– ...i wtedy spadliśmy z drzewa, bo Val nas zrzuciła – skończył historię Thor.
Wspomniana podniosła głowę, nie do końca wiedząc, o czym Thor mówi.
– Czy wy właśnie wróciliście stamtąd? Ale odjazd! – Bucky zagwizdał.
– Stamtąd się nie wraca. Na pewno się to któremuś z was przyśniło i teraz o tym wszystkim mówicie. – Steve oparł się o krzesło, patrząc sceptycznie na resztę stolika. – Naprawdę tak było, Brunn?
– Byłam zestresowana, dobra... – starała się wytłumaczyć – wiele mogę wytrzymać ale to było za dużo dla mnie.
Peter i Thor wymienili spojrzenia.
– Ale... nic się nam nie stało na końcu. Jesteś nadopiekuńcza – Quill wywrócił oczami.
– A czy ja mówię o was? – Wypuściła gniewnie powietrze, nie do końca zwracając uwagę na to, czy mówi faktycznie do nich czy do siebie – Poradzą sobie, zajmij się sobą. Poradzą sobie, już to widzę... – ze skrzywioną miną przejechała wzrokiem po chłopcach, którzy patrzyli na nią niepewnie. – Co jest?
– Kto? – Dopytał Steve. I w tym momencie Brunnhilde zrozumiała jaki błąd popełniła. Przez kilka sekund panowała cisza, w czasie której jedyna dziewczyna w tym towarzystwie przeskakiwała wzrokiem od Thora do Petera, następnie do Sama i Bucka, by na końcu znowu patrzyć na Steve'a.
– Więc... – zerwała się z krzesła – idę do toalety!
I tyle ją widzieli.
A chłopcy, zamiast zostawić temat/czekać na główne źródło informacji (niepotrzebne skreślić) postanowili na własną rękę wymyślić najbardziej prawdopodobne rozwiązanie.
– Chyba nie myślicie, że wbiegła za nami? – Peter pokręcił głową.
– Biorąc pod uwagę to, jaka była rozemocjonowana, gdy tylko wypadliśmy, nie. Przecież wtedy wypadłaby tam, gdzie my – odpowiedział mu Thor.
– Mogła wypaść gdzieś indziej. Może to zależy od czasu, w którym się tam wbiega? Wiecie, już była inna minuta – rzucił Sam.
– Wtedy musiałaby wyjść po nich z jakąś minutę, jeśli faktycznie zależy od czasu – dodał Bucky.
– To mogły być sekundy. Ale i tak to nic nie tłumaczy.
Prawie wszyscy zainteresowali się jedzeniem. Nie żeby było smaczne, ale jednak nie mieli więcej pomysłów.
– A co jeśli, tak czysto teoretycznie – zaczął Bucky, skupiając na sobie zainteresowanie – Brunn wypadła gdzieś indziej i wyszła wcześniej od was... – zastanowił się co by jeszcze dopowiedzieć. Powód musi być. – ...bo po prostu jest inteligentniejsza.
Steve i Sam chcąc nie chcąc zaśmiali się, podczas gdy Thor i Peter sarkastycznie powiedzieli (w jednym momencie) "ha. ha. ha.".
– Albo ktoś jej pomógł.
Chłopcy przestali się śmiać i spojrzeli ze zdziwieniem na Bucky'ego. Po czym za Bucky'ego, który niewzruszony kontynuował.
– Coś tej osobie teoretycznie mogło się stać, dlatego Brunn się rozpłakała. Proste.
Za jego plecami rozległy się pojedyncze klaśnięcia, których wykonawca przemieścił się w bok, po czym usiadł na wolnym miejscu.
– Barnes zmusił wszystkie swoje szare komórki do działania. A jak się przepaliły i teraz nie będą w ogóle działały? – Val przyłożyła teatralnie rękę do czoła, udając rozpacz. – Katastrofa. Dedukcja poziom Sherlock... prawie.
YOU ARE READING
dreamcatchers || marvel one-shot
Fanfiction"A MATKA MÓWIŁA, ŻEBY NIE DOTYKAĆ DZIWNYCH KRZAKÓW" gdzie niektóre rośliny to portale do nieciekawych miejsc, ale bardzo ciekawych ludzi wyśniłam ten fanfik thunderstar; valcarol 17 06 19