Czterdzieści osiem 🌙

310 34 0
                                    

Eurielle - Hate me

"Nienawidź mnie, złam mnie

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

"Nienawidź mnie, złam mnie.
Pozwól mi poczuć się tak zranionym, jak ty.
 Odepchnij mnie, zmiażdż, zniszcz.
Ale obiecaj mi, że nigdy z nas nie zrezygnujesz
 A potem mnie uratuj, uratuj mnie..."



Biegłam, wciążzmieniając kierunek. Wielokrotnie zawracałam, nie do końca wiedząc, czego pragnęłam – spotkania z Nocnymi czy raczej uniknięcia go? Przystanęłam, stając z dala od zdradliwego, rzucanego przez miejską latarnię słupa światła. Ukryta w cieniu, próbowałam wyrównać oddech i zdecydować, co dalej. Moje serce było jednak rozdarte między tym, co chciałam, a tym co powinnam; zresztą nie pierwszy raz. Nienawidziłam tych huśtawek nastrojów i nieodgadnionych pragnień – nie tyle moich co Kateriny. Zarówno ona jak i ja byłyśmy wychowywane w otoczeniu Dziennych, przez co obie miałyśmy wątpliwości, którą ze stron wybrać. Katerina zyskała w tej kwestii niewątpliwą przewagę, niemniej jej wszelkie rozterki przeszły na mnie wraz z klątwą. Chociaż serce pragnęło zjednoczenia z Nocnymi, zdrowy rozsądek dyktował coś kompletnie przeciwnego. Zbyt długo spoufalałyśmy się z tą „dobrą" stroną, żyłyśmy jej zasadami, znałyśmy jej członków. Kochałyśmy ich. Ilekroć zdawało nam się, że wiemy, jak powinien brzmieć ostateczny werdykt, coś mąciło nasze przekonania, sprowadzając nas z powrotem do punktu wyjścia. Niezrozumiały impuls pchał nas wprost w ramiona śmierci, pozbawiając wolnej woli i możliwości wybrania sprawiedliwie. Miłość do Nocnych była zaślepiająca i toksyczna – teraz to wiedziałam. Nie potrafiłam się jednak jej przeciwstawiać. Było w mroku coś urzekającego, coś... hipnotyzującego. Ciemność niosła za sobą sekrety, niebezpieczeństwo, ale również obietnicę lepszego jutra, imperium, mocy. Władzy.

Wśród Dziennych byłam tylko sierotą, wyrzutkiem o fioletowych oczach zbyt ostro podkreślonych czarną kredką. Dopiero opętana żądzą krwi czułam, że coś znaczę, że mogę dokonać czegoś przełomowego. Było to tak wszechogarniające uczucie, że aż niedorzeczne. Mimo iż zdawałam sobie sprawę z jego irracjonalności, nie potrafiłam mu nie ulec. W mojej duszy od zawsze było odrobinę ciemności, przez co poddawanie się złej naturze wychodziło mi tak łatwo. Walka była bezcelowa, mimo licznych zapewnień Daniela, że jest inaczej. Mrok był mi pisany, czułam to każdą komórką ciała. Śniłam o nim, pragnęłam go. Łaknęłam władzy bardziej, niż powinnam. Shane miał rację mówiąc, że powinnam przestać zrzucać wszystko na klątwę i Katerinę, która niefortunnie uległa nie tym instynktom, którym powinna. Problem tkwił we mnie. Od zawsze. Klątwa sprawiła jedynie, że zaczęłam to dostrzegać. Poza niestabilnością emocjonalną i ciągłym rozdrażnieniem, przyniosła mi również zrozumienie. Właśnie wtedy, gdzieś w centrum Missouli, kompletnie nieznanego mi miasta zaczęłam wszystko ostrzegać jaśniej. Siebie, swoje instynkty. Po miesiącach próbowania, pojęłam swoje jestestwo.

Byłam zła. Gdzieś tam w środku już od urodzenia tkwiło we mnie coś zepsutego i mrocznego. Każdy kolejny grzech przybliżał mnie do granicy. Zbliżałam się nieubłaganie do punktu kulminacyjnego, miejsca z którego miało nie być powrotu. Już niewiele potrzebowałam, by przeważyć szalę na tę „złą" stronę i zająć należne mi miejsce. Nie pozostały mi miesiące, lecz dni; o ile nie godziny. Mogłam to odwlekać, przeciągać, ale ta walka była z góry przesądzona. Czy na moją korzyść, czy nie – to zależało już tylko od mojego podejścia.

Akademia Ciemności (1&2&3)Where stories live. Discover now