Parasolka

292 24 22
                                    

– Daj mi spokój, debilu.

– To, że masz okres dwadzieścia cztery godziny na dobę przez cały tydzień, nie usprawiedliwia twojego ignorowania mnie – odparł, łapiąc dziewczynę za rękę, by ją zatrzymać. – Nie możesz wyjść od tak. Pada deszcz, jeszcze się przeziębisz. – Jego głos był przepełniony troską, uśmiechnął się delikatnie, gdy wkurzona dziewczyna zaszczyciła go krótkim spojrzeniem zirytowanych tęczówek, którymi zapewne jeszcze przed chwilą wywracała ze zirytowania.

– To daj mi parasolkę. – Cały urok prysł przez to krótkie zdanie. Luka jednak szedł w zaparte, nie chcąc odpuścić dziewczynie, która nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa, na które chłopak czekał. Chciał w końcu usłyszeć od niej to krótkie zdanie, które on powtarzał codziennie, które mogło przywołać uśmiech na jego twarzy.

A tym zdaniem na pewno nie było „Daj mi spokój, debilu".

– Nie mam – skłamał. Miał masę parasolek o różnych abstrakcyjnych kolorach i wzorach, które walały się w składziku. Jego ojciec uwielbiała je kolekcjonować tak, jak Gabriel Agreste uwielbiał swoje czerwone rurki. Po prostu nie chciał, by dziewczyna odeszła.

– Jaja sobie ze mnie robisz? Jaki człowiek o zdrowym rozsądku nie ma przy sobie parasolki?! – wydała z siebie wzburzona blondynka, czerwieniejąc się aż ze złości. A także machnęła swoją dłonią tak, by ta jego została odtrącona z impetem.

– Ty jej nie masz – odparł chłopak, marszcząc brwi.

– A czy ktoś powiedział, że ja jestem osobą o zdrowym rozsądku? – Luka rozszerzył aż oczy ze zdziwienia.

Nie spodziewał się, by te słowa kiedykolwiek padły z ust Chloe Bourgeois, która znana była przecież z wysokiego mniemania o sobie.

– Że co, proszę? – spytał, nie mogąc powstrzymać zaskoczenia w swoim głosie.

– Na pewno nie jestem osobą zdrową psychicznie, skoro zabujałam się w takim durniu jak ty – powiedziała bardzo szybko, że chłopakowi z wielką trudnością przyszło zrozumienie dziewczyny.

Otworzył usta, by obrzucić ją kolejną uwagą, jednak zamknął je tak szybko, że nawet nie zdał sobie z tego sprawy.

– Czy ty właśnie powiedziałaś...? – Te słowa nawet nie potrafiły się przecisnąć przez jego gardło. Były one tak irracjonalne, że po prostu nie wierzył, że one naprawdę padły z ust Chloe.

Te słowa, o których tak marzył...

– Powiedziałam, że kocham cię, głąbie. – Te słowa z nutką charakterystycznej dla tej blondynki pogardy brzmiały jak melodia dla jego uszu. Mógłby je nagrać i odtwarzać w nieskończoność, może by nawet poprosił Nino o zrobienie z nich jakiegoś remixu dla urozmaicenia. Ale przecież ten mulat posiadał tylko jedno zajęcie, które wykonywał w wolnym czasie. Było nim oczywiście wnerwianie swojej dziewczyny i robienie przy tym z siebie głąba. Luka zastanawiał się także, czy aby ten chłopak nie posiadał jeszcze jakiś chorych fantazji odnośnie ucieczek, bo tak zwykle kończyły się jego spotkania z Alyą. Chłopak musiał uciekać przed wkurzoną dziewczyną, która krzyczała w niebogłosy, jakim to on jest debilem.

A Luka poczuł się teraz jak hipokryta... Bo jego relacja z Chloe wyglądała podobnie.

– A teraz daj mi tą parasolkę. Przecież wiem, że masz ich pełno – prychnęła blondynka, zakładając ręce.

Błękitnooki lekko się uśmiechnął w odpowiedzi, by po chwili otworzyć kopniakiem niedalekie drzwi schowka, przypominającego wielkością tą skrytkę pod schodami, w której mieszkał niegdyś Harry Potter. Kucnął, przeglądając jedno z wielu pudeł, które zostawił po sobie ojciec.

Parasolka [Lukloe|Miraculous]Where stories live. Discover now