Rozdział 27 | Tak w środku rozmowy próbować pozbawić głowy swojego rozmówcę?

Zacznij od początku
                                    

– Och, Jake... moje ty biedactwo – mruknęła, zbliżając się do mężczyzny. – Bardzo cię zraniła?

– Nie zgrywaj się – prychnął, podwijając rękaw swojej bluzki. – Wiem, że to po to przyszłaś. – Wystawił rękę w jej stronę.

Kobieta momentalnie wgryzła się w nią.

– Naprawdę kochasz moją krew, co?

***

Cholera, cholera, cholera! – myśli Caitlyn skupiły się na jednym słowie, gdy ta już oddaliła się na bezpieczną odległość od wampirów. Nie czuła tego, żeby jakoś za nią goniły, ale dla bezpieczeństwa wolała być ostrożna. Po co ja w ogóle z nim wchodziłam w dyskusję?! Było urąbać mu łeb, gdy jeszcze miałam na to okazję!

Kobieta przystanęła, a następnie pochyliła się w celu wzięcia głębszego oddechu. Sama nie wiedziała, czemu aż tak bardzo spanikowała. Teoretycznie powinna być w stanie pokonać oba wampiry, jednak nigdy jeszcze nie mierzyła się z nimi podczas pełni. Zazwyczaj unikały one łowców jak ognia, gdyż ci dawnymi czasy polowali na nie tak samo, jak teraz polują na demony i diabły. Poza tym zgodnie z umową podpisaną przez Radę Łowców obecnie zakazuje się jakichkolwiek walk między przedstawicielami różnych nacji, więc nie uczą o tym w szkołach. A przynajmniej nie powinni.

– Cholera – syknęła Caitlyn, kopiąc leżący na chodniku kamyk. – Ten drań myśli, że to wszystko jest bardzo zabawne. Że całe życie jest jebanym żartem!

Blondynka z każdą chwilą była coraz bardziej zirytowana i coraz bardziej żałowała, że zdecydowała się wysłuchać tego, co do powiedzenia ma Lawrence. Popełniła błąd, z którego zawsze się w dzieciństwie śmiała, gdy oglądała bajki, gdzie złoczyńcy opowiadają swoje plany, a superbohaterowie zamiast od razu im przeszkodzić, grzecznie o nich słuchają.

Kobieta odpłynęła myślami, więc przestała zwracać uwagę na to, gdzie idzie, przez co niespodziewanie znalazła się niebezpiecznie blisko jakiejś ciemnej, bocznej uliczki.

Nagle oświetlił ją księżyc, a z zaułka skoczył na nią demon. Jeden z tych, których pełno podczas pełni.

– Cholera! – mruknęła, robiąc unik. Nie bardzo teraz miała ochotę na walkę z tą misterną kreaturą, ale najwidoczniej nie miała wyjścia. Musiała stawić mu czoła. – Cholera!

***

Noc w końcu dobiegła końca.

Następnego dnia, gdy w końcu było już w miarę bezpiecznie, Caitlyn wykonała swój pierwszy ruch. Przesunęła pierwszy pionek na planszy.

Zadzwoniła na policję.

Z telefonu na kartę, który zaraz wyrzuciła, złożyła anonimowy donos o morderstwie popełnionym w apartamentowcu. Gdy policjanci dojechali na miejsce, jednak nie znaleźli zwłok, najprawdopodobniej Lawrence i Jasmine je zabrali. Lecz nie tak łatwo było zmyć krew.

– Jak myślisz, to jakieś gangsterskie porachunki? – zapytał policjant robiący obrys, gdzie wcześniej znajdowało się ciało.

– Pewnie tak, zważywszy że ta kobieta dzwoniła z zastrzeżonego – odpowiedział mu drugi, który właśnie skończył przepytywać sąsiadów.

– Rany, te znikające zwłoki przypominają mi aferę na posterunku 8-9, gdzie ktoś ukradł ciała z prosektorium. Do dziś ich nie odnaleziono, rodziny musiały pochować puste trumny. – Mężczyzna podrapał się po brodzie, intensywnie o czymś myśląc.

– Ano, okropna sprawa. Ale trudno ich winić, nieczęsto ktoś kusi się na kradzież zwłok. Jednak i tak zwolniono za to kapitana.

– Wiadomo, kto tu mieszkał? – Detektyw zmienił temat, nie chcąc zbyt długo rozwodzić się nad sprawami nieswojego posterunku.

Pamiętaj o śmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz