Rozdział 1 (cz.1)

319 47 22
                                    

Siedem lat później...

Gdy skrzydła dębowych drzwi trzasnęły o ścianę, odgłos przypominający dwa wystrzały rozniósł się z pędem błyskawicy po dużej, jeszcze dziś pustej, przestrzeni. Wszystkie spojrzenia zebranych gości zwróciły się w kierunku człowieka, który przemierzał właśnie wściekłym krokiem pomieszczenie. Kiedyś będzie salą balową kolejnego hotelu Berenice Rossetti, głowy jednej z najstarszych rodzin mafijnych we Włoszech. Jako jedyna kobieta w obecnym tu gronie, nawet się nie wzdrygnęła, podczas gdy inni skrzywili się na hałas, którego powodem było wejście, znacznie spóźnionego, Federico Ferrara. Jemu jednak, z racji przewodnictwa w radzie, mogło ujść na sucho lekceważenie zasad, jakimi kierowały się rodziny od wieków. Jego nieodłączny ochroniarz, potężny i groźny niczym niedźwiedź gotów do pożarcia wszystkich, którzy śmieliby się zamachnąć na jego szefa. Przyznawała przed samą sobą, że miała ochotę na tego wielkoluda, odkąd tylko Ferrara sprowadził go z jakiejś zatęchłej rosyjskiej wioski. Przyjdzie i na niego czas — pomyślała, uśmiechając się lekko kącikiem ust tak, by nie dostrzegły tego sępy z parodii dzisiejszego zebrania.

Jak zawsze, jej obecny kochanek, usiadł u szczytu długiego, mahoniowego stołu, stworzonego wyłącznie na potrzeby tych spotkań. Na blacie wyrzeźbiono emblematy wszystkich rodzin dzierżących władzę na danym terytorium. Berenice zajmowała miejsce po jego lewej ręce, po prawej zaś Emilio Greco. Odkąd zasiadła zamiast ojca w Cupoli1, w chwilach dobrego nastroju żartowała, że Emilio był jego frusta2, zaś ona jako bliska jego zimnemu sercu, ogrzewała je po jego prawicy.

Usiłowała wykrzesać z siebie choć odrobinę skupienia, lecz widok starszych mężczyzn udających, że nadal mają tak wielką władzę, jak niegdyś, odbierało jej całą przyjemność dzisiejszego spotkania. Zazwyczaj lubiła zebrania rodzin. Zwłaszcza w początkowym etapie stanowiły dla niej nie lada rozrywkę, kiedy to w dosyć dosadny i krwawy sposób pokazała, że należy jej się szacunek, jak każdemu z nich. Bycie kobietą nie miało tu żadnego znaczenia. Odziedziczyła po ojcu to miejsce i nie zamierzała się poddać jakiejś bandzie staruchów. Tak też zrobiła, choć wielu się to nie podobało. Nadal miała wielu wrogów pośród dzisiejszego zgromadzenia. Choć wielkimi krokami szło nowe. Ich synowie byli gotowi do przejęcia roli capofamiglia3, to jednak nadal tkwili w przeszłości udając często, że Berenice po prostu nie istniała.

Wielokrotnie jednak przypominała im o sobie. Cóż, taka rola kobiety zarządzającej potężną firmą – pomyślała kąśliwie. Mając rozległe koneksje, które zdobyła w zaledwie kilka lat, oraz utrzymanie kontaktów ojca, nie mogli jej tak po prostu ignorować. Choć wielu próbowało.

Uniosła lekko kącik ust. Tak. To były dobre wspomnienia. Nadal czuła smak przelanej krwi. Było coś niezwykle kojącego w jej szkarłatnej barwie. Ciecz, która przepływając przez żyły daje życie, lecz gdy jej zacznie brakować, odbiera je często w męczarniach. Marne żywoty spływające niczym krwawa rzeka u jej stóp, były znakiem rozpoznawczym Berenice Rossetti – znanej bardziej jako Donna Lupa4. Wilczyca broniąca swego stada. Idealnie do niej pasował ten pseudonim, choć odkąd z sukcesem wkroczyła na diamentowy szlak, przylgnął do niej nowy przydomek – Regina di diamante5. Wielu nie podobało się to, że osiągnęła sukces tam, gdzie inni polegli przez brak cierpliwości i obcesowość postępowania. Przy tym biznesie istotą była delikatność i wyważenie interesów. Ci starcy żyli jeszcze dawną szkołą i nie pojmowali, że nie zawsze kulka w łeb stanowi idealne rozwiązanie. Potrzeba było stabilności zarządzania. Cóż, może poza koniecznością ukrócenia o rękę, bądź głowę, złodzieja. Nie znosiła, gdy ktoś ją oszukiwał. Nie tolerowała żadnej formy zdrady. Wszyscy wiedzieli, że wówczas istnieje tylko jedno wyjście z sytuacji. Ostateczne i nieodwracalne.

Kiedy zatem wzbogaciła się na nielegalnym handlu diamentami i wkroczyła na zagraniczny rynek, nikt więcej nie ważył się głośno podważać jej decyzji. Dziś miała też swoje własne święto. Hotel w którym się znajdowali był ukoronowaniem jej ciężkiej pracy. Mogła bez większych problemów prać forsę tych bufonów, którzy coraz bardziej oddalali się od swoich interesów przez niezrozumienie rynku. Młoda krew zanim wypłucze starą sprawi, że nazwisko Rossetti będzie na ustach wszystkich. Gdy się obudzą, będzie za już późno. Był tylko jeden, i to całkiem potężnych rozmiarów problem. Ferrara. Mężczyzna, którego wybrała, by stał u jej boku, mimo iż wylądował w końcu w jej łóżku, sercem wciąż był przy swojej zmarłej żonie. Trudno walczyć ze trupem – przemknęło jej przez myśl, gdy zerknęła kątem oka na obiekt swych planów. Nie wchodziły w grę uczucia, lecz czysta kalkulacja. Ferrara od dawna piastował przewodnictwo Cupoli nie tylko formalnie. Zdobył szacunek i uznanie pozostałych rodzin, które zaprzestały wojny o terytoria i zajęły się pielęgnowaniem własnych dobytków, pozostawiając ważkie decyzje w rękach człowieka, który gdyby tylko chciał, zrównałby pozostałych z ziemią.

Nie wszyscy z jej otoczenia dobrze przyjęli jej plany. Federico Ferrara miał bowiem swoje lata, choć trzymał się świetnie jak na mężczyznę, który już za kilka dni będzie świętował pięćdziesiąte piąte urodziny. To właśnie podczas przyjęcia, które urządzała w swoim hotelu, chciała otrzymać od niego konkretne pytanie, na które oczywiście udzieli odpowiedniej odpowiedzi.

I choć naprawdę wolałaby w tym momencie być zupełnie gdzieś indziej, musiała nudzić się na zebraniu, które równie dobrze mogłoby zakończyć się w kilka minut, gdyby to ona miała podejmować decyzje. Niestety, Federico uwielbiał dramaturgię. A to, wiązało się z przedłużeniem całej sprawy.

Cóż, skoro i tak musiała dziś marnować czas, mogła chociaż się zabawić. Lekko uniosła kącik ust, spoglądając spod rzęs na Ferrarę.

— Berenice — mruknął ostrzegawczo, kiedy zsunęła delikatną dłoń na jego udo, kierując się ku jego twardej męskości. Kiedy zacisnęła delikatnie lecz stanowczo palce na wybrzuszeniu, Federico poruszył się minimalnie. To była jedyna reakcja na jej zabiegi. Uwielbiała się z nim drażnić. Potrafił udawać niewzruszonego nawet w chwili, kiedy masowała mu fiuta w otoczeniu głów rodzin mafijnych. Wiedziała, że dobrze wybrała mężczyznę, który da jej władzę, jakiej nie miał nigdy dotąd żaden capo6. Dopnie swego, choćby miała pieprzyć się z samym diabłem, by zdobyć to czego pragnęła. 



---------------------------------------------------

Cupola – wł. kopuła. Komisja mafii sycylijskiej, utworzona podczas słynnego Szczytu w Palermo.

Frusta – wł. miotełka.

Capofamiglia – wł. szef, głowa rodziny.

Donna Lupa – wł. Pani wilczyca.

Regina dei diamanti – wł. królowa diamentów.

 Skrót capo od wł. capofamiglia użyty dla celów fabularnych.

Regina dei Diamanti - Kobieta, która przejęła mafijny tronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz