Włożyłam ręce do kieszeni kurtki i weszłam do parku, który był niedaleko mojego domu. Przeszłam przez niego, a później weszłam na plac zabaw. W okolicy paliły się latarnie, z czego się cieszyłam, bo wszystko widziałam. Usiadłam na huśtawce i zwiesiłam głowę w dół.

Życie jest popieprzone.

Wyciągnęłam iPhone'a i wybrałam numer Mii, ponieważ muszę z kimś teraz porozmawiać. Nie chcę być sama.

-Halo? - odebrała, a później zaczęła się śmiać.

-Cześć, Mia? - zapytałam.

-Victor, nie ma nas! - w tle usłyszałam krzyk Luke'a, a następnie pisk Mii i jej śmiech.

-Nie łaskocz mnie, idioto! - krzyknęła. - Co jest, mała?

-Nic. - odpowiedziałam, starając się opanować głos, aby nie domyśliła się, że jest ze mną chujowo. - Chciałam pogadać, ale nie chcę wam przeszkadzać.

-Ale nie wygłupiaj się tylko mów co się dzieje.

-Nic. - wymusiłam śmiech, a po moim policzku spłynęła łza, którą wytarłam wierzchem dłoni. - Jest okej. Nie przeszkadzam, tylko grzecznie mi tam.

-Panuję nad sytuacją, Clark. - powiedział Luke, a ja rozłączyłam się.

Następnie wybrałam numer Chrisa, ale włączyła się poczta. Oczywiście, jest na randce z Isakiem.

Spojrzałam na swoją tapetę, która przedstawiała Nate'a.

-Potrzebuję cię. - szepnęłam, a później zablokowałam urządzenie.

Nie mam zamiaru do niego dzwonić i psuć mu wyjazdu, ponieważ mam problemy. Nie chcę, aby znów się przejmował, bo robi to zdecydowanie zbyt często. Telefon znów zaczął dzwonić, ale tym razem był to ojciec. Zacisnęłam zęby, a następnie odebrałam.

-Victoria. - powiedział mój ojciec bardzo zdenerwowany. - Gdzie jesteś?

-Wiedziałeś? Wiedziałeś o tym wszystkim? - zapytałam, powstrzymując płacz.

-Vic, proszę cię. Wróć do domu. Porozmawiajmy.

-Całe życie kłamaliście. - odkaszlnęłam. - Skoro wy zachowaliście się jak dzieci, ja też mogę. - warknęłam, a później rozłączyłam się i wyłączyłam telefon.

Tak, zachowuję się jak gówniara, ale nie chcę z nimi teraz rozmawiać. To za dużo. Za dużo informacji, jak na jeden wieczór. Ja po prostu wymiękam. To nie dla mnie.

Nie wiem, ile czasu spędziłam na tym placu zabaw, ale było już jasno, gdy stwierdziłam, że pora wracać. Moje kości były jak z kamienia, a do tego było mi bardzo zimno. Zaciągnęłam nosem i skierowałam się w stronę wyjścia z parku. Moje buty szurały o chodnik, ponieważ nie chciało mi się podnosić nóg. Świadomość, że muszę tam wrócić i z nimi porozmawiać mnie dobijała.

Odetchnęłam głośno, patrząc na siwy, piętrowy budynek z ładnym ogródkiem obok. Siedemnaście zakłamanych lat w tym domu. O ironio.

Weszłam do środka bez problemu, bo drzwi nie były zamknięte. Powoli zdjęłam buty, a następnie kurtkę. Po chwili usłyszałam już kroki obok siebie.

-Victoria. Gdzie ty byłaś? Martwiliśmy się. - odwróciłam głowę w stronę mojej matki, która stała obok szafy i patrzyła na mnie zbolałym wzrokiem.

I chciałam jej teraz nienawidzić, ale nie mogłam. Przecież to moja matka.

-Dlaczego? - zapytałam zachrypniętym głosem. - Dlaczego nigdy nie powiedzieliście prawdy?

Girls Love Bad BoysWhere stories live. Discover now