Diana POV
Gdy wszystko z Liz przyniosłyśmy do salonu zaczęliśmy jeść i swobodnie rozmawiać. Znaczy, oni rozmawiali, bo ja się dziwnie czułam.
- Diana, to prawda, że byłaś wyzywana w domu dziecka? - usłyszałam pytanie.
- Jack! - krzyknęła pani Hemmings.
- No co?
- Tak, to prawda - powiedziałam cicho - przepraszam, pójdę tylko do toalety.
I szybko wyszłam z salonu, kierując się do wymienionego wcześniej miejsca. Gdy tam dotarłam zaczęłam cicho płakać. Usłyszałam pukanie.
- Diana? Wiem, że przyszłaś tu po to, żeby płakać. Choć porozmawiamy jak dziewczyny. Co ty na to? - zaproponowała Celeste.
- Jasne - otworzyłam drzwi i poszłyśmy na dwór.
- Wiesz... - zaczęła dziewczyna - ja w szkole też zawsze byłam wyśmiewana. Nawet nie wiem dlaczego. Ważne żeby się nie przejmować. Ja się się nie przejmowałam i znalazłam Bena. Z tego co wiem to masz anoreksje prawda?
- Leczę się - powiedziałam cicho.
- I bardzo dobrze. Luke mi nawet mówił, że świetnie co idzie. I że bardzo się starasz.
- Tak - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Pewnie każdy ci to mówi, ale pamiętaj, że nie jesteś sama. Do każdego możesz przyjść i pogadać. A ci do Jacka to się nie przejmuj. Na pewno nie miał tego na myśli. On najpierw mówi, potem myśli.
- Dzięki, rozmowa zawsze mi pomaga - przytuliłam ją.
- Nie ma sprawy. Potem dam ci mój numer. Zawsze dzwoń. Nawet o 4.00 nad ranem - powiedziała ze śmiechem. Wróciliśmy do salonu. Od razu odezwał się Jack:
- Diana, ja przepraszam. Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało. Po prostu...
- Spokojnie. Wszystko jest okej.
- Na pewno? Nie jesteś zła na mnie ani nic?
- Nie - powiedziałam z uśmiechem.
Reszta obiadu minęła nam w miłej atmosferze. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. W końcu nadszedł czas pożegnania. Przytuliłam się z każdym i poszliśmy do samochodu. W samochodzie siedziałam obok Caluma i Ashtona, Mike prowadził, a Luke siedział obok niego.
- Diana, my naprawdę przepraszamy - zaczął Ash i złapał moją rękę. - Naprawdę to się już nie powtórzy.
- Okej - powiedziałam.
- Diana nooo... Chwila co!? - spytał zszokowany.
- Wybaczam wam - powiedziałam z uśmiechem. Irwin bardzo mocno mnie przytulił. - Dusisz - wystękałam. Trochę poluzował uścisk.
- No to skoro wszystko wszystkiemu wybaczone - powiedział Luke - proponuję dokończyć wczorajsze zakupy.
Oczywiście każdy się zgodził. Po godzinie łażenia po galerii stwierdziliśmy, że kupimy sobie lody:
Luke wziął arbuzowe i czekoladowe, Calum śmietankowe i ciasteczkowe, Ash Oreo i gumę balonową, Mike cytrynowe i Kinder Bueno, a ja słony karmel i cini minis.Potem nasze zakupy trwały jeszcze dwie godziny. Skończyło się na tym, że ja kupiłam najwięcej. Kupiłam kilka par butów, bo ich mam naprawdę bardzo mało: jedne białe adidasy Guess, dwie pary Air Max'ów firmy Nike, tyle samo Vans'ów i jedne buty od Adidas'a. Do tego kupiłam jeszcze jedną, czarną bluzę Vans i jedną, białą Adidas. I żeby był cały strój, kupiłam jeszcze spodnie, dokładniej mom jeans.
Chłopcy też sobie coś nakupowali, głównie bluzy i buty.
Więc zakupy można ogłosić za bardzo udane. Wróciliśmy do domu. Ja i Ashton zaczęliśmy robić kolacje. A reszta chłopaków poszła do bagażnika rozładować zakupy i porozdawać je do odpowiednich pokoi. Na kolacje zrobiliśmy naleśniki.
- Diana ty bierzesz cztery naleśniki - powiedział rzeczowo Calum.
- Co? Nie zjem tak dużo...
- Posłuchaj - zaczął Mike - gdy ciebie nie było, stwierdziliśmy, że lepiej będzie jak zaczniesz jeść dużo, zwłaszcza podczas TYCH dni.
- Ale ja nie dam rady.
- Tak ci się wydaje. Podczas leczenia się z twojej choroby to są tylko takie lęki. Ty nawet sama o tym nie wiesz - mówił Luke.
- Nie chcę. Nie mówcie mi, że jestem jakaś psychiczna! - pobiegłam do swojego pokoju. Po chwili bez pukania wszedł Mike.
- Diana, choć na dół i zjesz naleśniki - mówił łagodnie.
- Nie.
- Miałaś się nie głodzić.
- Nie robię tego. Tylko wy wmawiacie mi bycie psychiczną.
- Poczekaj tutaj chwilę - wyszedł, a po chwili wrócił z talerzem z naleśnikami. - Co myślisz jak patrzysz na te naleśniki? - zapytał Clifford.
- Że nie dam rady tego zjeść.
- To teraz musisz zmienić myślenie. Na początku nie myśl o nas, jak o wrogach. My chcemy pomóc. Wiemy, że masz problemy i się nie gniewamy na ciebie. Drugą sprawą jest jedzenie. Staraj się nie patrzeć, że nie dam rady. Zacznij patrzeć, że musisz jak najwięcej. Okej? To próbuj.
Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam jeść. Gdy zjadłam trzy naleśniki poczułam, że już nie mogę. Że mam blokadę.
- Już nie mogę - zeszkliły mi się oczy.
- Dasz radę.
- Nie dam rady. Psychicznie nie dom rady.
- Widzisz? Teraz sama to przyznałaś. Zrobimy tak. Teraz zejdziemy do chłopaków. Włączymy jakiś film i postarasz się dokończyć kolekcje, okej?
- Dobrze.
Zeszliśmy na dół do chłopaków. Mike zaczął włączać jakiś film. Gdy czułam ich wzrok na sobie, postanowiłam się odezwać:
- Chłopaki, ja... Ja was przepraszam za moje zachowanie. Po prostu jest mi bardzo ciężko i ledwo kontrolę to jak się zachowuję, a co dopiero co mówię. Wy się staracie, a ja ciągle robię problemy...
- Skarbie, my ciebie rozumiemy - powiedział Ashton i złączył nasze ręce. - Nie jesteśmy na ciebie źli, bo mamy świadomość, że czasem nie kontrolujesz wszystkiego.
- Dobra, bo zaraz się znowu poryczę - powiedziałam, rozluźniając atmosferę.
- To co? Oglądamy? - spytał Mike.
- No jasne- odpowiedział Luke.
- A co tak właściwie oglądamy? - spytał Cal.
-Harry'ego Pottera!!
***
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale😘❤️
STAI LEGGENDO
Adoptowana przez 5sos// ZAKOŃCZONE
FanfictionJak potoczy się życie Diany - nieśmiałej, wyśmiewanej wychowanki domu dziecka - gdy zostanie zaadoptowana przez idoli milionów nastolatek??? Podobieństwo do innych książek przypadkowe. To moja pierwsza książka więc proszę o wyrozumiałość❤️❤️ KOREKTA...