V - "She's broken but still surviving"

13 2 0
                                    

Minęło już kilka ładnych dni, a on wciąż chodził podenerwowany. A bo to zimno. Bo pada na głowę. Bo ludzie krzywo się patrzą. Bo barłóg w opuszczonej szopie niewygodny i coś go teraz w boku kłuło. Bo jedzenie zimne, niedoprawione. Po zachodzie słońca ciemno z powodu braku elektryczności. O prysznicu mógł co najwyżej pomarzyć. Wszystko to irytowało go i sprawiało, że lepiej nie było wchodzić mu w drogę. Parę idiotów nie odczytało jednak tego jasnego przekazu ani z jego twarzy, ani z postawy ciała, dlatego musieli ponieść tego konsekwencje. Surowe. Brutalne. Bolesne. Wyżywał się na innych, jakby niedostatek, jaki czerpał był winą napotkanych bohaterów albo pomniejszych przestępców, którzy wdali się z nim w spór. Rozbijał czerepy, wybijał zęby, dusił i łamał kości bez żalu, zupełnie odarty z jakiejkolwiek empatii, nie w sosie, żeby prowadzić durnowate rozmowy i prowokować. Wystarczyło jedno krzywe spojrzenie, żeby dać mu powód do działania. Nie reagował na zaczepki, nie kipiał czarnym humorem i pychą tak jak zazwyczaj. Od razu prał po mordzie. Potem odchodził nie czekając aż przeciwnik się pozbiera, aż zbiegną się jego koledzy. Nie dawał sobie chwili na upojenie się zwycięstwem. Po prostu obkręcał się na pięcie niezainteresowany mrucząc jakieś inwektywy pod nosem. Nosił się też zupełnie inaczej niż zwykle. Chodził zgarbiony, trzymał ręce w kieszeniach. Obserwował otoczenie znudzonym, pustym spojrzeniem, z czego dużo czasu spędzał wpatrując się pod własne nogi. Twarz miał poszarzałą i zmęczoną.

Słowem, zrobił się wygodnicki.

Brakowało mu luksusów, do jakich miał dostęp w domu Asami. Nagle wszystko to, co do tej pory było dla niego codziennością, stało się irytujące i niezadawalające. Może nawet w jakiś sposób bezsensowne. No bo co miał tak właściwie robić? Kręcić się od miasta do miasta obijając kolejne mordy, licząc, że w ten sposób stanie się silniejszy? I co? Tak już do usranej śmierci? Jakoś słabo to rokowało na jego najbliższą przyszłość...

Stał się silniejszy. Albo wszyscy dookoła niego słabsi. Odkąd znowu był na "wolności" nie znalazł sobie żadnego zajmującego przeciwnika. Niemniej, zdawał sobie sprawę, że nie był u szczytu swoich możliwości. Walczył dobrze, ale to nie było to. Był szybki, sprawny, zwinny, silny. Ale nie tak szybki, sprawny, zwinny i silny jak wtedy, kiedy osiedlowe pachołki uwzięły się na Asami. Wtedy coś się w nim przebudziło. Jego ciało atakowało na autopilocie, podczas gdy mózg się wyłączał. Kiedy miał ją u swojego boku czuł, że cały Związek Bohaterów wraz ze Związkiem Potworów mógłby się rzucić na niego w jednej chwili, a on i tak poradziłby sobie z nimi wszystkimi w pojedynkę i jeszcze zdążyłby punktualnie wrócić na obiad. Ba, jeszcze musiałby czekać, aż deser ostygnie! Teraz, kiedy był sam, nie czuł się aż tak potężny. Zdawał sobie sprawę ze swoich umiejętności, jednak brak motywu do działania zdawał się zatrzymywać jego progres.

Musiał przyznać, że się nudził. Większość bohaterów, których spotykał na swojej drodze była nie warta nawet splunięcia. Często takie były z nich hojraki, że zwiewali na sam jego widok, w ogóle nie stając do walki. Wieczorem, przed zaśnięciem, oddałby naprawdę wiele za książkę do poczytania. W krótkim czasie czytanie podręczników czerwonowłosej przed snem weszło mu w krew. Zdziwił się, że taka oklepana porada "poczytaj przed snem" okazała się być jednak pomocna, prawdziwa i relaksująca. Ponad to, nie miał, do kogo się odezwać. Nie chodził już do parku, żeby spotkać Tareo i poczytać z nim zbiór bohaterów, żeby nie narażać dzieciaka i jego siostrę na niepotrzebne zwrócenie uwagi przez Związek Bohaterów. Z ciemnogrodem, którego zajmował się wbijaniem w ziemię jednym ciosem, nie dało się porozmawiać. Nie miał też jakoś ostatnio ochoty na głoszenie jakiś aroganckich monologów i opiewanie swoich zdolności w niewiadomo jakie epitety przed rozpoczęciem walki. To było zbędne. Całe to gadanie było psu na budę. Ostatecznie wynik samej bójki decydował o zwycięstwie, więc po co było strzępić sobie język? Nie było potrzeby zbędnie chlastać ozorem na prawo i lewo. Nie chodziło mu tylko o to, żeby wylać z siebie potok słów, który mógł z pozoru brzmieć jak niespójne, przypadkowo dobrane słowa. Jeśli miał już prowadzić jakąś konwersację, to z jakimś zamiarem. Sensowną. Wymagającą. Taką, która w jakiś sposób prowadziłaby do rozwoju obu rozmówców.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Sep 27, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

The Ice Queen and The Beast (One Punch Man)Where stories live. Discover now