1.

545 47 10
                                    




Był początek września, a z pochmurnego, londyńskiego nieba  od paru dni nieustannie padał deszcz. Ludzie chodzili poddenerwowani, rozpaczliwie próbując uniknąć przemoczenia.

,,Hej! Uważaj jak chodzisz!"- krzyknął rozwścieczony kierowca ciężarówki do dziewczyny, która przed chwilą prawie weszła pod koła jego samochodu. W odpowiedzi dziewczyna podniosła rękę w przepraszającym geście i szybko przeszła przez ulicę, chowając głowę pod obszernym, przemokniętym kapturem. W przeciwieństwie do reszty mieszkańców, Beth- bo tak miała owa niedoszła ofiara wypadku  na imię, wydawała się nie zwracać uwagi na nieprzyjemną pogodę i od rana spacerowała po mieście zachwycając się piękną panoramą Londynu. Jej marzenie o wyjechaniu do Anglii na studia w końcu się spełniło i chociaż spędziła w mieście dopiero pare dni, już się w nim zakochała.Tętniący życiem  Londyn zupełnie różnił się od małej, francuskiej miejscowości Brourneville, w której się wychowała. Pomimo, że był już rok 1971 jej konserwatyna rodzina nie pochwalała jej wyjazdu na studia. Według planu jej rodziców, Beth, jako najstarsza córka, miała szkolić się w kierunku szewstwa i w przyszłości odziedziczyć mały rodzinny sklep zajmujący się włókiennictwem. Dziewczna miała jednak inne plany. Od zawsze interesowała ją nauka, a w szczególności chemia. Dlatego właśnie rozpoczeła studia na wydziale chemicznym na Univesity of London.

Deszcz padał coraz intensywniej, agresywnie uderzając o asfalt. Dziewczyna doszła do wnisku, że nie da już rady kontynuować swojego spaceru w pogarszających się warunkach, więc niepocieszona weszła do najbliższego pubu aby się osuszyć przed złapaniam taksówki. Lokal ''Jerry&Bob" był niewielki i urządzony w stylu country. Po obu stronach knajpy rozciągnięte były rzędy małych, dwuoosobowych stolików, a na środku znajdował się niewielki bar, za którym umiejscowiony był podest,  który, jak domyśliła się dziewczyna służył za scenę dla okolicznych kapeli . Beth zamówiła porcję frytek oraz herbatę, aby się rozgrzać, po czym udała się do stolika. W tym czasie na scenę wyszedł barman i zapowiedział występy na dzisiejszy wieczór. Teraz miała wystąpić niejaka Lana Raccon, a po niej  zespół 'Queen'. Parę osób zaklaskało, gdy na scenę wyszła Lana i zaprezentowała parę piosenek swojego autorstwa. Gdy skończyła, Beth zauważyła, że jest już późno i powinna się zbierać. Mieszkała w Londynie zaledwie pare dni i obawiała się, że może nie trafić do swojego mieszkania gdy będzie ciemniej.

Wstała aby odnieść tacę po frytkach, ale znieruchomiała gdy zauważyła zespół, nastrajający  swoje instrumenty, aby zagrać następny występ.

Smukły, niebieskooki blondyn, który majstrował coś przy perkusji wydawał się jej niesamowicie znajomy. Chłopak zauważył, że dziewczyna  się w niego wpatruje, i najwidoczniej też ją rozpoznał, bo szeroko się uśmiechnął i zeskoczył ze sceny, żeby do niej podejść. ''Beth?- zapytał- Ostatni raz widzieliśmy się wieki temu, wow ale się zmieniłaś! Co robisz w Londynie?"

Dziewczynę nagle olśniło. " Roger!"- krzyknęła i podbiegła przytulić blondyna, który okazał się jej dawnym przyjacielem z wakacji. Spotkali się dwa lata temu, gdy Roger pojechał na wakacje do Paryża, a Beth dorabiała w stolicy jako przewodnik turystyczny, żeby zarobić na studia. Tak się złożyło, że chłopak był w jednej z jej grup turystów. Na początku ignorowała go, bo wydawał jej się jedynie  przystojnym, ale próżnym chłopakiem, którego jedyne hobby to szybkie auta i podrywanie dziewczyn, jednak z czasem przekonała się do niego i stali się przyjaciółmi. Spędzili wiele dni spacerując po Paryżu, wygłupiając się i odwiedzając popularne puby. Gdy Roger wyjechał z powrotem do Anglii kontakt między nimi się uwał, a Beth wyjeżdżając na studia do Londynu nawet nie pomyślała, że spotka tu dawnego przyjaciela.

''Hej Roger!- krzyknął ze sceny wysoki gitarzysta o ciemnych, kręconych włosach- ,, później pójdziesz podrywać dziewczyny, teraz gramy." Roger odpowiedział mu, że zaraz przyjdzie po czym odwrócił się po przyjaciółki- ,,Chcesz popatrzeć jak gramy?"- zapytał- ,, potem możemy iść gdzieś indziej i opowiesz mi w końcu jak się tu znalazłaś"- powiedział z uśmiechem wciąż nie mogoc uwierzyć, że się tu spotkali.

'' Pewnie! W końcu zobaczę czy faktycznie umiesz grać"- powiedziała Beth, po czym usiadła na krześle przy barze, aby dobrze widzieć scenę.

Roger ustawił się za swoją perkusją i zaczęli grać, a dziewczyna miała w końcu okazję przyjrzeć się reszcie zespołu.  Oprócz Rogera i gitarzysty o kręconych włosach na scenie znajdowało się dwóch pozostałych członków. Wokalista oaz basista. Wokalista miał ciemne włosy i egzotyczne rysy twarzy. Był ekstrawagancko ubrany i śpiewał z połową statywu do mikrofonu, przez co Beth się przez chwilę zastanawiała czy to celowy zabieg, czy efekt nieumiejętnego wymontowania mikrofonu. Jego głos był jednak niesamowicie czysty i melodyjny. Brzmiał doskonale na tle rytmu nadawanego przez pozostałych członków. 

Basista z kolei sprawiał wrażenie nieśmiałego i pozostającego w cieniu swoich kolegów, jednak to na niego Beth zwróciła szczególną uwagę. Miał długie brązowe włosy i łagodne rysy twarzy. Gdy grali szybsze kawałki to skakał do rytmu muzyki , wydając się cieszyć z możliwości grania. Bardzo intrygował dziewczynę, która od dłuższego czasu się w niego wpatrywała.  Chłopak musiał zauważyć, że jest obserwowany  bo również się  na nią spojrzał i nieśmiało uśmiechnął.

Gdy zespół skończył grać Beth zaczęła bić brawo i podbiegła do Rogera, żeby mu pogratulować i powiedzieć, że są świetni. Następnie przyjaciele wyszli z pubu, aby móc w końcu spokojnie porozmawiać i nadrobić zaległości, jednak przez cały wieczór dziewczyna zastanawiała się, czy będzie miała jeszcze kiedyś okazję spotkać basistę, który nie chciał opuścić jej myśli do końca dnia.

A KIND OF MAGIC  [John Deacon Fanfiction]Kde žijí příběhy. Začni objevovat