- Chciałbym, żeby Val przestała się gapić na tego chujogniota - warknął Sam, kręcąc słomką w kubku. Danny rzucił Peterowi wymowne spojrzenie.Siedzieli teraz w parku z rowerami stojącymi za ławką i patrzyli (głównie Sam) jak dziewczyna o długich ciemnych włosach spiętych w kucyka, odpina kolejny guzik od czerwonej koszulki. W taki sposób, aby stojący obok niej chłopak - prawie dorosły mężczyzna - mógł dostrzec to i owo skryte pod resztą ubrania. Oboje opierali się o przyczepę z lodami, a obok nich stał motor, wyglądający na wyjątkowo drogi.
- Jeśli cię to pocieszy to jakiś gołąb właśnie narobił mu na siedzenie - powiedział Danny i szturchnął kumpla między żebra. - Normalnie kazałbym ci do niej zagadać, ale przez tego mamisynka pewnie nie będzie to łatwe i to przez długi czas.
- Dzięki stary, potrafisz poprawić człowiekowi humor - westchnął Sam i napił się lemoniady. - Zaraz tam pójdę i rozwalę mu pysk.
Z głośnym siorbaniem dopił resztę lemoniady, wściekle zgniótł kubek i wyrzucił do smietnika.
- Jak myślicie, jakie ma lody? - zapytał konspiracyjnym szeptem i zaczął szturchać ich obu palcem.
- Wnioskując po tym, że jedne są zielone, a drugie brązowe to musi być mięta z czekoladą i czekolada - odpowiedział Peter, a Danny się zaśmiał.
- Chcesz wziąć to samo co ona? - zapytał z szerokim uśmiechem. - Zaskakujesz mnie każdego dnia.
- Muszę dać jej sygnał, że jesteśmy pokrewnymi duszami - wyjaśnił Sam, tonem który wskazywał na to, że ma dość przebywania wśród takich nierozumnych moronów jakimi byli Danny i Peter.
- Powodzenia tygrysie - rzekł Parker i klepnął go po plecach. - Będziemy dawać ci znaki.
Sam wstał z ławki z wyprężoną piersią i ruszył w stronę przyczepy lodziarza. Póki co, ani Val, ani jej adorator nie zwracali na niego uwagi. Gdy dotarł w końcu do budki, odkaszlnął i spojrzał za siebie, na kolegów, którzy pokazali mu kciuki w górę.
- Dzień dobry. Cztery gałki - powiedział do sprzedawcy i wyłuskał z kieszeni drobne. - Dwa razy czekolada i mięta z czekoladą. Na zmianę.
Ze stresu zrobił się cały czerwony, ale udało mu się odebrać lody i nie upuścić ich od razu na chodnik. Val rzuciła mu przelotne spojrzenie gdzie zdziwienie mieszało się z podziwem, ale zaraz wróciła do rozmowy z Adamem. Mimo to, pewnośc siebie Sama wróciła w mgnieniu oka.
Zabrał się do konsumpcji lodów, a gdy wrócił do ławki, powitały go oklaski.
- Nie sądziłem, że masz w sobie takie pokłady odwagi - przyznał pół ironicznie Danny i przybił mu piątkę.
- Co zamierzasz teraz zrobić? - spytał Peter i usadowił się wygodniej na ławce. Dzisiaj nie był w hotelu, bo była sobota, ale od poniedziałku będzie pracował już regularnie.
- Teraz? Mam ochotę na jakieś szalone disco gdzie będzie Spice Girls i Bon Jovi na zmianę - odparł Sam. Zamknął oczy i wyciągnął się na ławce jak kot.
Zapadła cisza. Każdy z nich pogrążył się we własnych myślach i stracił kontakt z rzeczywistością. Dopiero warkot silnika maszyny sprawił, że jak psy myśliwskie spojrzeli w jednym kierunku. Val zapinała kask, a Adam włączał swój bajerancki motor.
- Nie mam ochoty psuć sobie dnia tym przychlastem - prychnął Sam i podniósł się. - Idziecie?
Peter i Danny od razu skinęli glowami, a po chwili cała trójka opuściła park.
- Do kogo jedziemy? - zapytał Danny, gdy znaleźli sie na mniej ruchliwej ulicy i mogli jechać obok siebie.
- Możemy do mnie - rzucił Sam po chwili namysłu. - Rodziców nie ma w domu, a barek jest pełny.
YOU ARE READING
♡. STRAWBERRIES & CIGARETTES
FanfictionSTARKER w moich ramionach zawsze będzie dla ciebie miejsce uwagi: rodzice petera żyją, duży age-gap (25 lat<) bo peter ma 18, daddy issues po całości fyi; pierwotnie miał tu być duży age-gap ze względu na smut, ale koncept będzie inny po skończonyc...