Feri tak jak codzien, wstal rowno o godzinie 6. Budzil sie o tak eczesnej porze, gdyz zaczynal lekcje o 8, a oczywistym bylo to, ze potrzebuje troche czasu dla siebie.Wyczolgal sie z lozka, i wziawszy przygotowane owczesniej ubrania, udal sie do lazienki. Spedzil tam parenascie minut, po czym zdecydowal, iz pojdzie zjesc sniadanie.

Podczas mozolnego przezuwania kanapki, przegladal Pinteresta w poszukiwaniu czegos godnegi uwagi, czegos inspirujacego, co moglby uwiecznic na plotnie. Na jego nieszczescie, od dluzszego czasu nie mogl niczego takiego znalezc, nieinaczej bylo tym razem, po czasochlonnych poszukiwaniach, zerknal na zagarek, i zlekniety szybko zerwal sie z miejsca. Urzadzenue wskazywalo 7:35, zazwyczaj o tej godzinie czekal juz na przystanku na autobus, musial sie spieszyc, przeciez nie mkze sie spoznic do szkoly. W pospiechu zlapal plecak wraz z soczkiem, i ubierajac buty krzyknal do mamy, ze wychodzi do szkoly, a nastepnie zniknal za drzwiam.

Biegl na przystanek nie zwracajac uwagi na nikogo, bieglby tak dalej, lecz cos, a dokladniej ktos, pokrzyzowal mu plany. Byla to grupka chlopakow, ktorzy od czasu do czasu dokuczali Feriemu. Przestraszony Ferek prbowal wyminac tamtyxh dupkow, ale tamci zagrodzili mu droge. 'Wodz' tej grupy po chwili rzekl:

-A do kad sie tak spieszysz, co?

Rozdygotany bialowlosy cicho powiedzial:

-Do sz-szkoly, prosze zostawcie mnie, nie moge sie spoznic.

Banda wpadla w rechoczacy, nieprzyjemny dla ucha smiech, a pozniej znow odezwal sie Przywodca:

-Widzicie go! Posrany w gacie, jaka zenada. Nie moge sie spoznic! Tez mi cos, jak raz sie spoznisz to nic ci sie nie stanie, kujonie.- mowiac to patrzyl na Ferka z politowaniem krecac glowa. Nie rozumial bowiem, dlaczego dla niego tak wazna jest frekfecja w szkole, oceny i tym podobne.

-Naprawde, zostawcie mnie, mozecie mi dogadywac w szkole, ale teraz musze isc!- powiedzial rozpaczony Feri.

-Nie, nie. Postoimy sobie tutaj troche- odezwal sie jeden z opryszkow- co ty na to zebysmy porozmawiali o polityce, hmm? Wychujali mnie ostatnio, pewnie bedziesz cos o tym wiedzial, przeciez masz doswiadczenie z chujami.

Jedyne chuje jakie widzialem to wy. Przeszlo Feriemu przez mysl, ale szybko to odgonil i pomysal, ze powinien jakos z nimi sie dogadac, bo nie moga byc az tacy zli. Jednak zanim cokolwiek zeobil w tym kierunku niespodziewanie podszedl do nich jakis chlopak.

-Co tu sie dzieje?- zapytal oskarzajaco patrzac na oprawcow Feriego.

-A ty to kto? Wypad stad bo zaraz ci ta usmiechnieta buzke ojebie.- i znow reszta polglowkow zaczela sie smiac, ale dosc szybko przestali, i wyczekiwali na odpowiedz nieznanego chlopaka, ktora swoja droga wyszla z jeho ust bardzo szybko.

-Ojebac to ty mi mozesz pale, bo widze, ze nie potrafisz przestac szczekac, psie. Zadalem pytanie, i wyczekuje odpowiedzi.

Momentalnie kazdy sie spial, bo przybysz nie dosc, ze wszedl w parade Cometowi, to jescze zwyzywal go, czego nikt nigdy glosno nie zrobil.

-Cos ty powiedzial, lalusiu?- wycecil przez zeby

-Nie dosc, ze przyglupi, to jeszcze gluchy? Zapytalem co wy tutaj robicie? Powalilo was, co wy soba reprezentujecie? Moze dla was to zabawa, ale dla mnie i napewno prawie kazdego pokazujecie tylko to, jak bardzo patologiczni jestescie.- odpowiedzial znudzonym tonem glosu- zostawcie go i wypierdalajcie stad.

-Ahahahdhhshs slyszeliscie go!?- ryknal ktorys z patologicznych uczniow- jebaniutki, Comet co z nim zeobic?

-Wezcie mu wjebcie, bo mnie skurwisyn wkurwil.

Mimo tego,ze banda juz zblizala sie do tajemniczego chlopaka, ten z latwoscia ich ominal i zlapal Feriego za reke, glosno mowiac 'biegnij za mna'. Ferek jak zaczarowany w biegu podarzyl za nieznajomym, mtory co chwila ogladal sie za siebie,by sprawdzic czy Feri biegnie sa nim, i czy przypadkiem nie maja ogonka.

Jak sie pozniej okazalo, tamci chop do przodu, sa mocni w gadce, moze i mogli by przywalic, ale sa wolni jak 80-latkowie.

Zdyszany Ferenc zatrzymal sie tuz za swoim wybawicielem. Dopiero teraz zaczal przygladac sie jego wlosom, byly inne, tak jak te jego.

-Dziekuje.- odezwal sie wreszcie Feri

-Ah, spoko. Wiesz nie moglem patrzec jak smiecie takie jak oni robia cos zlego, osobie, ktora juz na pierwszy rzut oka widac, ze jest delikatna.

-Umm, tak masz racje, chyba rzeczywiscie jestem delikatny.
Nazywam sie Feri.

-Dae- odrzekl i podal mi reke- milo cie poznac.

Feri usmiechnal sie promiennie, zupelnie nie przejmujac sie tym, ze lekcje juz dawno sie zaczely. Czul sie jakby byl zahipnotyzowany, czerwone oczy Dae,ktore rzucaly ciekawskie spojrzenia w strone Ferka, wiercily w nim dziury, przez, ktore czul sie jakby zaraz mial zemdlec.

-Tooo do zobaczenia.- powiedzial Dae

-Ah! Wlasnie! Jestem juz spozniony na lekcje.O matko kochana, jeszcze raz bardzo ci dziekuje za pomoc nie wiem co sam bym zrobil. Pa, Dae~- pisnal Feri i pedem pobiegl do szkoly.

Dae, Dae, Dae.

To imie wciaz chodzilo mu po glowie, ale jeszcze nie wiedzial, ze bedzie dla niego tak cholernie wazne.

dawxferi dudeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz