Znałam tu wielu ludzi, ale większość tylko z widzenia, więc musiałam za nim iść, bo znowu zostałabym sama.
Stanęliśmy przy chłopaku, który miał na sobie kask i ochraniacze. Obok niego było pełno ludzi, którzy śmiali się i coś do niego mówili. Naprzeciw niego ustawiona była wielka piramida z czerwonych kubeczków, które prawdopodobnie były napełnione.
Chłopak ustawił się na linii piramidy, a dwóch innych gości złapało go za ręce i nogi. Podnieśli go, więc teraz leżał w powietrzu brzuchem do dołu. Zamachnęli się dwa razy, a za trzecim rzucili go prosto w piramidę, która cała się rozleciała, zalewając wódką wszystko dookoła.
Zaczęłam się niekontrolowanie śmiać, tak jak wszyscy inni, bo niektóre pomysły ludzkie były tak bardzo zjebane.
-Muszę siku. - powiedziałam blondynowi i zaczęłam iść w stronę schodów. Zapytałam jakiejś laski, gdzie jest toaleta, a ona szybko mi wytłumaczyła co i jak.
Znalazłam ją i na szczęście nikogo w niej nie było. Dom był bardzo duży, więc było tu pewnie z milion innych ubikacji.
Załatwiłam potrzebę, a gdy wychodziłam, jakaś dziewczyna na mnie wpadła.
-Uważaj jak łazisz! - fuknęła, poprawiając swoją dziwkarską sukienkę.
-Ja? Raczej to ty na mnie wpadłaś. - rzuciłam zirytowana.
-Czy ty wiesz do kogo mówisz, szmato!? - pisnęła, a ja dopiero teraz dokładniej przyjrzałam się dziewczynie.
Długie do pasa, tlenione włosy, kilogram tapety na mordzie, pięciocentymetrowe, jaskrawe paznokcie i skórzana sukienka, która ledwo zakrywała jej tyłek.
Ashley Manson! Jak ja mogłam zapomnieć!? Pani wice kapitan cheerleaderek, która uważa się za nie wiadomo kogo w naszej szkole. Puściła się chyba już z całą drużyną koszykarską jak i piłkarską.
-Wybacz nie poznałam cię, ale twoja twarz przykryta jest pięciocentymetrową warstwą makijażu, więc. - uśmiechnęłam się sztucznie i chciałam wyjść, ale dziewczyna złapała mnie za ramię i pociągnęła w stronę ściany.
-Słuchaj, do mnie odnosi się z szacunkiem. - warknęła.
Nie byłam osobą nieśmiałą, chociaż czasem ciężko zawiera mi się nowe znajomości. Jestem raczej śmiała, ale nie lubię być w centrum uwagi. Oczywiście nie jestem tą typową "bad girl" która łamie zasady i zawsze jest zimną suką. Cóż, prawdę mówiąc to czasem w McDonaldzie boję się poprosić kasjerkę o dodatkowy sos słodko-kwaśny. Także tak...
-Uh, cokolwiek. Odwal się. - westchnęłam, nie mając najmniejszej ochoty kłócić się z tą pizdą.
-Posłuchaj ty... - zaczęła, ale nie dane było jej skończyć.
-Co się tu dzieje? - zapytał Luke, stając obok nas.
-Nic Lukey, ale uczę tę frajerkę jak odnosi się do lepszych od siebie. - syknęła dziewczyna, a ja przewróciłam oczami.
-Mogę ją uderzyć? - zapytałam szatyna, wskazując na nią kciukiem
-Wydaję mi się, że Nate nie byłby zadowolony. Chodź, szukał cię. - parsknął i złapał mnie za nadgarstek, ciągnąc w stronę dużych schodów. Jego dom był urządzony w stylu nowoczesnym i był bardzo duży, więc współczuję mu sprzątać.
Weszliśmy po schodach na górę, gdzie było już mniej ludzi, a muzyka była przytłumiona. Gdzieniegdzie ktoś się obściskiwał, a niektórzy nawet wchodzili do pokoi na szybki numerek.
-Gdzie ty mnie ciągniesz? - westchnęłam zła, że przez niego muszę się ruszać. Wolałabym teraz siedzieć na dole i pić sama ze sobą.
-Przyprowadziłem twoją zgubę. - zaśmiał się chłopak, gdy doszliśmy do końca korytarza, a Shey stał przy ścianie z jakąś rudą dziewczyną u boku. Widać było, że była na niego napalona, ale chłopak dziś nie porucha. Umowa to umowa.
-Gdzie ty byłaś? - zapytał, całkowicie ignorując dziewczynę.
-Miałam małą pogawędkę z taką jedną. - burknęłam, a zaraz po tych słowach, drzwi obok się otworzyły.
-Co wy tu tak stoicie? O hej, Vic. - w progu stanęła Clara - wysoka, różowowłosa dziewczyna z mnóstwem tatuaży i kolczyków.
-Cześć. - uśmiechnęłam się w jej stronę. Znałam ją, bo pracowała w gazetce szkolnej i była moją dobrą koleżanką.
-Wchodzicie? - zapytała, otwierając szerzej drzwi, a ja zostałam popchnięta w tamtą stronę, prawdopodobnie przez tego czuba.
Pokój był duży i było tu kilkoro ludzi. Znajdował się tu stół do ping-ponga i jeszcze kilka innych maszyn do grania. Był to chyba pokój gier, czy coś takiego.
-No siema! - wydarł się jakiś chłopak, który wyciągał kokainę przy stole.
-Chodź się napić. - Clara szturchnęła mnie w bok i razem powędrowałyśmy do barku. - Co ty tu robisz? Myślałam, że raczej nie lubisz takiego towarzystwa. - różowowłosa należała do elity, ale i tak była bardzo fajną dziewczyną.
-Trochę się pozmieniało. - usiadłyśmy na wysokich krzesłach, a dziewczyna zrobiła nam po cztery shoty.
-Właśnie widzę. - poruszyła brwiami i spojrzała gdzieś za mnie. Też to zrobiłam, aby zobaczyć Shey'a, który stał przy stole bilardowym i gadał z jakimiś typkami.
-Taa. - mruknęłam, odwracając wzrok.
Pogadałyśmy chwilę o pierdołach, wypijając w tym czasie przygotowany alkohol.
-Vic! Chodź zagrać! - blondyn krzyknął w moją stronę i okej, ale to chyba było pierwszy raz od kilku ładnych lat, kiedy powiedział do mnie po imieniu. I to w dodatku zdrobnieniem.
Po pijaku wszystko było takie proste. Nie przeszkadzało mi już nawet to, że Shey to Shey. Liczyła się dobra zabawa i tyle. Jestem już naprawdę, naprawdę wstawiona.
Nate też już chyba zaszalał, bo w jego dłoni była w połowie pusta butelka wódki.
-Już! - chwiejnie zeskoczyłam ze stołka i poszłam w stronę stołu bilardowego, przy którym stał on, Luke i jakiś chłopak, którego nie znałam. Albo znałam, ale byłam pijana i nie kojarzyłam. Ominęłam dwie dziewczyny, które całowały się na kanapie.
-Będziemy grać. - wybełkotał radośnie Luke, a ja pokiwałam głową i stanęłam obok Nate'a, który postawił butelkę na stoliku obok i podał nam kije.
-Jesteś ze mną w drużynie. - mruknął.
-Okej, ale ja nie umiem w to grać. - parsknęłam śmiechem, przez co przewrócił oczami i również się uśmiechnął. On już też był pijany - jak każdy zresztą. Może to było to. Gdy byliśmy pijani jakoś bardziej siebie tolerowaliśmy.
-Gramy.
I okej, naprawdę byłam w to strasznie zła, ale wszystko nadrabiałam humorem, bo nie mogliśmy przestać się śmiać, kiedy wbiłam nie tą bilę co trzeba. Cóż, i tak wygrywaliśmy, ale tylko dzięki Shey'owi, który jakoś ratował tę sytuację.
-Ale ta gra nie ma sensu! - wydęłam wargi, kiedy znów nie trafiłam.
-Trzeba umieć przegrywać, kochanie. - mruknął Nate i uderzył prosto w bilę. Chuj znów trafił, ehh.
-Ale to jest nie fair.
-Życie jest nie fair. - dopowiedział Luke.
-Prawda, bo właśnie przegraliście. - powiedział Shey, a z tymi słowami ostatnia bila wleciała do łuzy.
Zaśmiałam się i uniosłam ręce do góry, wyrzucając kij na stół. Chłopak podszedł do mnie z uśmiechem, a jego oczy były całe przekrwione.
Zarzuciłam ręce na jego szyję, uśmiechając się od ucha do ucha. Co ja robię?
-Wygraliśmy dzięki mnie. - wybełkotał, chwytając wódkę obok i biorąc łyka, więc musiałam zdjąć ręce.
-Też pomogłam! - oburzyłam si.
-Szczególnie wtedy, gdy wbiłaś nie tę bilę co trzeba.
Zaczęłam się niepohamowanie śmiać, co i również chłopak obok uczynił.
A potem już film mi się urwał.
***
Kocham i do następnego xx
YOU ARE READING
Girls Love Bad Boys
Teen FictionGdy dwoje największych wrogów w szkole postanawia udawać parę. Tak, dramat murowany. ____________ © Pizgacz, 2016/2017; first version "Girls Love Bad Boys" © Pizgacz, 2018/2019; second version "F.A.K.E."
Rozdział 12
Start from the beginning