Cała trójka zdała sobie sprawę, jak wielkim błędem była rezygnacja z ich regularnych wypadów. Zainicjowali je jeszcze, gdy wkraczali w dorosłość. Niegdyś nierozłączna paczka najlepszych przyjaciół, powoli oddaliła się od siebie przez natłok zajęć i obowiązków dorosłych.

Do nich dołączał też Taehyung, który tak naprawdę wymyślił te spotkania, by nawet jako dojrzali faceci, nie zapomnieli o łączącej ich, niemal braterskiej więzi. Jednak z wiadomych przyczyn, znajomość z Kimem nie przetrwała niektórych decyzji, które podjął Taehyung.

Nikt jednak nie mógł go o nic obwiniać. Jungkook w głębi serca uważał, że gdyby Jimin wybaczył Kimowi zerwanie intercyzy, a Seokjin przestał rozpaczać po odrzuceniu ze strony Chong, ich zżyta niegdyś paczka wcale nie musiałaby ulegać rozpadowi.

Tymczasem cieszył się tym pierwszym od tak długiego czasu spotkaniem. Obiecał sobie w duchu, że będzie wyciągał ich na siłę z domu, jeśli zajdzie taka potrzeba, ale nie pozwoli zaginąć ich tradycji.

Słowo się rzekło. Będzie za to musiał znaleźć miejsce, gdzie podają naprawdę dobre kakao, skoro używki dorosłych nie wchodziły w grę.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*


Jimin, mimo naprawdę wielkiego samozaparcia, nie mógł powstrzymać słabości w nogach, gdy z sali wyszedł nareszcie lekarz, którego zadaniem było odebranie porodu.

Tak bardzo chciał, by wreszcie uzyskać jakiekolwiek informacje o staniu Kang. Wypytywał pielęgniarki, które raz na jakiś czas wychodziły i wchodziły do pomieszczenia. Kobiety odmawiały mu udzielenia jakichkolwiek wieści, nakazywały mu za to uzbrojenie się w cierpliwość. To jednak nie pocieszało Parka, bo najbardziej w świecie pragnął wiedzieć, co działo się z Sani i dlaczego to wszystko trwało tak długo.

Jednak, kiedy lekarz skierował swoje kroki w jego stronę, struchlał. Jednocześnie chciał i nie chciał znać bliższych informacji. Cholera, nie poznawał sam siebie! Targały nim niekiedy nawet sprzeczne emocje, zupełnie rozstrajając statecznego, opanowanego Parka Jimina.

— Pan jest ojcem dziecka Kang Sani? — zapytał, ściągając z twarzy maseczkę.

— Tak, to ja. Proszę mi powiedzieć, co u Sani? Jak przebiega poród? — Nie mógł opanować drżenia w głosie. Tym bardziej, że mina lekarza nie wskazywała na to, by miał dla bruneta dobre wieści.

Kiedy on prawie odszedł od zmysłów, bo cisza trwała zdecydowanie zbyt długo, doktor odpowiedział:

— Gratuluję panu zdrowego i silnego chłopca. Pańska... — Tu mężczyzna zawiesił głos, nie znając do końca prawdziwych stosunków między rodzicami dziecka. Obiło mu się o uszy, że miał odbyć się tego dnia ich ślub, jednak kobieta zaczęła rodzić. Jeśli była to prawda, dziecko musiało mieć naprawdę wyczucie czasu.

— Chodzi o Sani? — Jimin już nawet nie udawał, że myślał logicznie. — To moja narzeczona. Przyszła żona. Co z nią, panie doktorze? — Nie posiadał się ze szczęścia, że maluszek był cały i zdrowy. Jednak jak czuła się Sani, która przeszła prawie sześciogodzinny poród?

— Jest na razie kompletnie wycieńczona. Na razie śpi. Pani narzeczona nie trzymała nawet noworodka w ramionach, ponieważ odpłynęła ze zmęczenia. Nie można się temu dziwić, bo była ona naprawdę wytrzymała, tym bardziej, że waszemu chłopczykowi było za dobrze w brzuchu mamy. — Zażartował lekarz, ciesząc się w takich momentach, jak ten. Nie mógł powstrzymać satysfakcji, oznajmiając rodzinie rodzącej kobiety, że poród przebiegł bez żadnych problemów.

— Rozumiem. Naprawdę nie umiem ubrać w słowa tego, jak bardzo jestem panu wdzięczny za opiekę nad moją Sani i noworodkiem. — Złożył lekarzowi głęboki ukłoń, chociaż tak naprawdę miał ochotę uścisnąć mężczyznę w białym kitlu. Tak naprawdę, jego emocje nie mogły znaleźć ujścia, stąd niedorzeczny pomysł, by rzucić się na doktora.

UNEASY ~ P.JM ✔️[3]Where stories live. Discover now