01. MALINY I ZACZAROWANA BUDKA

Start from the beginning
                                    

Młoda kobieta tak zatapiała się w tych myślach, popijając malinową herbatę, dopóki na zewnątrz nie usłyszała głośnego huku, a potem dymu. Przerażona dziewczyna odskoczyła na bok wylewając krople herbaty na podłogę.

-Kto jest w kuchni?!-dało się usłyszeć krzyk z drugiego piętra na co Penny zmarszczyła brwi. Przeklęty hałas. Przeklęty ktoś kto tego hałasu narobił.-Halo?!

-To tylko ja, pani Robinson. Penny.-odezwała się po chwili nastolatka, znów gwałtownie odwracając się w miejsce hałasu. Przeklęte drzewa. Czemu muszą wszystko zasłaniać?-Upadł mi hm... garnek.-dokończyła, sama do końca nie dając wiary w swe słowa.

-Jasne Penny.-odparła, wpół przytomna kobieta, a jej głos ucichł już po chwili co lekko zdezorientowało Stevens. Może po prostu miała szczęście, że wychowawczyni nie zwróciła na nią większej uwagi? Nie, przecież Stevens nie wieży w szczęście.

Dziewczyna westchnęła teatralnie i odstawiła kubek z herbatą na rogu drewnianego stolika i szybkim, ale cichym krokiem wybiegła z sierocińca w kierunku miejsca hałasu.

Cokolwiek to było Penny na pewno nie biegła tam z powodu liczenia na coś magicznego. Stevens liczyła raczej na to, że ktoś może potrzebować jej pomocy, niż to co naprawdę tam zastała.

Było to wielkie zagłębienie w ziemi spowodowane najpewniej spadnęciem z dużej wysokości, tej niebieskiej butki telefonicznej która znajdowała się parę metrów od niej, również w zagłębieniu. Ale musiało istnieć jakieś racjonalne wyjaśnienie tego zjawiska. Nawet najdziwniejsze.

-Jest tam ktoś?!-krzyknęła po chwili dziewczyna, tym samym zbliżając się do zagłębienia.

-Tak!-usłyszała krzyk z dołu, przez co automatycznie odskoczyła na bok, o mało nie przyprawiając się o atak serca.-Tak, tak. Czy mogłabyś mi pomóc?-dokończył nieznany jej głos, na co dziewczyna podeszła bliżej by uważniej rozpoznać jego barwę.

Był to mężczyzna, na pewno starszy od niej. Jego głos wskazywał na to, że nie dostał raczej jakiś ciężkich urazów, a po prostu stara się wydobyć z uszkodzonej budki telefonicznej i tego dużego zagłębienia w ziemi, jakie spowodował.

-J-Jak to się stało.-wyjąkała dziewczyna, starając zejść w dół, nie narażając się na siniaki i gruz znajdujący się nieopodal.-Wszystko dobrze? Proszę Pana?

-Tardis miała lekkie zderzenie.-odparł i już po chwili Stevens mogła ujrzeć jego twarz wyłaniającą się znad butki telefonicznej.-I tak znalazłem się tutaj. Możliwe, że panel sterowania przestał działać lub źródło zasilania padło. Macie tu może jakiegoś speca od naprawy wehikułów czasoprzestrzennych? Przepraszam, który mamy rok?-dziewczyna zmarszczyła brwi speszona zachowaniem mężczyzny.

Na pewno nie zachowywał się jak normalny dorosły jakiego znała. Może z charakteru był lekko zbliżony do Pana Owen'a, choć i tak dla Penny ten mężczyzna wydawał się szalenie nienormalny. I o czym on mówił? Jaka Tardis? Czy wraz z nim była jakaś inna osoba?

-Który mamy rok?

-Dwa tysiące czternasty.-odpowiedziała zakłopotana nastolatka, nie wiedząc na jaki temat rozmawiać z nieznajomym. W końcu podała mu rękę i pomogła wstać, na co mężczyzna tylko kiwnął głową i poprawił muszkę.

-Mhm.-mruknął i otrzepał się z kurzu.-Umiesz naprawiać wehikuł czasu?

-Że co?

-Tardis. Czyli zaawansowana maszyna do podróży w czasie i przestrzeni. Ludzie. Cóż za prosta cywilizacja, choć przyznam, że po dzieciach spodziewałem się większej wiary.

ETERNITY • DOCTOR WHO [1]Where stories live. Discover now