3.

277 34 17
                                    

,,Ym, Sally?"- zapytała Beth gdy jej przyjaciółka w końcu podniosła słuchawkę.- ,,Wszystko w porządku?"

,,Pewnie"'- odpowiedziała Sally, nawet nie starając się ukryć, że wcale nie jest z nią w porządku.- ,,Przepraszam, że wyszłam tak nagle z kawiarni i zostawiłam ci cała pracę"- dodała po chwili- ,,Wiesz, ta cała sprawa z Rogerem.."- westchnęła, a Beth zmartwiła się słysząc jej przygnębiony i zachrypnięty głos.

,, W porządku, i tak nie było ruchu, dałam sobie radę"- Beth zapewniła przyjaciółkę.- ''Impreza nadal aktualna?''- zapytała, nerwowo ściskając kabel od słuchawki.

,,Szczerze mówiąc, nie jestem dzisiaj w nastroju na imprezowanie, sorry, że cię wystawiam''- powiedziała z żalem-,, Jeśli chcesz mogę poprosić przyjaciela, żeby cię podwiózł''- zaproponowała po chwili.

,,Oh, nie dzięki"- Beth odmówiła szybko. Było jej żal przyjaciółki, ale odetchnęła z ulgą, że problem został rozwiązany-,, Bez ciebie nie imprezuję"- powiedziała, śmiejąc się nerwowo do słuchawki. W tamtej chwili dziewczyna nienawidziła siebie za to, że okłamała Sally i nie zdradziła jej swoich prawdziwych planów na dzisiejszy wieczór. Czuła się okropnie spotykając się za plecami Sally z Rogerem, który ją zranił, ale bardzo chciała iść na dzisiejszy koncert. Nie mogła rezygnować z przyjaźni z Rogerem tylko dlatego, że nie lubi się z jej przyjaciółką. Poza tym, Beth miała cichą nadzieje, że idąc na koncert będzie miała okazję porozmawiać z Johnem.

Gdy wybiła osiemnasta, dziewczyna uznała, że czas najwyższy przyszykować się do wyjścia. Założyła elegancką sukienkę, jednak sama siebie wyśmiała gdy spojrzała w lustro. Pub contry z pewnością nie był odpowiednim miejscem na galowe stroje. Westchnęła i udała się do szafy, aby ponownie wybrać ubranie. Ostatecznie, zdecydowała się na jej ulubiony granatowy  t-shirt i jeansy. Prosto i wygodnie.

Beth zatrzymała się jeszcze przed lustrem, aby zrobić lekki makijaż. Gdy skończyła rozpięła kucyk, pozwalając opaść jej jasnym włosom luźno na ramiona, po czym chwyciła torebkę i wyszła z domu.

***

Pub ''Jerry&Bob" wyglądał tak samo, jak dziewczyna go zapamiętała. Zauważyła przez szybę, że tym razem gości jest jednak zdecydowanie więcej. Weszła do środka i zaczęła rozglądać się za Johnem i Rogerem lawirując między stolikami, ale nigdzie ich nie widziała. Zrezygnowana podeszła do baru, aby tam na nich poczekać, ale jej wzrok uchwycił ciemnowłosego chłopaka o egzotycznych rysach, który śpiewał w zespole razem z jej przyjaciółmi. Siedział samotnie przy barze i sączył drinka, przyglądając się swoim paznokciom.

''Cześć''- przywitała się, podchodząc nieśmiało do chłopaka o egzotycznych rysach twarzy.- ,,Jestem Beth"'- przedstawiła się- ,,.John i Roger zaprosili mnie na wasz koncert, ale nigdzie ich nie widzę''- dodała mając nadzieje, że chłopak wie, gdzie się udali.

''Freddie"- chłopak uśmiechnął się szeroko przedstawiając się, po czym wskazał dziewczynie miejsce obok siebie.- ,,Małe problemy z wzmacniaczem. Zaraz przyjdą, skarbie''- powiedział patrząc się na nią z ciekawością w oczach-,, widziałaś już nas na żywo?''- zapytał po chwili niezręcznej ciszy.

''Oh, tak. Jesteście naprawdę świetni"- przyznała Beth, zajmując miejsce na krześle obok chłopaka.

''Pewnego dnia będziemy sławni''- zadeklarował Freddie z przekonaniem, odgarniając włosy z twarzy teatralnym ruchem.

,,Nie wątpie!"- Beth zaśmiała się, będąc pod wrażeniem pewności siebie chłopaka. Wymieniła z nim jeszcze parę zdań po czym podeszła do barmana zamówić napój.Gdy wróciła obok Freddiego stał wysoki chłopak o ciemnych, kręconych włosach, którego Beth zapamiętała jako gitarzystę zespołu.

A KIND OF MAGIC  [John Deacon Fanfiction]Where stories live. Discover now