II: Shrimp

1.3K 93 33
                                    

Wyszłam z windy i skierowałam się prosto do Blaise, który siedział przy fontannie i rozmawiał z jakąś kobietą. Chyba znajomą z pracy. Nie wnikałam, tylko od razu ruszyłam ku chłopakowi.

Nasza historia miłosna nie była skomplikowana. Wiadomo jak się poznaliśmy- wiadomo też, że Blaise szalał za mną całe wspólne lata w Hogwarcie. Mówił nawet, że zakochał się od pierwszego wejrzenia. Gdybym tylko była mądrzejsza, zapewne ominęłoby mnie mnóstwo przykrości.

- Cześć Blaise -podeszłam bliżej i posłałam lekki uśmiech do jego koleżanki. Ona odwzajemniła go, moim zdaniem nieszczerze i machając do bruneta, odeszła do kominka z siecią Fiuu.

- Jak w pracy?

Co mogłam powiedzieć. Spotkałam się z przeszłością i bardzo bolało. Nie chciałam mu o tym wspominać. Z resztą wychodził w tym czasie z pomieszczenia gdzie stał blondyn, więc na pewno domyślał się, że się z nim widziałam.

- Cudnie - złapałam chłopaka za rękę i wyszliśmy z Ministerstwa.

***

- Ale ja nie lubię krewetek - powiedział po cichu Blaise, kiedy zamówił polecane przez kelnera danie dnia.

- To po co to brałeś?

- Boję się mugoli...

Kopnęłam go pod stolikiem. Spojrzał na mnie gniewnie, ale po chwili złagodniał.

- Wszystkiego najlepszego, kochanie.

Podniósł swój kieliszek z szampanem i stuknęliśmy się uroczyście. Kelner przyniósł nasze posiłki.

- I jak te krewetki? - spytałam słodko.

- A jak myślisz?

Zaśmialiśmy się i kontynuowaliśmy jedzenie.

- Widziałaś się z...

- Tak. - Wiedziałam o co mu chodzi.

- Zmężniał trochę...

Rzuciłam groźne spojrzenie, jednak brunet nic sobie z tego nie robił.

- Zawsze był męski.

Blaise zakrztusił się zupą. Wytarłam zupę serwetką. On powtórzył czynność zaraz po mnie.

- Katherine...

Złapał nie za rękę i delikatnie głaskał.

- Już miesiąc...Dla mnie to pół młodości.

Parsknęłam śmiechem.

- O co ci chodzi?

- Idziemy do mnie?

***

- Czy to był sen?

Blaise obudził się nad ranem, wtulając się w mój bok. Czasem był zabawny.

- Ale co?

Nagle coś sobie przypomniałam. 4 funty, kanapka i wczorajsze południe.

- Muszę już chyba iść.

***

- Dzień dobry, proszę pana. Tak mi przykro, ale kompletnie wyleciało mi to z głowy...

Weszłam do sklepu i z miną pełną pokory zaczęłam przepraszać kierownika.

- Naprawdę bardzo chciałabym zapłacić za tą kanapkę ale...no, nie jestem stąd. Nie wymieniłam jeszcze pieniędzy na funty. Mam nadzieję, że poczeka pan do dzisiejszego popołudnia...

Mężczyzna podniósł jeden kącik ust. Chyba go trochę rozbawiłam, ale przecież nie kłamałam...po części.

- Rozumiem. Chyba nie będzie problemu. - podszedł do lodówki z kanapkami i podał moją ulubioną. -Na koszt firmy, ale ufam, że dzisiaj nie wystawi mnie pani.

Wzięłam kanapkę i podziękowałam. Czułam się strasznie głupio. Nie doniosłam pieniędzy i dodatkowo dostałam za darmo kanapkę. Strasznie żenujące.

***

- Ja rozumiem, Fineas, że to było niechcący, ale jednak dalej sprawiłeś, że wybuchł wam dom...

- Tylko trochę wybuchł!

Przesłuchiwałam 15 letniego chłopca, który w poprzedni dzień użył bombardy na drzwiach od pokoju brata.

- Masz szczęście, że nic się nikomu nie stało...

- A moja Dory? Moja biedna ryba...

Chłopak spuścił głowę, a ja uśmiechnęłam się bezradnie.

- Więc tak, zamaskujemy to na wyciek gazu, hm?

Chłopak pokiwał smutno głową, a po podpisaniu przesłuchania wypuściłam go z gabinetu.

Obróciłam się na swoim fotelu i spojrzałam na Hermionę.

- Nie idziesz na przerwę? - zapytałam patrząc na zegar naścienny.

- Nie...Ron jest poza ministerstwem...Teraz ty idź na przerwę.

Nie stawiałam najmniejszego oporu, więc wyszłam z pokoju. Chciałam zrobić niespodziankę Blaise'owi, więc ruszyłam do jego biura. weszłam do windy i czekałam na 5 piętro.

Drzwi windy otworzyły się, lecz nie mogłam wyjść. Przede mną stał platynowy blondyn, który również zdziwił się moim widokiem, otrząsnęłam się i poszłam przed siebie.

- Katherine...

Zatrzymałam się. Dawno nie słyszałam tego głosu, który wprawiał mnie o szybsze bicie serca. Przełknęłam ślinę, ale dalej nie wiedziałam co powinnam była zrobić. Zamknęłam lekko oczy i dalej szłam prosto. Jednak on nie odpuścił, załapał mnie za rękaw koszuli, przez co wymusił u mnie reakcję odwrócenia się o 180 stopni.

Nasze oczy znowu się spotkały.

A moje serce zabiło mocniej...z nerwów.

anticlimax|draco malfoyWhere stories live. Discover now