Rozdział 14

37 3 1
                                    


  Ujrzał ją przez okno. Często tędy przechodziła. Tym razem miała złamaną rękę. Widział już paru poszkodowanych po smoczym ataku. Nie był jednak przekonany do tego by to właśnie było powodem jej obecnego stanu. Równie często wracała późnym wieczorem. Był pewien, że raz widział krew na jej ustach. Wiedział, że nie pracowała i że prawdopodobnie pochodziła ze wschodnich państw za Termi. Nie posiadała nazwiska, a przynajmniej nic mu o tym nie było wiadomo. Pomieszkiwała u starego Dareda, rzemieślnika. Może go by nie interesowała, gdyby nie jedna rzecz. Ta podła wiedźma ośmieliła się wedrzeć w sprawy ludzi, których reprezentował, a rodu Lady Kadii! Nie mógł jej odpuścić, inaczej nie odpuszczą mu. Widział jak jeszcze rano służka Lady, zmierzała z zapieczętowanym listem. Z całą pewnością zamierzała do tej przeklętej dziewki! Ach, gdyby tylko mógł dowiedzieć się co, było, napisane w liście. Tak...ta szlachcianka na pewno będzie chciała się z nią spotkać. Musi dać znać tylko komu, trzeba by, obserwowali wyjście z warsztatu.


Tak jak przypuszczał, została ona do niej zaproszona. Wyszła po południu. Odczekał, aż pójdzie, tym razem nie było czarnego kocura, który wszędzie się za nią szlajał. Mając pewność, że go nie zauważy, ruszył kilka minut po niej. Tłum ludzi, przez który się przedzierał, świetnie ukrywał jego obecność. Chętnie wysłałby kogoś, aby ją śledził. Musiał to jednak zrobić sam. Chciał wiedzieć, kim jest i jak najszybciej odsunąć ją od Lady. Nikt z zewnątrz nie powinien wnikać w tę sprawę...

Gdy wyszedł z miasta spokojnym, krokiem udał się w stronę posiadłości Lady. Nie chciał wzbudzać podejrzeń. Z pogardą spojrzał w stronę lasu. Powinni dawno wyciąć drzewa dla rozbudowy miasta i na eksport. To byłoby dużo bardziej opłacalne niż pozwolenie żyć tam tym wszystkim kreaturom! Aż się zatrząsł na samą myśl o tym, co może tam mieszkać.

Nareszcie dotarł pod posiadłość. Średniej wielkości dworek, nieco zaniedbany tak samo, jak ogród. Przecież nie mogła utrzymać służby która dbała wcześniej o dobytek jej nieświętej pamięci ojca! Mimo tego ciągle obnosiła się niczym królewska dwórka i pojawiała się na każdej uroczystości w odświętnych sukniach. Dobrze wiedział, że tanie nie były. Kiedy ona wreszcie zrozumie, że nikt nie poślubi zadłużonej szlachcianki?! Najrozsądniej, gdyby sprzedała majątek. Stać by ją było na mniejszy dworek lub porządne mieszkanie w mieście. Ona jednak nie chce słyszeć słowa o czymś takim. Że to obniży jej status! Miał za zadanie, ją przekonać do tego, aby zmieniła je. I był temu bliski, gdyby ta podła wiedźma się wtedy nie wtrąciła! Skrył się za żywopłotem, za którym był zarośnięty ogród. Widział jak blond włosa, dociera do drzwi, gdzie jeden z nielicznych sług Kadii wita ją i wpuszcza do środka. Zastanawiał się, o czym będą rozmawiać. Czy zwierzy jej się z tego, że Pan Kardian, ojciec Kadi po śmierci żony upił się, szukając ucieczki od smutku w rozrywkach, kobietach i alkoholu. Popadł w straszne długi, zapożyczając się u ludzi, dla których on nieoficjalnie pracował. Następnie umarł, gdy jego ciało przestało wyrabiać za sposobem, w jaki żył. Miał oferować kompromisowe rozwiązania...

Rozmyślając o tym, przysną, półsiedząc. Słońce tak przyjemnie grzało, a drzewa dawały cień. Wchodząc lub wychodząc z posiadłości, nikt nie mógł go tu zauważyć.

Otworzył oczy, by zorientować się, że od jego drzemki minęło parę godzin, patrząc po wędrówce słońca. Poczuł na swoim ramieniu ciepłą dłoń, która nim potrząsnęła. Natychmiast przyparł do żywopłotu, gdy ujrzał, że należy do tej jasnowłosej wiedźmy! Nachyla się i coś do niego mówiła, a Lady Kadi stała w pełnym słońcu i patrzyła na niego surowym wzrokiem. Myślał co, może odpowiedzieć.

- Proszę kogo do nas, tu przyniosło?! Mam nadzieję, że sen był dobry — powiedziała bezczelnie, udając życzliwy głos.

- Ja tylko...- przerwano mu natychmiast.

- Przebywałem na CIĄGLE mojej posesji! Zapewne to miałeś na myśli. Cóż to kogoś takiego sprowadza? Może masz dla mnie nową propozycję? - Wyglądała na oburzoną.

- Słońce dzisiaj potwornie grzeje! Miałem do pani sprawę, ale chyba mnie omdliło. Woda postawiłaby mnie na nogi!- próbował grać, uśmiechając się naiwnie. Przecież nie mogą mu nic zrobić za kręcenie się w pobliżu. Nie mają żadnych dowodów! Nagle poczuł na sobie kubeł zimnej wody i zatrząsł się, podskakując.

- Andegoro!- Kadii posłała jej oburzone spojrzenie i natychmiast wyrwała wiaderko z rąk.

- No co? I tak miałyśmy go użyć, jeśli nie chciałby się przebudzić!- założyła ręce na biodrach. Celiusz zaś trząsł się z zimna.

- Tak nie przystoi!- Pani domu na wszelki wypadek wylała resztę wody i odłożyła wiaderko gdzieś na bok.

- Potem co ci zrobiono i oszukano?

Nie odpowiadał. Poszedł z nimi potulnie do domu. Nie zamierzał uciekać przed tymi wiedźmami, bo udowodniłby im że miały rację. Dlatego przez cały czas narzekał na ból głowy i szedł powolnym krokiem.

Rozbudzony rozejrzał się po pomieszczeniu. Dzienne światło padało na stół, przy którym Lady z Andegorą piły jakiś napar. Blondyna niemogącą utrzymać filiżanki za ucho piła ją za pomocą obu rąk jak z misy. On sam nic nie dostał, czuł się wręcz jak jeniec skazany na ich łaskę. Pocieszał się tym, że nie mają prawa go zabić. Nawet nie rozsiadł się dobrze na zdobionym krześle, gdy padło w jego stronę pytanie.

- W jakim do celu do mnie zmierzałeś? - Kruczowłosa odstawiła filiżankę, na mały stolik, i spojrzała prosto na niego piwnymi oczami.

-... Chciałem jeszcze raz z tobą przedyskutować ofertę. Pan Jankor liczy na to, że się zgodzisz na jego warunki...stabilnych, przy których nikomu nic się nie stanie — Widział jak smukła, ręka zadrżała jej na dźwięk tego imienia.

- Moja odpowiedź jest taka sama jak ostatnio! Nie oddam dworu. Jeśli chce ze mną negocjować, to niech przyjdzie tu osobiście- Uniosła głos na początku, uspokajać się dopiero po chwili. Spojrzała gdzieś za Celiusza.

- To nie jest obecnie możliwe... Jest zajęty interesami...ale jego ludzie...tak z pewnością mogą panią odwiedzić- złożył ręce gotowy do rozmowy. Znalazł jej słaby punkt. Nie może się już wymknąć.

- Mój ojciec oddał drogocenne tkaniny i spłacił część, długu spełniając jego żądania. To za mało?!- Ciągle siedziała na miejscu, ukrywając wzburzone emocje, w które rękach zacisnęła w pięści.

- Tkaniny straciły na wartości po bitwie nad Cyzaną. Nikt ich nie weźmie za taką cenę. I nie wywiązał się w pełni z żądań. Tak to już jest, gdy spłaca się długi za pomocą rzeczy o niestabilnej wartości — W końcu rozsiadł się wygodnie na krześle.

- A jeśli Lady Kadi znajdzie sposób by spłacić dług nie sprzedając majątku? - Głos zabrała, ta cała Andegora, tak się chyba nazywała. Oderwała się od picia i popatrzyła wzrokiem przebijanym kryształowe szkła. Sama Lady spojrzała na nią niedowierzając.

- Cóż...myślę, że wtedy wszyscy powinni być zadowoleni. Taka suma jednak...

- Oto proszę się nie martwić! Za niedługo Lady Kadii spłaci ten dług... Hmm... Tydzień wystarczy?- Odstawiła naczynie z ciągle ciepłym napojem.

- Andegoro? Ja... Znaczy...myślę, że na tym skończymy naszą rozmowę! Mam dzisiaj jeszcze kilka spraw do załatwiona...tak to jest, gdy brakuje służby-Wstała i poprawiła suknię.

- Za tydzień?... Może być... Tak Pan Jankor z pewnością się ucieszy z tej wiadomości! Spróbuje się z nim skontaktować — Również wstał i starł krople potu z czoła.

- Żegnam zatem... A raczej do zobaczenia!

- Do zobaczenia za tydzień- wyszedł bez asysty służby... Dopiero po dłużej chwili Pani domu raczyła się odezwać do spokojnie siedzącej Andegory.

- Kim jesteś, żeby mówić w moim imieniu?! Jak śmiesz oferować spłatę długu za mnie?! - Błądziła wzrokiem między nią a zakurzonym portretem ojca.

- Jak zwykle natrafiam na niewdzięczność... Widzę, że nie jest to dobra sytuacja, a nawet ciebie polubiłam Lady Kadii...i oferuje ci moją pomoc- Sama leniwie wstała i przejechała palcami po ścianie.

- Dlaczego? Nie skończyłam ci opowiadać o długu, gdy tamten pajac raczył przerwać nam rozmowę.

- O jego wysokość się nie martw... Mam trochę wartościowych rzeczy, które będą miały odpowiednią cenę. Tak...-Zamyśliła się nad czymś, patrząc przez okno.

- Rozumiem, że nie robisz tego z czystej życzliwości- Podeszła do niej, nie będąc pewna, tego ile wie o tej o kobiecie. Do tej pory miała ją za awanturniczą mieszczankę z innego kraju, którą jednak ceniła za zdecydowanie i sposób, w jaki przekonywała ludzi.

- Nie chcę ani twojej ziemi, dworu, ani kosztowności. Co do ziemi...chciałabym się jedynie przejść po niewielkim skrawku... Widziałam takie pewne wzgórze i jakbym mogła je pożyczyć na jeden dzień... Nic niepokojącego bym tam nie robiła. Po prostu szukam odpowiedniego miejsca na małe spotkanie z starymi znajomymi... Chciałabym ich zaprosić. Całe lata się nie widzieliśmy, a to miejsce wygląda wyjątkowo i podejrzewam, że jest tam świetny widok na całe miasto. Taka drobna przysługa to chyba nie problem?

- Tylko tyle?! -Kadi zrobiła zdumioną minię. Myślała, że będzie żądać więcej. A ona prosi tylko o jeden wieczór? Gdzieś musi być jakiś haczyk. Przyjrzała się jej twarzy, która nic nie zdradzała. W końcu zaśmiała się lekko. Kim była ta dziwna kobieta, którą mimo wszystko zdążyła polubić? Pokierowała wzrok na portret ojca, z czasów nim zdążył osiwieć i dało się go nazwać się „głową rodu". Odwróciła się, gdy usłyszała jak, coś upadło na stół. Był to ciemnoniebieski szafir, już obrobiony, odbijający promienie słoneczne. Niewydobywany w tym kraju... Delikatnie wzięła go do ręki, uważnie oglądając.

- Skąd?!- Zdołała jedynie z siebie wydusić, musiała usiąść.

- Też miałam ojca. On jednak zwiększył majątek, w kupieckim fachu. Był w wielu miejscach i w jednym z nich ubił dobry interes... Na południu. Prowadzić interesów za grobu nie może...lecz zachował to i owo dla kochanej córki- Wstała i zaczęła przechadzać się po pokoju. Spojrzała na portret dawnej głowy rodu — Oczywiście zrozumiem, jeśli nie zechcesz się zgodzić. Skąd możesz wiedzieć co, będzie się działo na wzgórzu...- Stała teraz odwrócona tyłem do jedynej właścicielki domu. Czarnowłosa przewracała szafir w dłoniach, czując jego ciężar i zimno, mimo że chwilę temu był jeszcze ciepły. Potrzebowała tych pieniędzy...





To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 04, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Czerwony smokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz