4.

538 19 0
                                    

Podróż trwała już dłuższy czas. Nie specjalnie zależało mi na liczeniu dni. Jedyne czego chciałam w tym momencie to powrót na stały ląd. Coraz gorzej się czułam i starałam się nie wychodzić z pokoju. Każde pojawienie się na pokładzie wywoływało we mnie mdłości. Nie wiedziałam co mogło być ich powodem, gdyż wszystkie moje wcześniejsze morskie podróże nie fundowały mi takiego samopoczucia.

Sam Kaspian dostrzegał zmiany w moim zachowaniu, a ja nie chcąc go martwić, na każde spotkanie używałam magii, aby zakrywała skutki mojego złego stanu zdrowia. Niestety zabierała ona wielkie pokłady energii, czego skutkiem było coraz gorsze samopoczucie i wygląd, przez co zaczęłam izolować się od innych.

Kaspian zdecydowanie podejrzewał, że coś jest nie tak, lecz swoje zachowanie zawsze tłumaczyłam wielką ilością książek do przestudiowania. Był niepocieszony, aczkolwiek uwierzył mi. Wprawiało mnie to w coraz większe poczucie winy, a także zmartwienie. Jeżeli nawet Kaspian nie rozróżniał już fałszu od prawdy, jak okropnie dobrym kłamcą się stałam?

...

Obudził mnie dźwięk stukotu botów na pokładzie i krzyków mężczyzn. Zdenerwowana zakryłam głowę poduszką, lecz hałas tylko narastał.
Zdziwiona zachowaniem żeglarzy, ubrałam się i rzuciłam na siebie czar.

Spojrzałam w lustro. Zdecydowanie lepiej wyglądałam. Powoli ubrałam obszerną koszulę, którą wpuściłam w spodnie. Szerokie nogawki wsunęłam w wysokie kozaki, a na ramiona narzuciłam skórzaną kurtkę. Na koniec spięłam nisko włosy, które dodatkowo przewiązałam chustą.

Byłam bardzo zmęczona po wielu nieprzespanych nocach, podczas których na zmianę zamierzałam się z pochodzącym do gardła jedzeniem lub okropnymi koszmarami związanymi z moją mocą.

Uchyliłam drzwi kajuty i wyszłam na korytarz. Spojrzałam na drzwi Kaspiana, lecz postanowiłam nie martwić bo moim małym spacerem. Powoli zaczęłam wspinać się po schodach na pokład. Gdy dotarłam na górę, od razu zostałam popchnięta przez jednego ze zedenerwowanych marynarzy. Zestresowany mężczyzna zaczął mnie przepraszać, co odwzajemniłam ciepłym uśmiechem i zapewnieniem, że wszystko ze mną w porządku.

Uspokojony żeglarz odszedł, a moja głowa jak na zawołanie zaczęła pulsować. Postanowiłam podejść do burty i uspokoić oddech. Oparłam dłonie o barierkę i wychyliłam się obserwując rozbijające się o statek wielkie fale. Dopiero gdy spojrzałam w czerń morza, dostrzegłam na nim połyskujące bladym światłem odbicia gwiazd. Wpatrywałam się w toń chcąc ujrzeć odpowiedzi na moje pytania. Wydawało się to niemożliwe, lecz w tamtym momencie poczułam się spokojna. Przez chwilę doznałam uczucia bliskości czegoś bliżej mi nieznanego.

Wewnętrzny głos nie pozwalał oderwać wzroku od pogrążającym się w ciemności podwodnym świecie, a ciało pragnęło dołączyć do mieszkających w nich stworzeń. Bezwiednie wspięłam się na barierkę i złapałam napiętej liny. Stałam tak przez chwilę do momentu, gdy wyczułam czyjąś obecność.

Obrociłam twarz, by ujrzeć  towarzysza tego melancholijnego momentu. Obok mnie stała mająca ponad pół metra mysz. Wokół głowy miała wąską, złotą przekąskę z długim szkarłatnym piórem. Futerko myszy było ciemne, prawie czarne, więc efekt był przepiękny. Pazury lewej łapy spoczywały na rękojeści rapiera, prawie tak długiego jak jej ogon. Podziw budził sposób, w jaki utrzymywała równowagę na kołyszącym się pokładzie, zachowując przy tym dostojność postawy i dworskie maniery. Od razu rozpoznałam to wyjątkowe stworzenie. Ryczypisk, wódz myszy, najwaleczniejszy rycerz z pośród wszystkich mówiących zwierząt Narnii. Odkrył się on wielką sławą podczas bitwy pod Beruną, jednak ja poznałam to dopiero dwa lata temu, na specjalnym zebraniu rady.

Scintillation Of StarsWhere stories live. Discover now