rozdział 7

2.5K 204 48
                                    

[ "ponieważ będę cię kochał, dopóki nie umrę i jeszcze dłużej "]

-

Jechaliśmy drogą pośrodku dosłownie niczego. Wzgórza i doliny zdawały się rozciągać na mile. Siedziałam z tyłu samochodu, a Five i Luther byli z przodu.

Fałszywa teczka znajdowała się na środku dwóch siedzeń, wpatrywałam się w nią. Nigdy na to nie wpadną. Zatrzymaliśmy się, a Five odpiął pas, zerkając na mnie. Uśmiechnął się słabo, po czym odwrócił się, by spojrzeć na drogę przed nami.

- Wiecie, nigdy mi się to nie podobało - zaczął. Oparłam głowę o siedzenie.

- Co? - spytałam.

- Zabijanie - odparł, odwracając głowę, żeby spojrzeć na Luthera. W tym momencie widziałam ból w jego oczach. Było dla mnie jasne, że został pokiereszowany tym, co musiał zrobić. Poczułam ukłucie współczucia. - To znaczy, byłem... Byłem dobry w swojej pracy i byłem z tego dumny. Ale nigdy nie sprawiało mi to przyjemności - westchnął.

- Myślę, że to przez te wszystkie lata. Samotność może robić zabawne rzeczy w umyśle - gapiłam się na niego.

Desperacko pragnęłam, żeby poczuł się dobrze, ale po prostu nie wiedziałam jak.

- Tak, cóż, nie było cię przez długi czas. Spędziłem cztery lata na księżycu. Ale to było więcej niż wystarczające. Samotność to jedyna rzecz, która cię łamie - Luther skinął głową. Five nie odpowiedział.

- Myślisz, że to kupią? - postukał w teczkę. Potrząsnęłam głową w milczeniu, ale on tego nie zobaczył.

- Wiem, że są zdesperowani. To jak policjant, który traci broń. Jeśli komisja się dowie, będą w głębokim gównie - Five skinął głową, patrząc na skórzany futerał. - Oh, nie wspominając o tym, że utkną tutaj, dopóki jej nie odzyskają.

- Cóż, powinienem się tego trzymać - Luther skinął głową.

- Hm?

- Na wypadek, gdyby na ciebie ruszyli - kontynuował.

- Dobrze, Luther, ale bądź ostrożny. Znaczy, żyję długo, ale... wciąż jesteś młodym mężczyzną. Masz całe życie przed sobą. Nie zmarnuj tego - Five skinął głową.

Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu w reakcji na jego słowa. Spojrzał na mnie.

- Co? - brunet zmarszczył brwi.

- Zapomniałeś, że ciągle jesteś w ciele trzynastolatka - oświadczyłam. - Wygląda to po prostu zabawnie. Nadjeżdzają! - zauważyłam samochód jadący drogą. Chłopak szybko przekręcił się, żeby spojrzeć.

- Idziemy - mruknął cicho i wszyscy wysiedliśmy z samochodu.

Szczerze mówiąc, chciałam zostać w środku, ale i tak wysiadłam.

Luther stał przede mną opiekuńczo, gdy Five odszedł, żeby porozmawiać z parą.

Obserwowałam ich uważnie. Wciągnęłam gwałtownie powietrze i zrobiłam krok do przodu, kiedy Cha-Cha wyciągnęła pistolet ze swojej kurtki. Luther wyciągnął rękę, żeby mnie powstrzymać.

- Koleś, jeśli go zastrzelą, przysięgam - mruknęłam.

- Nie zrobią tego - uspokoił mnie. Odetchnęłam powoli. Five podszedł do nas i oparł się o samochód, kiedy Cha-Cha poszła do automatu telefonicznego.

- Co teraz? - spytałam.

- Teraz czekamy - Five wziął oddech i wsadził ręce w kieszenie.

Westchnęłam, zanim usłyszałam muzykę w oddali. Zmarszczyłam brwi i zmrużyłam oczy. Ciężarówka z lodami jechała w naszą stronę

Ciężarówka z lodami...?

- Czy to ona? - zapytał Luther, gdy ciężarówka dotarła do nas.

Z przodu siedzieli Klaus oraz Diego. Klaus pomachał do nas szybko, gdy nas mijali. Patrzyłam na nich z szeroko otwartymi ustami.

- O mój Boże - wyszeptałam, widząc jak jadą prosto w stronę Hazela i Cha-Chy.

- Co on tu do cholery robi?! - powiedział zirytowany Five.

- To spisek! - usłyszałam, jak jeden z nich krzyknął i zaczęli strzelać do ciężarówki z lodami oraz do nas.

Five natychmiast wstał i złapał mnie, ciągnąc na ziemię. Owinął swoje ręce wokół mojej talii, by mnie chronić. Luther wciąż stał przed nami. Ciężarówka uderzyła w Hazela i Cha-Chę, a potem wszystko się zatrzymało.

-

Oderwałam ręce od twarzy i zdałam sobie sprawę, że ciepło pochodzące z ciała Five zniknęło. Przeszukałam drogę, by go znaleźć, ale nie było go widać. Kula trafiła w samochód, a ciężarówka z lodami wjechała prosto w samochód Hazela i Cha-Chy.

- Gdzie jest Five?! - zapytałam Luthera. Rozejrzał się gorączkowo za nim.

- Five! - zawołał.

- Cholera - mruknęłam.

Luther rzucił fałszywą teczkę na piasek, gdy Klaus i Diego wyszli z ciężarówki. Luther podbiegł do nich, by im pomóc.

- Moje nogi bolą! - stwierdził Diego z daleka. Nadal szukałam Five.

- Co do cholery!? - szepnęłam do siebie.

- Alice! - zawołał Klaus i spojrzałam w górę - Oh, Alice. Wsiądź do samochodu! - otworzył drzwi po czym delikatnie mnie popchnął. Wsiadłam a Klaus za mną, natomiast Diego wczołgał się po nim.

- Co z Five? - zapytałam Luthera, kiedy usiadł na miejsce kierowcy.

- Musiał skoczyć. Wszystko będzie dobrze, Alice - powiedział, zerkając na mnie w lusterku wstecznym, kiedy zaczęliśmy odjeżdżać.

Westchnęłam i usiadłam na swoim miejscu. Klaus odwrócił się i pokazał środkowy palec dwójce za nami.

𝐅𝐑𝐄𝐀𝐊   ▶  THE UMBRELLA ACADEMY [tłumaczenie] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz