Rozdział 23 | Kawy, herbaty? Czy może wolisz trochę mojej krwi?

Start from the beginning
                                    

Wiedziała, że królowa elfów chciała ją wykorzystać do swoich celów, ale nie przejmowała się tym. Nie zamierzała jej ulec, nawet jeśli elfka była jedyną osobą, od której mogła wyciągnąć informację o mordercy, którego tropiła od ponad dziesięciu lat.

To dziwne – pomyślała, przystając. Szukam go od dziesięciu lat, teraz, gdy znów zaczął mordować, zostawił jedno ze swoich ciał pod kawiarnią Anthony'ego... Tak, jakby wiedział, że on mnie powiadomi.

Tak, jakby on chciał, bym go znalazła.

– Cholera – bluzgnęła pod nosem. – Czemu wszystko musi się tak pierdolić. – Westchnęła, wyjmując z kieszeni czarnego płaszcza swojego smartfona marki Samsung. Kiedyś miała iPhone'a, ale przez jej bardzo agresywny styl życia (bieganie po budynkach i te sprawy) szybko stłukła w nim szybkę. Od tamtego czasu przerzuciła się na Samsungi.

Wybrała z listy kontaktów jeden – „Lawrence", a następnie zadzwoniła.

– To ja, mógłbyś coś dla mnie sprawdzić? – powiedziała, gdy mężczyzna odebrał połączenie.

– Jestem aktualnie trochę zajęty, ale mów, o co chodzi? – odpowiedział jej głos z słuchawki.

Caitlyn przystanęła przed przejściem pod rusztowaniem. Spojrzała na nie niepewnie, jakby miało się zaraz nad nią zawalić. Naprawdę Wall Street było teraz jednym wielkim placem budowy.

– O twoją byłą. Madeline Rossa – mruknęła, robiąc niepewny krok w przód.

Odpowiedziała jej cisza. Która ciągnęła się kilka przeraźliwe długich minut, wystarczająco, by blondynka mogła w spokoju przejść pod rusztowaniem.

– Ale wiesz, że my byliśmy razem jakieś sto lat temu, prawda? – mężczyzna odezwał się w końcu.

– Wiem. Wiem też, że wiesz, gdzie można ją teraz znaleźć.

– Yhym, a po co ci ta informacja? – Lawrence zdawał się czuć podstęp kryjący się za jej słowami.

– Królowa elfów chce jej śmierci – szepnęła do słuchawki.

– Oho, nic nowego. Ta wiedźma ma pewnie wielu wrogów. – Kobieta usłyszała przeciągłe westchnienie skierowane do słuchawki. – Jeśli chcesz wiedzieć, co zrobiła, że elfia pani chce jej głowy, to niestety nie jestem w stanie ci pomóc.

– Nie. Chcę, żebyś ją ostrzegł. – Caitlyn pokręciła głową.

– A czemuż to?

Łowczyni demonów uśmiechnęła się przerażająco.

– Powiedzmy, że lubię niszczyć komuś plany.

– Ech... Nigdy się nie zmienisz, co? – Cait usłyszała ponury śmiech. – Dobrze, zrobię to. Nadal wiszę ci przysługę.

Kobieta chciała się już rozłączać, gdy nagle mężczyzna raz jeszcze się odezwał:

– Swoją drogą, nowojorska policja ma w końcu jakiś trop. Są w River. – Po tych słowach to on się rozłączył.

Kobieta westchnęła, ale nie przestawała się uśmiechać.

Znalazła sobie zajęcie na resztę dnia.

***

– Wygląda na to, że ostatnimi czasy miewam w swoim apartamencie naprawdę wielu gości. Czemu tylko są to sami moi byli. – Madeline nalewała do swojego kubka mrożonej herbaty, gdy w jej mieszkaniu znikąd pojawił się Lawrence.

– Raz już mnie wpuściłaś, nie narzekaj, że przychodzę ponownie. – Mężczyzna wzruszył ramionami, a następnie skrzyżował ręce.

– Kawy, herbaty? – Madeline odwróciła się w jego stronę. – Czy może wolisz trochę mojej krwi?

Pamiętaj o śmierciWhere stories live. Discover now