i śmierć ich nie rozłączy

85 3 5
                                    

Oswald kuśtykał w stronę swojego biura. Nie czuł się bezpiecznie ostatnimi czasy, Batman wszędzie węszył, więc nawet tę krótką podróż odbył z eskortą, która zostawiła go przed drzwiami. Cobblepot otworzył drzwi i przeszedł przez próg swojego azylu.

Pierwszym, co rzucało się w oczy, było duże biurko i równie duży, drewniany fotel wyłożony czerwonym materiałem. Wszystkie detale wykonane na zamówienie, przy szufladce od strony Oswalda był nawet specjalny przycisk na wypadek przybycia Batmana. Po prawej od biurka znajdował się barek i kilka najlepszych trunków Pingwina (zarezerwowanych dla szczególnych osobistości), a po lewej znajdowała się szafka z książkami i sofa. Pingwin zatrzymał dłużej wzrok na sofie i uśmiechnął się marzycielsko. Jego przyjaciel często czytał tam książki, kiedy akurat Oswald go nie potrzebował. Właściwie, ta biblioteczka była specjalnie dla niego. Czarnowłosy lubił go mieć w pobliżu. Już sam widok na mężczyznę poprawiał mu humor. Jak przyjemnie by było ponownie go ujrzeć.

Ale jest to niemożliwe. Chyba, że Oswald chciałby przy okazji odwiedzić grób matki.

Minął rok od śmierci Edwarda, a Oswald wciąż czuje stratę równie mocno, co na początku. Nie uwierzyłby, że jego przyjaciel na prawdę nie żyje, gdyby nie był tego świadkiem.

?d?a?d?N?g?m?

Spotkali się przy restauracji Cobblepota (Pingwinowi nie uszło na uwadze, że Edward miał przy sobie dziwną walizkę, ale nie zadawał pytań) i udali się na cotygodniową naradę największych szych w Gotham. Spotkanie odbywało się tym razem w domu Scarecrowa, ponieważ po ostatnim razie Iceberg Longue ucierpiało po wygłupach Freisa i Catwoman, czego Oswald nie życzyłby sobie ponownie. Do domu Jonathana mieli jeszcze tylko dwie minuty drogi, kiedy nagle ze wszystkich stron otoczyli ich sługusy Two-Face'a.

Obstawa Cobblepota zaczęła walczyć z dwukolorowymi bandytami, Oswald ppostanowił się schować i pociągnąć za sobą Nygmę. Szybko się jednak zorientował, że Edward gdzieś zniknął. Pingwin uchylił się przed ciosem jednego z wrogów, wyciągnął ze swojej parasolki sztylet i wbił go w ciało atakującego.

Jakimś sposobem udało mu się uciec od największego zamieszania i pokuśtykał w głąb ulicy. Znalazł się na skrzyżowaniu w momencie, gdy Edward zostaje postrzelony w klatkę piersiową.

Pingwin szybko podbiegł do mordercy i własnoręcznie go zabił. Potem szybko skierował swoje kroki do swojego przyjaciela i ukląkł przy nim nie bacząc na ból, który spowodował w swojej chorej nodze nagłym uklęknięciem.

- Edward! - krzyknął zapłakany. Jedna dłoń uciekała ranę, a druga przytrzymywała twarz Riddlera. - Nie odchodź, proszę!

Brązowowłosy kaszlnął jedynie krwią i wykrztusił ostatnim tchem:

- Potrafię być piękny... ale jestem fałszywy... Daję nadzieję, ale kiedy wyjdzie na jaw kim jestem... szybko ją niszczę. Czym..?

- Nie czas na zagadki! - zapłakał Oswald. - Zaraz ktoś przyjdzie i ci pomoże, prprzysiegam! - kłamał byleby tylko jakoś pocieszyć siebie i Edwarda. Nygma jedynie spojrzał na niego po raz ostatni. Iskierki życia ulatywały z jego spojrzenia za szybko. To tak bardzo boli, czemu to tak boli! - Nie! Edward! Zróbicie coś! - krzyczał sam nie wiedział do kogo. Przecież nie może być to prawdą! Nie, nie, nie, nie, nie!

Nygma umarł mu na ramionach. Ból jaki czuł Oswald był mocniejszy niż tysiąc strzał w nodze, bo tego dnia zgnieciono mu serce.

🌂🌂🌂

Cobblepot zamknął oczy, żeby nie pozwolić wydostać się napływającym łzom. Po krótkiej chwili mógł ponownie funkcjonować, więc podszedł do barku i sięgnął po ulubioną szkocką. Coś jednak było z nią nie tak. Na etykiecie zauważył zielony znak zapytania. Upuścił butelkę, a bursztynowy trunek wymieszał się ze szkłem na jego podłodze.

Co u diabła?

Odwrócił się by zobaczyć na biurku kolejny pytajnik. Szybko ruszył po kartkę z pięknym, zielonym znakiem zapytania. Z drugiej strony kartki była napisana zagadka:

Nie umiesz gotować? Jestem tu dla ciebie. Nie wiesz co ugotować? We mnie znajdziesz odpowiedź. Czym jestem?

