Rozdział II

3 0 0
                                    

Od kiedy wróciła mi świadomość minęło juz kilka tygodni, a może nawet i miesięcy- niewiem straciłam rachubę czasu. Na początku jeszcze rysowałam kreski na ścianie by orientować się mniej więcej w upływie czasu teraz jest to dla mnie bez znaczenie bo wiem ze nie wyjdę ztąd prędko. Każdy dzień w tym zakładzie wyglada tak samo, zostaje budzona o 6;30, dostaje wtedy pierwsze tabletki które z tego co wiem mają mieć działanie antystresowe, w rzeczywistości wprawiają one mnie w zupełne otępienie tak, że przez kolejne piec godzin nie jestem w stanie myśleć normalnie. Następnie dostaje trochę czasu na ubranie się, po paru minutach przychodzi pielęgniarka by odeskortować mnie do stołówki. Mój pokój jest po drugiej stronie budynku, wiec by dostać się na stołówkę trzeba przejść przez wiele oświetlonych migającymi jarzeniówkami korytarzy. Podczas przechodzenia co jakiś czas znajdujemy się na skrzyżowaniu, wtedy gdy patrze w bok widzę kolejne wijące się długie korytarze, po dłuższym przyjrzeniu można było ujrzeć pancerne drzwi połowicznie ukryte w mroku. Na początku zawsze zastanawiało mnie co kryje się za drzwiami, lecz po jakimś czasie przestało mnie to obchodzić. Zdążyłam juz zauważyć ze w trakcie mojego pobytu ani razu nie spotkałam nikogo w korytarzu - innych pacjentów widziałam tylko na stołówce i udostępnionych do tego salach we wschodnim skrzydle ośrodka, lecz w korytarzu nigdy nie spotkałam nikogo. Wiec dla kogo przeznaczone są wszystkie cele na zachodzie ośrodka, czy mieszkam tam tylko ja? To pytanie zaczęło męczyć mnie jakiś czas temu, na początku interesowało mnie to tak ogromnie ze w nocy próbowałam wykradać się by przeprowadzić obserwacje, lecz poddałam się po paru dniach. Stołówka jest ogromna, można by porównać ja do stadionu piłkarskiego. Na jej calej długości i szerokości znajdują się białe sześcioosobowe ławy, każda z nich jest zapełniona maksymalnie - dziwi mnie jak dużo ludzi musi to być. Przy lewej ścianie znajduje się lada z obdrapanego metalu. Mimo ogromnej ilości osób, nigdy nie ma przy niej kolejek. Zawsze kiedy przychodzę wszyscy siedzą juz na swoich miejscach tak jakby się z nich nigdy nie ruszyli. Na śniadanie zawsze dają nam to samo - dwa jajka ugotowane na twardo, kanapkę z dżemem o dziwnej konsystencji i sztucznie słodki sok pomarańczowy. Pacjenci znajdujący się przy moim stoliku nie są za bardzo rozmowni, w sumie to nikt oprócz uprzejmych członków obsługi nie odezwał się do mnie ani razu, właściwie to miedzy sobą tez nie gadają, tylko cały czas panuje cisza, grobowa cisza. Cały dzień spędzam w różnych salach czytając książki czy grając w gry planszowe sama ze sobą. Pielęgniarki nie wiedzą jednak ze po pod wieczór wraca mi świadomość i myślenie staje się łatwiejsze. Najczęściej wtedy udaje ze czytam a tak naprawdę obmyślam plan ucieczki, jest to beznadziejne ponieważ nie wiem nawet gdzie jest tutaj wyjście. Gdy odwożą mnie do pokoju udaje ze nie wiem co się dzieje, jeżeli zrobie to przekonująco może obejdzie się bez tabletek nasennych i bede mogla poeksplorować ośrodek cala noc. Z drugiej strony wzięcie tabletki tez jest dobrym rozwiązaniem - w nocy w absolutnej ciszy można usłyszeć tutaj wiele rzeczy - ostatnio coraz częściej około północy słychać krzyk nie jest on cichy lecz zdecydowanie jest przez coś tłumiony, z każdą nocą słyszę go coraz wyraźniej, tak jakby jego źródło było bliżej i bliżej, dzisiaj w nocy usłyszałam go tuz przy drzwiach, a następnie ktoś powoli zaczął kręcić klamką, stopniowo coraz szybciej, aż do szarpania klamki, gdy zegar wybił północ wszystko nagle ustało, odetchnęłam z ulga ale wiedziałam ze mam mniej niż 24 h na rozpracowanie problemu inaczej to coś wejdzie do mojego pokoju...

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 13, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

światło na końcu korytarzaWhere stories live. Discover now