No i powiedział ci jeszcze, że pomagasz mu tym, że jesteś, ale to tylko szczegół.
Właśnie...
-Skąd wiedziałeś, że będę w domu? I to sama? - zapytałam w końcu, gdy nalewał gorąca wodę do kubków, aby zaparzyć herbatę. Skąd on do cholery wie, gdzie ja trzymam herbatę!? To robi się przerażające.
-Po twoim telefonie zadzwoniłem do Roberts, ale odebrał ten idiota, Luke. Był nawalony i pieprzył coś o Iron Manie, i że Kapitan Ameryka to ciota. - parsknął, unosząc głowę i na mnie spoglądając. - Po długiej i męczącej rozmowie dowiedziałem się, że byli u ciebie, więc przyjechałem. - w tym samym czasie zabrał z blatu talerze i postawił je na wyspie kuchennej. Usiadłam na wysokim krześle, a chłopak zajął miejsce obok mnie.
A teraz jeszcze czuję się jak idiotka przez ten telefon. Naprawdę mam coś nie tak z mózgiem.
-A no to... okej. - wzruszyłam ramionami i zabrałam się do jedzenia.
-Czy Liam coś ci wczoraj zrobił? - zadał pytanie, a ja automatycznie przestałam jeść i zawzięcie wpatrywałam się w widelec.
Nie chciałam do tego wracać. Chcę o tym zapomnieć, a nie przejmować się dupkiem, któremu mam ochotę wsadzić szczotkę do kibla w dupę. Tak, mam na to wielką ochotę.
-No... nic. - odpowiedziałam, nerwowo poruszając się na stołku. To chore, że moje stopy zwisają w powietrzu, a jego leżą płasko na ziemi. Wspominałam już, że nienawidzę mojego wzrostu.
-Victoria. - oho, mówi do mnie po imieniu, czyli jest już zirytowany.
-Nic się nie stało. Tylko mnie zwyzywał. - burknęłam, łapiąc kubek w różowe małpki, z którego upiłam trochę herbaty. Dwie łyżki cukru. Nienawidzę gorzkiej i chyba o tym wiedział.
-Wiesz co ten psychol mógł ci zrobić? - uniosłam wzrok, spoglądając na jego rozzłoszczoną twarz.
-Ale nie zrobił.
-Mógł.
-Ale nie zrobił! - powiedziałam twardo i odstawiłam kubek. - Więc skończmy ten temat. - znów zaczęłam jeść, a chłopak już się nie odezwał, chociaż czułam, że jest spięty.
Gdy skończyliśmy posiłek, zeskoczyłam z krzesła i wstawiłam nasze talerze do zlewu. Odwróciłam się w stronę chłopaka, który cały czas siedział na krześle i patrzył na mnie z dziwną miną.
-Kiedy wracają twoi rodzice? - zapytał.
-Jutro po południu, a co? - dpowiedziałam poważnie, bojąc się, co teraz dzieje się w jego głowie. On i tak jest nieobliczalny.
-Nic. - stwierdził i wstał. - Idę się ubrać.
Skierował się po schodach na górę, a gdy zniknął za ścianą, ukryłam twarz w dłoniach. To tak kurewsko śmieszne, że właśnie zjadłam sobie śniadanie z moim największym wrogiem. Czuję się, jak w jakieś meksykańskiej telenoweli, a najgorsze jest to, że ja wcale tego nie żałuję.
Jestem ostro popieprzona i chyba nikt nie zaprzeczy.
Dopiłam swoją herbatę i zobaczyłam, jak chłopak schodzi po schodach już w pełni ubrany.
Pewnie ci przykro, bo widok jego klaty nieźle na ciebie działał.
Oh, zamknij się.
Moja podświadomość zaczęła mnie już irytować.
-Spadam. - powiedział i przeczesał dłonią swoje włosy, a następnie poprawił kaptur bluzy.
Poszłam za nim i oparłam się o framugę drzwi w holu.
YOU ARE READING
Girls Love Bad Boys
Teen FictionGdy dwoje największych wrogów w szkole postanawia udawać parę. Tak, dramat murowany. ____________ © Pizgacz, 2016/2017; first version "Girls Love Bad Boys" © Pizgacz, 2018/2019; second version "F.A.K.E."
Rozdział 28
Start from the beginning