Nigdy nie wchodziłem na parkiet, bo tam działy się wszystkie te żałosne próby podrywu, typu łapanie za tyłek, za członka, czasem za rękę i naprowadzanie jej na tego swojego. Okej, lubię seks i to bardzo, ale takie coś jest po prostu ohydne i podchodzi pod molestowanie, którego bynajmniej nigdy nie trawiłem. W stosunku chodzi o to, żeby każda z osób w nim uczestnicząca czuła przy nim spełnienie, jeśli w jakiś sposób seks sprawia, że ktoś czuje większy dyskomfort niż satysfakcję to to już nie jest okej.

Usiadłem przy barze, uśmiechając się do znanego mi już dość dobrze pracownika, prosząc zaraz o jakiegoś ładnego drinka, pasującego kolorystycznie do mojej aury. Zawsze w ten sposób zamawiałem alkohol, co powodowało nastanie lekkiego flirtu między mną i barmanem, a to samo w sobie wpływali na mój nastrój i to, że wchodziłem w bardziej 'romantyczny' stan.

Kiedy już gotowy trunek stanął przed moim nosem uśmiechnąłem się jeszcze do barmana zadziornie, a kiedy złapałem szkło z jego ust padło pytanie 'na czyj rachunek?' zbliżyłem jedynie rurkę do ust, po czym kolejny raz uśmiechnąłem się, skinając pobieżnie na wypatrzonego wcześniej chłopaka.

- Australijskiego przystojniaka, który zaraz tu podejdzie. - odparłem pewnie.

Odwróciłem głowę w stronę parkietu, opierając policzek na ręce, którą to z kolei oparłem o blat, zaczynając palcami drugiej dłoni bawić się szkłem drinka, którego starałem się pić jak najszybciej. Cały czas patrzyłem na oblicze szczęściarza, który mi się spodobał, licząc na to, że poczuje na sobie mój wzrok i złączy nasze spojrzenia. Nie myliłem się, bo po kilku minutach tak właśnie się stało. Uśmiechałem się do niego z wyczuwalnym na twarzy napięciem, a kiedy oblizałem usta, nie tracąc kontaktu wzrokowego, ruszył przed siebie powoli, zajmując zaraz miejsce obok.

- Rodzice wiedzą, w jakim miejscu jesteś, Słodki? - zapytał, zamawiając jeszcze przy tym szklankę whiskey, cały czas wpatrując się we mnie.

- Kiedy ja właśnie szukam tatusia. - przejechałem po ściance kieliszka, zbierając z niej trochę cukru, po czym zbliżyłem palec do ust i oblizałem go zmysłowo.

Wpatrywał się we mnie dokładnie, a ja czułem jak niewiele brakuje, żeby nie zaczął się ślinić, co było zarówno słodkie, jak i śmieszne. A kiedy barman stawiał przed nim gotowy napój ten tylko napomniał jeszcze.

- I dolej jeszcze tej piękności. Na mój koszt. - uśmiechnąłem się, zagryzając dolną wargę, po czym przechyliłem głowę na bok, podczas gdy mój kompan powrócił swoją uwagą do mnie. - Chcesz, żeby ktoś się tobą zajął, skarbie? - ułożył mi dłoń na kolanie, zbliżając ją z każdą chwilą do wiadomego miejsca, co niesamowicie mnie cieszyło, a ja wciąż wpatrywałem się w te jego rozbierające mnie oczy.

- Bardzo. - dodałem, zbliżając się do niego, po czym przyciągnąłem do siebie jego rękę, uznając, że ta zabawa trwa za długo. A kiedy ta ostatecznie spoczęła na moim kroczu, zaskomlałem mu do ucha, jak niezaspokojona dziewica. Takie rzeczy działały na mężczyzn jak ogień. Rozpalały ich i dawały pożądaniu pełną kontrolę nad ich poczynaniami.

***

Rano obudziłem się w nieznajomym mieszkaniu, obok śpiącego jeszcze kolesia. Uśmiechnąłem się, przeciągając zaraz po tym jak usiadłem, zderzając stopy z zimną powierzchnią drewnianej podłogi, a moje oczy zapiekły, narażone na jasne światło, wpadające do pomieszczenia zza białych zasłon. Ściągnąłem z siebie rękę mojego kochanka, która najwidoczniej otulała mnie we śnie, a następnie wstałem już na równe nogi, przeciągając się ostatni raz, przy czym zamruczałem, jak codziennie.

- Masz takie piękne ciało. - uśmiechnąłem się, odwracając zaraz po tym powoli, do chłopaka, który wciąż zaspany lustrował mój negliż na tyle, na ile mógł. - Wracaj tu, dalej mam na ciebie ochotę. - powiedział wpół żartobliwie, opierając się zaraz na łokciach, żeby móc lepiej mnie widzieć.

Podszedłem do łóżka ponownie, kucając na nim tylko, po czym złączyłem nasze usta delikatnie, a będąc zadowolony z tak drobnej pieszczoty odsunąłem się, schodząc z łóżka już na dobre.

- Sorki, 'tatusiu', ale muszę lecieć do szkoły. - a kiedy to wypowiedziałem ten zerwał się, jakby ktoś mu wylał kubeł zimnej wody na głowę.

- Do szkoły?! - powtórzył po mnie, z tym że o wiele mniej spokojnie, gdy ja byłem już w trakcie ubierania się. - Czekaj... ile ty masz lat?!

- Za mało, żeby robić to, co wczoraj z kimś w twoim wieku. - dodałem, zapinając pasek od spodni, po czym naprędce założyłem koszulę, cały czas wystawiony na jego przerażony wzrok. Zaśmiałem się nieznacznie, spoglądając na niego słodko. - Oj no już nie przesadzaj. Przeleciałeś nieletniego, przecież nie zabiłeś nikogo. - puściłem mu oczko, po czym chwyciłem buty, a upewniając się, że zabrałem wszystko, wyszedłem z jego mieszkania, kierując się do tego własnego.

Cdn.

mac 'n' cheese                                        [kth x pjm]Where stories live. Discover now