destroyer

50 8 5
                                    

Pomieszczenie wypełniał mdlący zapach kwiatów, niemalże przyprawiający o ból głowy, jeżeli wzdychało się go zbyt długo. Wystrój był raczej skromny, bo składał się na niego niewielki stolik, przy którym mogły zasiąść dwie osoby, białe krzesła, ozdobny dywanik oraz kilka regałów z książkami. Okno, znajdujące się tuż obok najwyższej półki, zostało lekko uchylone, jednak nawet to ani trochę nie pomagało w ulotnieniu się ostrej, odurzającej woni.

Słońce powoli znikało z nieba, coraz bardziej chyląc się ku dołowi, by zrobić miejsce dla księżyca oraz setek tysięcy gwiazd. Noc potrafiła ukryć naprawdę wiele rzeczy, a nawet zatuszować okrutność ludzkiej natury, załagodzić niektóre uczucia, które nieprzyjemnie targały całym ciałem i normalnie nie pozwoliłyby by na choćby odrobinę spokojnego snu. To właśnie dlatego stała się ulubioną porą w dobowym harmonogramie Jaebuma. Gdy zapadał zmrok, on wreszcie mógł się zrelaksować i poświęcić trochę czasu najważniejszej osobie w swoim życiu, jako że za dnia nie pozwalał mu na to dość napięty grafik w pracy.

Ale od jakiegoś czasu wszystko przebiegało zupełnie inaczej. Z powodu kilku różnych zdarzeń, mężczyzna zdecydował się na skorzystanie z opcji urlopu zdrowotnego i od dobrego tygodnia przebywał we własnym mieszkaniu, naturalnie, w towarzystwie swojego kochanka.

Akurat tego dnia przypadała im piękna, bo już druga, rocznica związku, a z tak specjalną okazją wiązały się równie specjalne plany. Elegancka kolacja, na którą składało się kilka różnych potraw, odświętne ubrania, świece (aktualnie stanowiące jednocześnie jedyne źródło światła) postawione na stole. I oni. Dwójka zakochanych, a w tle cicha muzyka ze starego magnetofonu, no i wszędzie ten zapach, połączony z niesamowitym chłodem, który mimo wszystko nie sprawiał, by którykolwiek z mężczyzn odczuwał szczególne wyziębienie.

Jaebum uśmiechnął się w stronę swojej miłości, usilnie próbując złapać z nim kontakt wzrokowy. W jego mniemaniu Jinyoung był prawdziwym uosobieniem piękna, jego jedyną, słuszną definicją. Zawsze prezentował się wprost zniewalająco, a już w szczególności teraz - z białą koszulą, idealnie śnieżną skórą oraz starannie ułożonymi, czarnymi włosami. Jedyną rzeczą, jakiej mu brakowało, był uśmiech. Od początku tej kolacji nie obdarzył swojego wybranka nawet jednym, delikatnym uniesieniem kącików ust w górę, co mogło sugerować, że wciąż jeszcze żywił do niego urazę po ich porannej awanturze.

Wśród swoich znajomych uchodzili za parę, która kłóciła się bardzo często, jednak ostatecznie zawsze jakoś znajdowała wspólny język, kiedy emocje po burzy zaczynały opadać. Pomimo tego, że tym razem przedmiotem sporu stało się coś strasznie błahego, milczenie trwało znacznie dłużej niż zwykle. I choć Jaebum starał się być wyrozumiały, usilnie przepraszając chłopaka niezliczoną ilość razy, powoli kończyły mu się zapasy cierpliwości, a i tak zawsze dysponował nią w naprawdę niewielkich zasobach. 

— Kochanie? — spróbował po raz kolejny, uśmiechając się w stronę Jinyounga. Póki co uśmiech był szczery i prosty, dopiero z czasem zaczynał drgać i zmieniać się w nieprzyjemny grymas. — Wciąż nie tknąłeś swojej porcji, wszystko zdążyło już wystygnąć.

Pomimo łagodnego tonu, na swojej drodze napotkał jedynie ścianę zimnej obojętności i to powoli doprowadzało go do szału. Właśnie byli w trakcie świętowania swojej rocznicy, powinni się cieszyć, wyznawać sobie miłość i wymieniać setki pocałunków, a tymczasem siedzieli w grobowej atmosferze, nawet nie patrząc na siebie nawzajem, bo Jinyoung strasznie tego unikał, wpatrując się w jakiś losowy punkt za oknem.

— Hej, skarbie, naprawdę przepraszam. — Jaebum westchnął głośno, niespokojnie uderzając palcami o gładką powierzchnię stołu. — Nie chciałem na ciebie nakrzyczeć, to moja wina, po prostu... Naprawdę się zdenerwowałem.

destroyer |jj projectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz