożę na polski bo nie miałoby sensu, sorry :c Chociaż nie, mogę spróbować.
Będzie słabiej, ale... "nie napiszesz nekromantyczny bez zawarcia w nim "romantyczny"" , iks de i fanfary.
A teraz już zapraszam do tego co poniżej ;)
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Ładny był dzionek. Taki nie za ciepły, nie za zimny, tylko akurat. Słoneczko raz po raz wyglądało zza chmur, na przemian pozwalając się ogrzać w jego promieniach i od nich odpocząć. Valdberg, jako miasteczko położone na środku morza, cechował się łagodniejszym klimatem niż ten kontynentalny, ale i tak liście drzew zdążyły już zmienić barwę na złoto i czerwień, a noce stały się zimne. Nic dziwnego, w końcu dzisiaj wypadała Noc Duchów, a wraz z nią Dziady. A to oznaczało, że powinniśmy odprawić obrzędy z guślarzem, zwłaszcza że od ostatniej jesieni znowu straciliśmy paru towarzyszy.
Tyle, że guślarza szlag trafił na wiosnę i od tamtej pory nikt inny nie wykazał zainteresowania zamieszkaniem na wyspie, na której aż roiło się od „Przeklętych" dzieciaków. Tym sposobem skończyliśmy w kropce.
Chyba że pewien nekromanta zechciałby wziąć tę rolę na siebie, pomyślałam.
Naprawdę świetnie mi się leniuchowało pod tą starą jabłonią, ale gdy słońce znowu wyjrzało zza chmur i uderzyło mnie prosto w przymknięte powieki, uznałam, że dość tego. Przeciągnęłam się na trawie, wstałam, poprawiłam podwiniętą sukienkę i rozejrzałam się wokoło. Noxa nie widziałam od śniadania. Może powinnam najpierw zapytać o zdanie Mistrzynię?
Nie, niech Kiri ją namawia. O ile ja ją szanowałam (i podpatrywałam u niej to i owo z zakresu manipulacji płcią nie-piękną), o tyle Kieran wręcz ją ubóstwiał i tym samym zyskał sobie jej specjalne względy już dawno temu. Jeśli ktoś miał szansę namówić ją do wykorzystania jej młodszego brata do takich celów, to z pewnością Rudy.
To znaczy Kasztanowy, poprawiłam się w myślach ze złośliwym uśmieszkiem.
Tak czy inaczej, musiałam go znaleźć. Skoro Nestora nie było w moim towarzystwie, znaczyło to, że gdzie Kiri, tam i Nox.
Z westchnieniem przeciągnęłam się raz jeszcze, z żalem uznałam, że ostatnie jabłka rozkradliśmy już dawno, po czym zarzuciłam na ramiona porzucony na ziemi koc i ruszyłam w stronę miasteczka. Skoro opiekunowie do tej pory nie wpadli na pomysł, żeby poprosić Noxa o pomoc, musiałam to zrobić sama. Chociaż bądźmy szczerzy, nie dziwiło mnie to.