16 2 8
                                    

— Idziemy do władcy — oznajmiła maszyna ciągnąc wyrywającego się chłopaka. Zaciskał zęby i uderzał w metal — on powie, co z tobą zrobić

Pomimo kajdanek nie był tak bardzo ograniczony, dopóki nie zdenerwował jednego z nich.

Mógł teraz obserwować wszystko od ziemi, kiedy został przełożony przez ramię. Swoją drogą, które wbijało się w jego brzuch. Krew napłynęła do głowy, a jemu zaczął świat wirować. Nie był przyzwyczajony kiedykolwiek próbować czegoś takiego.

Mijały ich inne roboty - wiedzące, co się święci. Nie zatrzymywali się ani na kawałek.

— Puść mnie, natychmiast! — warknął przełykając ślinę. Od tego wszystkiego zrobiło mu się niedobrze i mógł w każdej chwili puścić przysłowiowego pawia.

— Nie puszczę. Król powie dobrze, jaką karę powinieneś dostać — stwierdził z jednakowym wyrazem twarzy — Zjedzenie nie wchodzi w grę. Trzeba nauczyć tę porytą rasę ludzką posłuszeństwa

— Puść, chyba że — urwał na moment — chcesz być w wymiocinach

— Daj spokój — podrzucił lekko chłopaka, który powoli zaczynał się ześlizgiwać z niego. Nie spodziewał się, że podrażni, a człowiek zwymiotuje. Odstawił go szybko na ziemię obrzydzony, by mógł w spokoju dokończyć — gotowy? — zapytał, kiedy się uspokoiło, A Sehun powoli oddychał z przymrużonymi powiekami.

×××

— Kogo do mnie przyprowadziłeś? — rozniósł się echem głos w olbrzymim pomieszczeniu. Żyrandole zaświeciły się mocniejszym światłem, a straż stała po obu stronach ścian. Na każdym centymetrze były jasne, białe promienie, a raczej wydawało się przez panującą tu biel. Nie przypominało to mrocznego miejsca, jak wszyscy przedstawiali. Schody były ustawione tuż na boku, aby spokojnie ludzie mogli wejść wyżej, nad tron króla, a po obu stronach dwa inne.

Środek był jego, wysadzany najróżniejszymi diamentami na górnej powierzchni chcąc ukazać bogactwo mężczyzny. Siedzenia w pobliżu były puste, oba.

— Ten młodzieniec zwiał — stwierdził. Pociągnął chłopaka na ziemię, który upadł na kolana. Został zmuszony do skłonienia się i cały czas protestował. Nie mógł tu skończyć. Musiał wiedzieć, co z jego przyjacielem i czy jest bezpieczny.

— Wielu ucieka — zaczął gniewnie. Wstał ze swojego miejsca i powoli podszedł dzierżąc w ręce srebrne berło — i wielu kończy marnie. Nie będziesz lepszy

— Zemszczę się — powiedział obserwując swoje dłonie na zimnej podłodze z kafelek.

— Powiesz to na egzekucji — schylił się i podłożył pod jego brodę buławę — jak przeżyjesz — podniósł się i spojrzał ostro na robota — wsadź go do lwów. Jeśli przetrwa więcej niż pięć minut, zamknij w celi. Będzie niesamowite widowisko dla ludności

— Tak jest, panie — skłonił się. Przyszła następna maszyna, o wiele wyższa od tego, który niósł Sehuna.

— Panie, lwy są wypuszczone. Gotowe do ataku — oznajmił. Mężczyzna uśmiechnął się do niego

— Chanyeol, dobra robota — powrócił na tron — zabrać go, natychmiast

Chanyeol, jak nazwał go władca, pociągnął go do pewnych, większych drzwi. Kontrastowały się niesamowicie z pozostałą częścią komnaty. Ich kolor był brązowy, w pewnych miejscach barwa ta się rozjaśniała.

Roboty jakby wiedziały, co się dzieje, ustawiły się za wielką, metalową klatką, w której przebywały już dwa lwy. Otworzono bramę, do której wepchnięto chłopaka po zdjęciu każdej uciążliwej rzeczy. Czyli kajdanek.

Odwrócił się łapiąc za klamkę. Ciągnął ją, ale się nie otwierała. Bestie widząc go schyliły się, rozpoczynając swój atak.

— Ćś, ćś — wystawił ręce przed siebie nie spuszczając wzroku ze stworzeń — dobre, przerośnięte kicie, może by tak rozejm? — zachichotał zupełnie zmieszany. Jak ogień, szybko rzuciły się do biegu — złe koty, bardzo złe! — złapał się za ściankę i wstawił nogę. Wspinał się, chociaż dłonie nie trzymały się dobrze. Pociły się, było ślisko i wystarczyła chwila nieuwagi, by spaść do stojących na dole lwów.

Spojrzał na zamek od drzwiczek. Poruszał się, kiedy drapieżne koty stały na dwóch łapach próbując go dosięgnąć.

— A może by tak... — zagryzł wargę i rozejrzał się po robotach. Dopiero teraz w jego oczy rzucił się młody chłopak, który bacznie go obserwował. Ubrany był po królewsku, jak król — raz się żyje — puścił się, kiedy zszedł na odpowiednią wysokość. W ten sposób wylądował na grzbiecie władcy pustyni. Nie potrafił go zdjąć z siebie, dorwać, więc drugi postanowił się przyłączyć.

A w ten sposób doszło do walki o zdobycz pomiędzy dwoma lwami. Nie przejęły się tym, że zszedł z nich i podszedł do bramy. Odsunął się w idealnym momencie, kiedy duże cielsko uderzyło w wyjście, skąd wypadła jedna, drobna metalowa rzecz, bez której furtka nie mogła już dobrze służyć. Otworzył ją na całą szerokość i tupnął nogą, by zwróciły na niego uwagę.

Strażnicy biegli do niego, co nie obeszło się bez uwagi kotów z bujną grzywą. Wybiegły.

W ten sposób powstał chaos i niezauważony wybiegł omijając roboty zajęte zwierzętami. Nie dostrzegł jednak księcia, który wyruszył za nim.

Mijał pałac, było pusto od nieżywych, sztucznych. Nie oglądał się za siebie, co było błędem. Silne ramiona zatrzymały go, a dłoń spoczęła na ustach

— Zamknij się, idioto — warknął. Próbował utrzymać chłopaka, który cały czas chciał krzyczeć, uciec — jeszcze raz, a naprawdę zginiesz. Kurwa! — przeklął czując ból spowodowany ugryzieniem w dłoń. Odwdzięczył się trzepnięciem w twarz i wywróceniem na brzuch. Sehun oddychał ciężko i przymknął oczy. Miał ochotę się schować. Mógłby wrócić do więzienia, w którym przebywał, mógłby zaufać w pełni Lay'owi, mógłby umrzeć przy narodzinach. Tracił energię na ciąg dalszy, ale wiara wzrastała

— I co teraz powiesz? — zaśmiał się książę tykając kolanem jego pleców — bezbronny. Nie uciekniesz mi jak tym głupim mruczkom

— Książę się jeszcze pobrudzi — uśmiechnął się — albo ja zamienię się w świnię, jak jeszcze chwilę będziesz mnie smyrać, wasza wysokość — dodał ostatnie czekając na reakcję. Skoro syn króla zainteresował się nim, co dostrzegł w jego oczach podczas przebywania w klatce, mógł zagrać takiego, który nie boi się śmierci. Człowiek, który może być jednym z nich, nawet jeśli nie jest robotem.

Mógłby zemścić się i uwolnić uwięzionych. Doprowadzić świat do porządku i powybijać maszyny, które nie mogą mieć miejsca pobytu na Ziemi. Planeta jest jedna, zbyt mała, by wszystkich pomieścić.

Chyba że będą po ich stronie

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 29, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

로봇||ROBOT||SebaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz