zero

41 2 0
                                    

    Nudny, niedzielny wieczór. Suche, gorące powietrze. Stary, skrzypiący wiatrak. No i ja pośród ogólnego nieporządku. Szukam idealnej pozycji, która przecież w takich bezowocnych chwilach nie istnieje. Prawy bok, lewy bok, plecy, telefon na twarzy. Auć. No to brzuch. Puchowa poducha pod brodę i na chwilę wytrzymuję. Facebook. Przeglądam tablicę, na której nic jak zwykle się nie dzieje. Mój wzrok automatycznie wędruje do listy kontaktów. Wszędzie zielone kropki.
Ludzie doprawdy nie mają co robić. Kręcę głową, uświadamiając sobie, że sama należę do tej szarej masy.
     To zabawne, ale jedna z kropek świeci o wiele jaśniej niż pozostałe. Wielka, opasła, soczysta kropa przy miniaturce zdjęcia, które Eliot już dawno powinien zmienić, głównie z tego powodu, że jest nieaktualne i przedawnione. No i chłopak trochę się zmienił przez te cztery lata. Nie jest już dziecinnym piętnastolatkiem. Przynajmniej nie z wyglądu.
Cóż dobrze, że to zdjęcie jest chociaż zabawne, bo chłopak wygląda na nim jak zaskoczony szop.
     Klikam w czat i mój wzrok pada na życzenia urodzinowe, które Eliot wysłał mi kilka tygodni temu. Sunę w górę naszej konwersacji, ale droga ta nie jest autostradą do nieba — szybko się kończy, co odrobinkę mnie smuci.

      — No czemu do mnie nie napiszesz? — Pytam, przysuwając ekran do twarzy i mając nadzieję, że chłopak mnie usłyszy. — No napisz, proszę.

     Uświadamiając sobie, że prawdopodobnie zamiast Eliota napisze do mnie pan ze FBI, który obserwuje mnie przez przednią kamerkę oraz ma mnie na podsłuchu, milknę natychmiast i przystawiając telefon do ucha, udaję, że gadam do Eliota.

      Ta czynność to tradycja. Dość żałosna, ale jednak. Gadam do Eliota już od dawna. Zdaję mu sprawozdanie z tego, jak minął mi tydzień. Nie jestem egoistką, pytam też co tam u niego, ale Eliot nie jest rozmownym chłopcem. Czy to objaw jakichś zaburzeń? Być może. Czy to ignorowałam? Być może.

Kiedy już skończyłam rozmawiać z Eliotem, odstawiłam telefon od ucha i pech chciał, że upadł mi na mój wielki nos. 

Westchnęłam, załamana swoją głupotą, a kiedy podniosłam urządzenie, stała się tragedia.  

ja:... kvfih30i93jdi

     Złośliwość rzeczy martwych, tak to nazywają, ale na moje oko to  bezczelny żarcik Pana z FBI, którego kiedyś dorwę.
     Nie wiem, jak to się stało, że ekran się nie zablokował i zlepek liter został wysłany do Eliota, ale kiedy chłopak odczytał moją wiadomość, zdążyłam tylko odłożyć telefon i zastygnąć bez ruchu. Nawet nie oddychałam. Odliczałam chwilę do śmierci, która nie nadchodziła.  
     A potem usłyszałam dźwięk powiadomienia i mogłabym przysiąc, że śmiech pana z FBI dochodzący z mojego głośnika.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 06, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

missclickWhere stories live. Discover now