10

892 79 15
                                    

Śmieję się trochę za głośno wchodząc do pokoju motelowego, a zaraz za mną Sam. Zdejmuje buty i powoli, nawet nie zapalają światła, idę do salonu

- Ta mina kelnera, kiedy powiedziałeś mu, że nie ma mi się patrzeć na dekolt, myślałam, że walnę, kiedy zrobił się czerwony i bez słowa odszedł - Otarłam małą łzę nadal się śmiejąc. Przerywam dopiero, gdy lampka przy kanapie sama się zapala. No może nie tak sama

- O której to się wraca? - Pyta Natasha skanując wzrokiem i mnie i Wilsona

- Mamusia! - Rzucam się na kanapę obok rudowłosej i ją przytulam, cicho się śmiejąc

- Co ty... Czy ty ją upiłeś, Sam? - Pyta próbując zdjąć ze swojej szyi moje ręce, co dość nieudolnie jej wychodzi - Cholera, Chloe! Puszczaj mnie do diabła!

- Wypiła tylko ze mną butelkę wina - Informuje Sam podchodząc do nas i chwytają mnie w pasie odrywa od Natashy, przez co ląduje tyłkiem na podłodze

- Zły narzeczony- Stwierdzam kłując go palcem w brzuch, na co czarnoskóry cicho się śmieje i bierze mnie na ręce.

A właściwie przewiesza mnie sobie przez ramię i idzie w stronę mojego pokoju, który dzielę z Natashą i Wandą

- Cześć Wanda! - Macham do, przed chwilą jeszcze śpiącej, Wandy, która patrzy na nas mrużąc oczy

- Jezu... Idźcie spać. - Marudzi i gasząc lampkę, zakrywa twarz kołdrą.

Sam powoli opuszcza mnie na łóżko, ale ja chwyta go za kark i lekko do siebie przyciągam. Całuję go w policzek i uśmiecham się lekko, czego pewnie do końca nie widzi w ciemnym pokoju.

- Za to, że nas uratowałeś - Informuje- Teraz spadaj, idę spać

*półtora roku później, Anglia*

- Jeśli zaraz nie oddasz mi mojej czekolady to cię zabiję, Sam - Warczę patrząc na siedzącego na kanapie Wilsona, który nic sobie nie robi z tego, że zabijam go wzrokiem

- Nic nie wziąłem

- Dobrze wiem, że wziąłeś!

- Nie wziął - Natasha wchodzi do salonu i siada obok Wilsona - Ja ją zjadłam. No co? Nie patrz tak na mnie... Leżała sobie na stole w kuchni i błagał o to bym ją zjadła, jak mogłabym tego nie zrobić?

Wzdycham i kręcę głową, po czym rzucam się na kanapę obok.

- Odkupujesz mi - Informuję, na co Natasha niewyraźnie przytakuje i po wyrwaniu Wilsonowi pilota przełącza na jakiś nudny film.

- Dobra wstawaj - Natasha uderza mnie w nogę i powoli wstaje - Idziemy do fryzjera

-Co? - Patrzę na nią zdziwiona

- Rusz tą grubą dupę i idziemy - Hej, ona nie jest gruba - Obie tego potrzebujemy.

- Jaką grubą? Kiedyś stwierdziłaś, że jest seksi a teraz ją obrażasz. A po drugie nie wiem jak ty, ale ja nie potrzebuje żadnej zmiany. Moje włosy są idealne, nie mam zamiaru nic zmieniać.

- Wyglądają strasznie - Stwierdza strzelając palcami - No wstawaj idziemy

- Nadal uważam, że to zły pomysł- Informuję powoli wstając, po czym poprawiam spodenki, które nagle znalazły się za wysoko.

Bez słowa idę do pokoju i biorę torebkę, do której wrzucam telefon i portfel. Wracając do salonu zapinam ją i kiedy w końcu mi się udaje, patrzę na Natashe.

- Zostawiamy dzieciaka? - Kiwam głową na Sammy'ego, który z zainteresowaniem oglądał jakiś film.

-Raczej się nie zabije, już tak się o niego nie martw. Z resztą, za chwilę wróci Steve i się nim zajmie. - Natasha chwyta mnie za dłoń i dość niedelikatnie ciągnie w stronę wyjścia- Widać, że Stark. Tak samo upierdliwa.

- Ej, ja nie jestem upierdliwa. Tony jest gorszy. Czy ty wiesz, że raz przyczepił się mnie, bo dolałam do swojej kawy mleka?- Wzdycham zakładając upierdliwe pasmo włosów za ucho. Może i Nat ma rację i powinnam je obciąć?

- Jesteś gorsza- Stwierdza, na co oburzona spoglądam na nią

- Tak, jasne

Przez dalszą drogę żadna z nas się nie odzywa, ale cisza pomiędzy nami nie trwała długo, bo na miejscu byłyśmy nie dłużej niż po 10 minutach.

- Na prawdę myślisz, że to dobry pomysł? - Pytam posyłając jej krzywy uśmiech.

Mam złe przeczucia. To nie tak, że jestem przyzwyczajona do bardziej... Bogatych salonów. Z zewnątrz prezentował się na prawdę dobrze i przez okna mogłam dotrzeć, że w środku też nie jest źle.

- Czemu ty zawsze musisz kwestionować moje pomysły - Rudowłosa przewraca oczami i chwytając mnie za łokieć ciągnie mnie za sobą do środka.

Od razu wita nas irytujący dźwięk dzwoneczka przy drzwiach i duszący zapach lakierów do włosów. Razem z Natshą podchodzę do biurka, przy którym siedzi uśmiechnięta kobieta w średnim wieku i patrzę na rudowłosą zniecierpliwiona.

Jak ona chciała tu iść, to niech ona gada.

- Byłyśmy umówione na 16 - Informuje Natasha a kobieta sprawdza coś na komputerze

- Ah tak... Panie Mercury?

Unoszę brwi i patrzę na Natashe, która z lekkim uśmiechem wzrusza ramionami i przyznaje fryzjerce rację.

-Proszę usiąść a my za chwilę się wami zajmiemy - Kobieta wskazuje ręką na czarne fotele, na które od razu siadamy i idzie na zaplecze. Po chwili wraca z koleżanką, z którą zawzięcie rozmawia chyba zapominając o tym, że ktoś czeka.

Dopiero, gdy Natasha cicho kaszlnęła kobiety przestały rozmawiać i młoda blondynka podeszła do mnie.

- Co robimy? - Pyta z uśmiechem przeczesując moje włosy

- Podcinamy... Tak z pięć centymetrów będzie idealnie - Odwzajemniam uśmiech, a blondynka zajęła się pracą.

***

- Mówiłam, że to zły pomysł! - Krzyczę wchodząc do pokoju i trzaskam drzwiami - Ale nie to przecież cudowny pomysł! A ja tylko narzekam!

Natasha z widocznym trudem powstrzymuje śmiech i kuca by zdjąć buty.

-No i z czego się śmiejesz? Jak by tobie zrobili takie coś też byś się śmiała?! -Zdenerwowana szybko zdejmuje buty i wchodzę do salonu

- Spokojnie - Śmieje się Nat kładąc dłoń na moim ramieniu - To tylko kilka centymetrów

- Kilka centymetrów?! Ujebała mi pół włosów a miało być pięć centymetrów! Rozumiesz? Pięć!

- O mój Boże - Spoglądam na śmiejącego się Wilsona i wywracam oczami.

Tylko spokojnie

- Ktoś jeszcze? -Pytam, marszcząc brwi i cicho wzdycham. Muszę się uspokoić

- Spokojnie - Sam, już spokojny, spogląda na mnie - To tylko włosy

- Jebane dwadzieścia centymetrów- Informuję i lekko uderzam Natashe, która nadal się śmieje - Te, blondi spokojnie

- Ty byś widział- Romanoff przerywa na chwilę dalej próbując powstrzymać śmiech - Jak zaczęła się drzeć na fryzjerkę. Biedna nie wiedziała, co zrobić.

Wywracam oczami i siadam na kanapie rzucając gdzieś torebkę. Natasha wyszła chyba próbując się uspokoić i jedynie Sam nadal stał w wejściu patrząc na mnie jak na kosmitkę.

-Wiem, wyglądam tragicznie, zrób zdjęcie i idź - Kładę głowę na poduszce i czekam aż telewizor się włączy

- Hej - Sam siada obok mnie i roztrzepuje moje włosy- Teraz wyglądasz tragicznie.

《》《》《》

Jakieś pomysły jak nazwać ship Sama i Chloe?

Zostały nam chyba jeszcze dwa rozdziały i koniec Ashes.

Jak się podobało?

Ashes • Avengers Infinity WarWhere stories live. Discover now