Płacze, jest słaby. Wpatruje się jeszcze trochę w drewniane, trochu obskubane drzwi i nie wie zbytnio co ma ze sobą zrobić. 

Straciłem je. Już nie mam nikogo.

Wiele osób by się cieszyło, że ktoś się zaopiekował małymi sierotami, ale nie on.

Odwraca się na pięcie i powoli zaczyna zmierzać do wyjścia budynku, w końcu tutaj też nie jest potrzebny. Nigdzie nie jest potrzebny, a i tak musi gdzieś być i męczy tylko swoją osobą wszystkich innych. Jak bardzo chciałby to skończyć. Schodki w bloku wydają się ciągnąć w nieskończoność, ale czy to przeszkadza chłopakowi? Zresztą i tak nie ma co robić, w końcu nikt go nie potrzebuje.

Wychodząc na zewnątrz wzdryga się na uczucie zimna mimo ubranego grubego swetra. Przeciera dłońmi zmarznięte ramiona i przechodzi pare przecznic patrząc się na swoje stare, trochu obskubane trampki, których nie zmienił zapewne już od paru lat. 

Widzi jego przyjaciół. Kto wie czy oni go też tak nazywają. Opierają się o gruby mur zapewne nie chcąc jeszcze znaleźć się w szkolnych korytarzach i rozmawiają. Jeongin uśmiecha się co chwile radośnie i  w środku serca Minho robi się ciepło.

To był pewien wiosenny dzień, kiedy nic jeszcze nie kwitnęło, a powietrze było  chłodne. Minho przemierzał ze sklepu z dwoma siatkami pełnymi zakupów, wrócili z rodziną do Korei kiedy tylko finansowo im się udało i chłopak udał się po pożywienie dla nich. Swoje zmarznięte ciało ogrzać próbował lekko chuchając pod siebie. Nic mu to nie dawało.

Przyspieszył kroku dalej patrząc w dół i ucieszył się gdy w końcu dotarł do dużego bloku, marnie wyglądającego. Ściany betonowe widać było, że nie odnawiane odkąd zostały wybudowane, trochę popsute okna gdzie w jednym widać starą babcie rozglądającą się po otoczeniu i zapewne obgadującą wszystkich przechodniów swojemu także pomarszczonemu mężowi, który czyta pewnie gazetę co chwilę potakując żonie, ale niezbyt jej słuchając bo ważniejsze w tym momencie jest dowiedzenie się kto ukradł ostatni wór ziemniaków z pobliskiego sklepu. 

Chciał już wychodzić po śliskich, możliwe specjalnie oblanych wodą przez tego jednego złośliwego sąsiada, schodach kiedy natrafił swoją twarzą na klatkę piersiową. Popatrzył się w górę i wstrzymał oddech widząc groźnie wyglądające postacie, które patrzyły się na niego spod byka.

-Nazywam się Jeongin i mieszkam tutaj! Nigdy cię wcześniej tu nie widziałem, zostańmy przyjaciółmi!- Orzeźwia się jeden blondyn, któremu urósł na twarzy uśmiech i sprawił, że Minho już nie czuł przerażenia, ale swego rodzaju sympatię. Obok znajdujący się Hyunjin także się zaczął uśmiechać i gadać z chłopakiem. 

Tego samego dnia spotkał chłopaków w szkole, w której się przepisał. Jeongin wypatrzył go kiedy zmierzał przez stołówkę próbując dorwać coś w miarę zjadliwego od tych niemiło wyglądających pań. 

-Minho Hyung! Tutaj!- Krzyczał przez całą stołówkę blondyn zwracając na siebie uwagę wszystkich osób znajdujących się w pomieszczeniu. W oczach Minho Jeongin był piękny, sam chciałby mieć tę pewność siebie, która pozwoliłaby mu na wykonywanie tak głupich rzeczy. Pokręcił głową i zdobywając upragniony posiłek, który może i nie wyglądał za dobrze ale był zjadliwy, skierował się do małego stołu, w którego stronę duża ilość dziewczyn rzucała spojrzenia i nieśmiało uśmiechała się do chłopców, którzy no cóż, mieli je w dupie.

Usiadł obok Jeongina i uśmiechnął się do niego pesząc się całą atencją nastolatek, która na niego spłynęła. Zaczął się stresować i automatycznie wbijał swoje paznokcie w skórę ręki chcąc poczuć ból, który zabierze go gdzieś indziej, gdzieś daleko. Daleko od jego nowego sąsiada i jego kolegów, daleko od jego zjebanego ojca, daleko od tych napalonych dziewczyn, daleko, daleko, daleko. 

Kitty // MinsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz