trzy

575 86 50
                                    

letni poranek


   Nie rozmawiali długo, ponieważ dwójka chłopaków, która wystraszyła Sichenga najpierw idąc przez pole słoneczników, a potem ganiając się z kosą po podwórku oraz prawie robiąc mu krzywdę, skarżyła się na potworne zmęczenie i musieli wreszcie odpocząć. Szczególnie widać było to po Yucie, nie wiedzącym jak ma stać podczas rozmowy, by nie pokazać bolesnego grymasu. Nie obyło się również bez poznania swoich imion, a także przeprosin za doprowadzenie wczasowicza prawie do zawału przez machanie ostrzem przed twarzą czy nie zwrócenie nań uwagi.

   Gdy odchodzili, Sicheng nadal czuł palące zażenowanie przez sytuację z książką. To dlatego nie mógł żadnego słowa odczytać, ponieważ trzymał ją do góry nogami. Odprowadzał wzrokiem chłopaków, którzy głośno żartowali i przepychali wzajemnie, co przy mocniejszym dotyku mogła zakończyć kolejna gonitwa. Z drugiej strony cieszył się ze spotkania, jakiego tak wypatrywał od kilku godzin pobytu na wsi. Jednak musiał następnym razem bardziej się postarać, żeby przed nimi nie zbłaźnić, gdyż to mogłoby skutkować zakończeniem tej ledwo rozpoczętej znajomości. Bo kto chciałby się z kimś takim zadawać? Jakiś pomyleniec z miasta przyjechał co to książki, jak to ujął Yuta, czyta inaczej niż wszyscy.

   Słońce zamieniło się miejscami na niebie z księżycem i gwiazdami, zsyłając na pola ciemność oraz przyjemny chłód. Sicheng leżał na łóżku, patrząc tępo w jeden punkt na suficie. Zawsze miał małe trudności z zaśnięciem w innym łóżku niż swoim własnym, co oczywiście po jakimś czasie mijało, lecz w pierwszych dniach nigdy nie mógł znaleźć sobie wygodnego miejsca wśród pościeli. Mimo powracania do tego pokoju co rok, jego ciało nadal nie czuło się swobodnie na tyle, by móc całkowicie odpocząć.

   Ciężko wzdychając, wstał i podszedł do otwartego okna, po czym usiadł na parapecie. W nocy okolica wyglądała nieco inaczej, bardziej mrocznie oraz tajemniczo, przez co jego umysł zaczął płatać mu figle, dając wrażenie, jakby ktoś go obserwował ze zboża. To już kolejny raz, kiedy wyobraża sobie takie niestworzone rzeczy, więc postanowił pomyśleć o czymś lepszym.

   — Ciekawe gdzie Yuta ma pokój — szepnął do siebie, od razu czując lekkie zawstydzenie swoimi myślami, które, spośród wielu innych rzeczy, nad jakimi warto byłoby na moment się pochylić, musiały uciec akurat w kierunku tak niebezpiecznym.

   Odkąd tylko usłyszał o chłopakach od babci Kim, a teraz dodatkowo wreszcie ich zobaczył, wymieniając kilka słów, nie wiedział co działo się z jego ciałem, umysłem, a o sercu już nie wspominając. Szczególnie silnych oraz dziwnych uczuć doświadczał za sprawą jednego z dwójki, którego twarz ukryta była pod dużym słomianym kapeluszem. Pierwszy raz w swoim krótkim życiu czuł względem kogoś coś takiego. Yuta wydawał mu się bardzo dojrzały i chyba jednak w jakimś stopniu warty jakiegokolwiek zachodu. Wystarczy tylko przezwyciężyć największą zmorę Sichenga, czyli nieśmiałość do ładnych ludzi, potem trochę czasu z nim spędzić oraz nieco lepiej poznać, w końcu ma do wykorzystania cały pobyt na wsi.

   Koniec końców Chińczykowi udało się zasnąć tej nocy, lecz nim porządnie zamknął oczy, już jakiś wewnętrzny głos w jego głowie kazał mu je otwierać, bo szkoda wakacji na odpoczywanie. Trzeba działać. Chłopak, bez żadnych bolesnych grymasów na twarzy, co było do niego niepodobne, wstał w celu ubrania się i wyjścia na zewnątrz, by powitać letni poranek. Nie przewidywał spotkania kogokolwiek na swej drodze o tak wczesnej porze, ponieważ tylko jemu zachciało się spędzić aż tak produktywnie czas. I jak bardzo był w błędzie.

   Kiedy stanął w kapciach na jeszcze mokrej od rosy trawie, gdyż słońce nie zdążyło wzejść na tyle, żeby oświetlić tę część podwórka, rozejrzał dookoła, wdychając rześkie, świeże powietrze, prawie się nim udusił, zauważając stojącego nieopodal obok małego domku Yutę. Sicheng zmrużył oczy, przyglądając bardziej ów domkowi, który okazał się być kurnikiem, a Japończyk chyba znów nie zauważył, że nie tylko on jeden postanowił wyjść wcześniej z domu. Chińczyk podszedł po cichu nieco bliżej i skrył za jednym z drzew, zerkając zza niego raz po raz. Yuta miał szeroki uśmiech na twarzy i mówił coś pod nosem, gdyż poruszał ustami. Sicheng nadstawił uszu.

   — Dzień dobry, moje piękne panie oraz przystojni panowie. Czas rozpocząć nowy dzień! — wykrzyknął, otwierając drzwi kurnika szerzej i odsuwając się nieco na bok, by przebywające w środku ptaki o różnorodnym kolorystycznie upierzeniu, mogły spokojnie wyjść. — Bella, witaj. Jak się masz, Klara? Dolores widzę w dobrym humorze. Książę, jakie plany na dzisiaj? Ach, rozumiem. Bernard i Maks, proszę się zachowywać.

   Za każdym razem jak zwracał się do każdej kury czy każdego koguta z osobna, ptaki wydawały z siebie pojedyncze dźwięki, zupełnie jakby taka krótka rozmowa była dla nich jak najbardziej zrozumiała i przyjemna. Natomiast Sicheng obserwował to wszystko w kompletnym szoku z szeroko otwartymi oczami i ustami.

   On gada z kurami.

   Chyba się serio zakochałem.

   Na policzkach Chińczyka wykwitł rumieniec, zaś w sercu wzruszenie, iż Yuta aż tak szanuje zwierzęta oraz traktuje je niczym kogoś podobnego sobie. Chłopak położył rękę na klatce piersiowej, a drugą dłoń zacisnął na korze drzewa, zwieszając głowę i oddychając głęboko. Niespodziewanie w jednym momencie tyle emocji go zalało, że ledwo mógł ustać na nogach, zamieniających się powoli w watę cukrową.

   — Miłej zabawy dzisiaj, moi drodzy — powiedział jeszcze Yuta do pokaźnej gromady ptaków, idąc powoli tyłem w kierunku nieświadomego Sichenga, który nadal próbował odzyskać wewnętrzną równowagę oraz jakoś zrelaksować swoje szybko bijące serce przez próbę myślenia o czymś innym. Mimo wszystko choćby nie wiem jak bardzo chłopak starał się uciec umysłem w zupełnie inne miejsce i tak zaraz powrócił do teraźniejszości. Wreszcie Japończyk odwrócił się na pięcie i stanęli twarzą w twarz ze sobą. — Uh, cześć?

   — C-cześć.

   — Czemu nie śpisz? Jest dopiero — zerknął na zegarek na nadgarstku — szósta rano.

   — A ty czemu nie śpisz? — odpowiedział pytaniem na pytanie Sicheng, próbując zmusić swój wzrok do spojrzenia w oczy Yuty i ogólnie na niego, zamiast błądzić po podwórku w poszukiwaniu czegoś ciekawszego, mając przed sobą okaz jedyny w swoim rodzaju, na jaki wręcz powinien patrzeć, choćby dla naładowania baterii bądź dostania przypadkowego zawału.

   — Bo przyjechałem do babci Doyounga pracować, a nie odpoczywać — odparł z lekkim uśmiechem i wskazał gestem dłoni kolejno na kurnik, mały budynek, prawdopodobnie z narzędziami, oraz otaczające ich pola. — Kobieta sama nie da sobie rady z tym wszystkim, a poza tym to miła odskocznia od studiowania. Ty studiujesz?

   — Jeszcze nie — mruknął Sicheng, coraz bardziej podekscytowany faktem, iż do tej pory ich rozmowa przebiegała lekko i przyjemnie, i tym razem udało mu się siebie jakoś nie ośmieszyć. — Pomyślałem, że... mógłbyś mi coś zdradzić... w tych sprawach.

   Tak!, pomyślał Sicheng nagle ogromnie dumny z własnej pomysłowości, idealny pretekst do spędzania razem czasu, geniusz. Yuta skrzyżował ręce na klatce piersiowej i oparł ramieniem o drzewo, przy którym stali, zaś Chińczyk zauważył brak słomianego kapelusza, przez co twarz chłopaka była widoczniejsza oraz okazalsza niż wczoraj.

   — Jasne, to żaden problem, jeśli tylko miałoby ci to jakoś pomóc i stać odważniejszym w nowym otoczeniu. — W tym momencie Yuta uśmiechnął się tak promiennie, że Sicheng prawie stracił grunt pod nogami i pewnie podczas kolejnych kilku sekund by upadł bardzo spektakularnie na mokrą trawę, gdyby nie Doyoung stojący na tarasie. Krzyknął coś w ich kierunku, lecz Chińczyk już dawno wyłączył słuch na otaczające go dźwięki z wyjątkiem słów wypływających z ust osoby stojącej przed nim. — Jak znajdę chwilę wolnego to cię znajdę i wprowadzę w temat, dobrze?

   Sicheng pokiwał głową, oczarowany miękkością tonu głosu Japończyka, gdy do niego mówił. Zaś Yuta na odchodne poczochrał jego włosy i już biegł w kierunku swojego przyjaciela, by zabrać się do pracy.



cieszę się, że wam się to krótkie coś podoba ;)

❝summer colors❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz