Czerwony to nie mój kolor.

153 16 34
                                    

CLARA

Siedziałam skulona na siedzeniu w poczekalni. Białe ściany ozdobione kolorowymi obrazkami z martwą naturą nie łagodziły wyglądu kliniki. Zapach środków czyszczących mdlił mnie od środka. Niepotrzebnie zrezygnowałam dziś ze śniadania. To był pierwszy dzień, kiedy zdecydowałam się na płatne testowanie leków firmy ZOR. Znana marka oferowała dobrze płatną pracę jako tester, a ja będąca na skraju bankructwa nawet nie myślałam o ryzyku, jakie może to ze sobą nieść. Poprawiłam się na niewygodnym, granatowym krześle. Plastik, na którym siedziałam, dawał mi znać o każdej kości w moim ciele. Starając się odwrócić uwagę, sięgnęłam po pierwsze lepsze czasopismo. Na okładce zobaczyłam piękną parę celebrytów, którzy z wyuczonym uśmiechem patrzyli prosto w moje oczy. Zaraz pod spodem czerwony tytuł artykułu raził po oczach: „Czy związek państwa Robbers wytrzyma zdradę męża?" Otworzyłam gazetę na wspomnianej stronie. Zdjęcia szczęśliwej rodziny z dziećmi zapychały większość miejsca, a pole tekstu obok niszczyło ten obraz. Wywiad przeprowadzony ze skrzywdzoną kobietą opowiadał o tym, jak źle była traktowana przez męża: znieczulenie do potrzeb dzieci, zapominalstwo o ważnych dla nich dniach i przed wszystkim... brak zainteresowania w łóżku. Przetarłam twarz chłodną dłonią. Ludzie wypisują o swoich problemach, a reszta to czyta, jakby swoich mieli za mało. Przekręciłam pismo na kolejną stronę. Moim oczom ukazała się szczupła blondynka ubrana w strój do ćwiczeń. Ręką wskazywała na kolejny ujmujący tytuł: ,,Jak schudnąć dziesięć kilo w niecały miesiąc!"

Zrezygnowana odłożyłam gazetę. Spojrzałam na ogromny zegar umieszczony zaraz za recepcją. Pani za blatemubrana w elegancką, różową sukienkę za kolano uśmiechnęła się do mnie ciepło. Speszona nagłym kontaktem wzrokowym odpowiedziałam uśmiechem, czując, jak moje policzki stopniowo zmieniają barwę. Zdążyłam zobaczyć godzinę, która wskazywała trzynastą trzydzieści trzy. Czekałam już tu półtorej godziny, tracąc czucie w dolnej partii ciała. Zaczęłam dokładniej się zastanawiać, czy przyjście tutaj było dobrym pomysłem. Praca jako malarz nie przynosiła mi wielkich zarobków, a nawet ich brak. Jednak myśl o przerwaniu tej kariery nie mieściła mi się w głowie. Sztuka była dla mnie czymś więcej niż zwykłym hobby, a sposób wyrażania uczuć poprzez obrazy napawało mnie czystym szczęściem. Wyciągnęłam przed siebie dłonie, przyglądając się dokładnie długim palcom. Miałam zły nawyk obgryzania paznokci, przez co zawsze wstydziłam się je pokazywać. W okresie letnim, czy zimowym ukrywałam ręce w kieszeniach spodni. Na wewnętrznej stronie nadgarstka zauważyłam małą plamkę po zaschniętej farbie. Musiałam przeoczyć to miejsce przy porannej kąpieli. Naciągnęłam rękawy bluzki, starając się zakryć punkt w kolorze świeżej krwi. Jeszcze pomyślą, że się tnę.

Drzwi od gabinetu nareszcie się otworzyły, wypuszczając ze środka mężczyznę w młodym wieku. Może nawet byliśmy rówieśnikami. Chłopak o pięknych, złotych lokach pożegnał się z osobami w środku, zamknął za sobą wejście, ruszając do recepcji, a tak dokładniej do pani w różu. Po drodze spojrzał w moją stronę, puszczając zaczepne oczko. Miał niesamowite, zielone oczy. Automatycznie wyobraziłam sobie potrzebne kolory do stworzenia obrazu z ich podobizną. Drzwi zostały ponownie otwarte. Tym razem wyszła inna pracownica, ubrana w ten sam strój. Zaprosiła mnie do środka, a ja, nie widząc już drogi ucieczki, posłusznie podążyłam za nią. Pomieszczenie okazało się niewielkie. Przy dużym, drewnianym biurku siedział lekarz. Siwiejący pan doktor z wyrazistym, kruczym nosem wskazał ruchem głowy krzesło naprzeciwko. Cała spięta zajęłam wyznaczone miejsce. Starszy mężczyzna spojrzał na mnie zza owalnych okularów.

— Imię i nazwisko — chłodne polecenie wypadło z jego ust.

— Clara — odpowiedziałam niepewnie. Moje spojrzenie utkwiłam z podłodze. — Clara Bow.

SZTUKA WALKIWhere stories live. Discover now