Gdyby nie emocje, Pingwin zaśmiał by się z banalności tej zagadki. Książka kucharska. Szybko podszedł do biblioteczki i zaczął szukać czegoś o gotowaniu. Znalazł "Gotowanie dla początkujących" I wyciągnął. Przekartkowywał kolejne strony, kiedy karteczka ze znakiem zapytania wyleciała ze środka. Szybko podniósł ją z ziemi. Prócz zwyczajowego znaku zapytania, Oswald ujrzał list.

Wybacz mi, mój najdroższy przyjacielu za to wszystko. Za to, że dopiero dziś daję o sobie znać. Przyjdź tam, gdzie ryby pływają, a pingwiny krwawią. Tam dowiesz się wszystkiego.

Chwilę zajęło Cobblepotowi zastanowienie się nad tym. To musi być pułapka, to pewne. Tam, gdzie pingwiny krwawią, to musi być dok. Ilekroć tam bywasz, ktoś próbuje go postrzelić - zaśmiał się raz Edward (jakby sam Nygma nie chciał go tam zabić, dwukrotnie).

Tym razem Oswald wziął obstawę.

?d?a?d?N?g?m?

Mężczyzna w zielonym garniturze ze znakami zapytania stał tam, gdzie niegdyś i spoglądał na wodę. Oswald, który niepewnie do niego podchodził, miał załadowany pistolet (i parasolkę na wszelki wypadek).

- Tęskniłem. - powiedział mężczyzna w eter i, o Boże, czyż nie był to głos Edwarda? Odwrócił się w stronę Pingwina, żeby ten mógł zobaczyć Edwarda Nygmę całego i zdrowego.

- Kim jesteś? - zapytał podejrzliwie.

- Oswald, wiem, że trudno w to uwierzyć, ale to ja. Rok temu nie zginąłem, musiałem się jednak ukryć.

- To prawda, trudno w to uwierzyć. Umarłeś na moich oczach.

- Z mojej perspektywy inaczej to wyglądało. - przyznał "Edward". - Upozorowałem swoją śmierć, Clayface był wtedy przy tobie. Ja w tym czasie leciałem już do Metropolis. Two-Face pomógł mi to wszystko zaaranżować.

Cobblepot nie wierzył w to co widzi i słyszy. Czy to na prawdę Edward? A może kolejna sztuczka Strange'a?

- Nasze pierwsze spotkanie? - zapytał żeby zobaczyć czy to nie jest kłamstwo.

- Na komisariacie. Chciałeś wręczyć Jimowi jakieś zaproszenie, ja zadałem ci zagadkę i kazałeś, żebym się odsunął.

Nim wypowiedział ostatni wyraz, Oswald spoliczkował go na tyle mocno, żeby Edwardowi zakręciło się w głowie.

- Jak mogłeś mnie tak oszukać! Cały rok cię opłakiwałem! - krzyknął rozwścieczony brunet.

- Potrafię być piękny, ale jestem fałszywy. Daję nadzieję, ale kiedy wyjdzie na jaw. kim jestem szybko ją niszczę. Czym jestem?

Zagadka. Ta sama, jak rok temu. Pierdolona zagadka pierdolonego Człowieka Zagadki.

- Nie obchodzi mnie to! Oszukałeś..! - niebieskooki właśnie rozwiązał zagadkę, niby ostatnie słowa Edwarda.

- Nie miałem wyboru. - powiedział zbliżając się do Oswalda. Zza kontenerów wyszli ochroniarze Pingwina, których Oswald zbył machnięciem ręki.

- Nienawidzę cię. - burknął Cobblepot, jego oczy były szkliste od łez.

Edward złapał go za policzek i starł palcem jedną z łez. Niższy zamknął oczy mimowolnie rozkoszując się pod dotykiem Nygmy.

- Już dobrze, Ozzy. Iluzje i oszustwa to czasami bolesna rzecz, ale jestem tuż obok. Wybacz za to wszystko, postaram ci się to wynagrodzić u wyjaśnić.

Tego samego dnia Oswald zawiesił broń między nim a Dentem. Clayface jednak zaczął być bardziej przez niego obserwowany (nienawidził od teraz jego gry aktorskiej). A Edward? Na niego Pingwin nie potrafił się długo gniewać, ale oszustwo było jego najgorszą zagadką.

🐧🐧🐧
Ech. Miało być bardziej nygmobblepot
Przysięgam, że albo zrobię tego kontynuację, albo napisze to od nowa, albo napisze nygmobblepot nygmobblepot

Po prostu chciałam fake death z Clayfacem bo grałam w Batman Arkham City i musiałam ściągnąć ten pomysł XD

Pisałam pod wpływem weny, jak po jakimś czasie uznam to za niekoniecznie godne, to poprawię.

Miłej nocy, misiaki!

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 19, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

iluzjeWhere stories live. Discover now