21.

6K 165 84
                                    

Diana POV

Gdy wszystko z Liz przyniosłyśmy do salonu zaczęliśmy jeść i swobodnie rozmawiać. Znaczy, oni rozmawiali,  bo ja się dziwnie czułam.

- Diana, to prawda, że byłaś wyzywana w domu dziecka? - usłyszałam pytanie.

- Jack! - krzyknęła pani Hemmings.

- No co?

- Tak, to prawda - powiedziałam cicho - przepraszam, pójdę tylko do toalety.

I szybko wyszłam z salonu, kierując się do wymienionego wcześniej miejsca. Gdy tam dotarłam zaczęłam cicho płakać. Usłyszałam pukanie.

- Diana? Wiem, że przyszłaś tu po to, żeby płakać. Choć porozmawiamy jak dziewczyny. Co ty na to? - zaproponowała Celeste.

- Jasne - otworzyłam drzwi i poszłyśmy na dwór.

- Wiesz... - zaczęła dziewczyna - ja w szkole też zawsze byłam wyśmiewana. Nawet nie wiem dlaczego. Ważne żeby się nie przejmować. Ja się się nie przejmowałam i znalazłam Bena. Z tego co wiem to masz anoreksje prawda?

- Leczę się - powiedziałam cicho.

- I bardzo dobrze. Luke mi nawet mówił, że świetnie co idzie. I że bardzo się starasz.

- Tak - powiedziałam z lekkim uśmiechem.

- Pewnie każdy ci to mówi, ale pamiętaj, że nie jesteś sama. Do każdego możesz przyjść i pogadać. A ci do Jacka to się nie przejmuj. Na pewno nie miał tego na myśli. On najpierw mówi, potem myśli.

- Dzięki, rozmowa zawsze mi pomaga - przytuliłam ją.

- Nie ma sprawy. Potem dam ci mój numer. Zawsze dzwoń. Nawet o 4.00 nad ranem - powiedziała ze śmiechem. Wróciliśmy do salonu. Od razu odezwał się Jack:

- Diana, ja przepraszam. Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało. Po prostu...

- Spokojnie. Wszystko jest okej.

- Na pewno? Nie jesteś zła na mnie ani nic?

- Nie - powiedziałam z uśmiechem.

Reszta obiadu minęła nam w miłej atmosferze. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. W końcu nadszedł czas pożegnania. Przytuliłam się z każdym i poszliśmy do samochodu. W samochodzie siedziałam obok Caluma i Ashtona, Mike prowadził, a Luke siedział obok niego.

- Diana, my naprawdę przepraszamy - zaczął Ash i złapał moją rękę. - Naprawdę to się już nie powtórzy.

- Okej - powiedziałam.

- Diana nooo... Chwila co!? - spytał zszokowany.

- Wybaczam wam - powiedziałam z uśmiechem. Irwin bardzo mocno mnie przytulił. - Dusisz - wystękałam. Trochę poluzował uścisk.

- No to skoro wszystko wszystkiemu wybaczone - powiedział Luke - proponuję dokończyć wczorajsze zakupy.

Oczywiście każdy się zgodził. Po godzinie łażenia po galerii stwierdziliśmy, że kupimy sobie lody:
Luke wziął arbuzowe i czekoladowe, Calum śmietankowe i ciasteczkowe, Ash Oreo i gumę balonową, Mike  cytrynowe i Kinder Bueno, a ja słony karmel i cini minis.

Potem nasze zakupy trwały jeszcze dwie godziny. Skończyło się na tym, że ja kupiłam najwięcej. Kupiłam kilka par butów, bo ich mam naprawdę bardzo mało: jedne białe adidasy Guess, dwie pary Air Max'ów firmy Nike, tyle samo Vans'ów i jedne buty od Adidas'a. Do tego kupiłam jeszcze jedną, czarną bluzę  Vans i jedną, białą Adidas. I żeby był cały strój, kupiłam jeszcze spodnie, dokładniej mom jeans.

Chłopcy też sobie coś nakupowali, głównie bluzy i buty. 

Więc zakupy można ogłosić za bardzo udane. Wróciliśmy do domu. Ja i Ashton zaczęliśmy robić kolacje. A reszta chłopaków poszła do bagażnika rozładować zakupy i porozdawać je do odpowiednich pokoi. Na kolacje zrobiliśmy naleśniki.

- Diana ty bierzesz cztery naleśniki - powiedział rzeczowo Calum.

- Co? Nie zjem tak dużo...

- Posłuchaj - zaczął Mike - gdy ciebie nie było, stwierdziliśmy, że lepiej będzie jak zaczniesz jeść dużo, zwłaszcza podczas TYCH dni.

- Ale ja nie dam rady.

- Tak ci się wydaje. Podczas leczenia się z twojej choroby to są tylko takie lęki. Ty nawet sama o tym nie wiesz - mówił Luke.

- Nie chcę. Nie mówcie mi, że jestem jakaś psychiczna! - pobiegłam do swojego pokoju. Po chwili bez pukania wszedł Mike.

 - Diana, choć na dół i zjesz naleśniki - mówił łagodnie.

- Nie.

- Miałaś się nie głodzić.

- Nie robię tego. Tylko wy wmawiacie mi bycie psychiczną.

- Poczekaj tutaj chwilę - wyszedł, a po chwili wrócił z talerzem z naleśnikami. - Co myślisz jak patrzysz na te naleśniki? - zapytał Clifford.

- Że nie dam rady tego zjeść.

- To teraz musisz zmienić myślenie. Na początku nie myśl o nas, jak o wrogach. My chcemy pomóc. Wiemy, że masz problemy i się nie gniewamy na ciebie. Drugą sprawą jest jedzenie. Staraj się nie patrzeć, że nie dam rady. Zacznij patrzeć, że musisz jak najwięcej. Okej? To próbuj.

Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam jeść. Gdy zjadłam trzy naleśniki poczułam, że już nie mogę. Że mam blokadę.

- Już nie mogę - zeszkliły mi się oczy.

- Dasz radę.

- Nie dam rady. Psychicznie nie dom rady.

- Widzisz? Teraz sama to przyznałaś. Zrobimy tak. Teraz zejdziemy do chłopaków. Włączymy jakiś film i postarasz się dokończyć kolekcje, okej?

- Dobrze.

Zeszliśmy na dół do chłopaków. Mike zaczął włączać jakiś film. Gdy czułam ich wzrok na sobie, postanowiłam się odezwać:

- Chłopaki, ja... Ja was przepraszam za moje zachowanie. Po prostu jest mi bardzo ciężko i ledwo kontrolę to jak się zachowuję, a co dopiero co mówię. Wy się staracie, a ja ciągle robię problemy...

- Skarbie, my ciebie rozumiemy - powiedział Ashton i złączył nasze ręce. - Nie jesteśmy na ciebie źli, bo mamy świadomość, że czasem nie kontrolujesz wszystkiego.

- Dobra, bo zaraz się znowu poryczę - powiedziałam, rozluźniając atmosferę.

- To co? Oglądamy? - spytał Mike.

- No jasne- odpowiedział Luke.

- A co tak właściwie oglądamy? - spytał Cal.

-Harry'ego Pottera!!

***
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale😘❤️

Adoptowana przez 5sos// ZAKOŃCZONEDove le storie prendono vita. Scoprilo ora